10 listopada 2009 roku. Dwa dni wcześniej Robert Enke rozegrał swój ostatni mecz Bundesligi w barwach Hannover 96. We wtorkowy wieczór powiedział żonie, że wyjeżdża na trening. Tak naprawdę do wsi Elevise, zatrzymał się przy przejeździe kolejowym, wysiadł i zostawił auto. Koło godziny 18:15 rzucił się pod jadący z prędkością 160 km/h pociąg relacji Brema - Hamburg.
Wcześniej spotkał się z psychologiem. Odmówił terapii, twierdząc, że czuje się już dobrze.
Tragiczna śmierć Enke poruszyła cały świat. - Gdy dostaje się takie wieści, wszystkie problemy nagle stają się drobiazgami - przyznał dotknięty Franz Beckenbauer. Porusza cały czas. Dziesięć lat później we wszystkich meczach Bundesligi w ten weekend piłkarze upamiętniają bramkarza minutą ciszy. Nie inaczej było podczas Der Klassikera.
Zobacz wideo: gole "Lewego" dla Bayernu nr 1, 50, 100, 150 i 200
Do tego Niemiecki Związek Piłki Nożnej zachęca do wspominania bramkarza specjalnym hasztagiem #gedENKEminute. Gedenken, to po niemiecku "upamiętniać".
Śmierć, która zmieniła futbol
Dopiero po śmierci Enke depresja przestała być w piłce tematem tabu. Wcześniej nie traktowano jej do końca poważnie. To choroba najprawdopodobniej była powodem, przez który Sebastian Deisler skończył karierę w wieku 27 lat w 2007 roku. Rodak Enke ujawnił się ze swoją depresją. Najpierw były wyrazy wsparcia, a potem wyzwiska z trybun. "Psychol" to jedno z nich. Może dlatego bramkarz wolał w ciszy walczyć z chorobą.
Pomagała mu żona, Teresa. Była wsparciem, szczególnie w 2003 i 2006 roku, kiedy depresja zaatakowała najmocniej. Najpierw przygniotła ogromna presja. - Uważał, że jeśli nie jesteś najlepszy, to jesteś najgorszy - mówił o Robercie jego ojciec. Niemiec nie poradził sobie w Barcelonie - wszyscy chwalili jego niebywały refleks i wzorcową grę na linii, ale trener Louis van Gaal miał inny pomysł. Chciał bramkarza, który będzie dobrze grał nogami, żeby był ostatnim obrońcą. 11 września 2002 roku Enke dostał szansę w meczu Pucharu Króla z III-ligową Nevaldą. Faworyt poległ 2:3, przyczyniły się do tego błędy bramkarza, którego dodatkowo upokorzył Frank de Boer. Holender najpierw zrugał kolegę na boisku, a potem przed mediami obciążył go winą za porażkę.
-> Oryginalne zdjęcie Thomasa Mullera. Pokazał prezent od kibiców
Kilka miesięcy później Enke został wypożyczony do Fenerbache. Wtedy też po raz pierwszy zdiagnozowano u niego depresję. Wtedy pomogły terapie i leki.
Dużo silniejszy atak nastąpił w 2006 roku. Wtedy dwuletnia córeczka piłkarza zmarła na niewydolność serca.
- Do tej pory piłka była najważniejsza w jego życiu, ale teraz zeszła na dalszy plan, cała energia została podporządkowana córce - mówił nam Ronald Reng, autor książki o piłkarzu "Życie wypuszczone z rąk". - I nawet gdy jego córka zmarła, nie było żadnych objawów depresji. Pojawiły się po 3 latach. A więc nie można powiedzieć, że śmierć córki miała wpływ, ale też nie możemy wykluczyć, że nagle wróciło wspomnienie, które gdzieś zalegało w jego głowie. Czasem sądzimy, że musi wydarzyć się coś tragicznego w życiu, jakiś wstrząs. A to tak nie jest. Robert mógł mieć po prostu skłonności depresyjne. Może z powodów genetycznych albo jakiś innych. To są czasem małe rzeczy - dodał Reng.
Czytaj więcej: Robert miewał depresyjne nastroje kilka razy - rozmowa z Ronaldem Rengiem, autorem książki o Robercie Enke
Dopiero po śmierci Enke wszystkie kluby Bundesligi musiały zatrudnić psychologa. To już ważny krok w kierunku uświadomienia piłkarzom, że z depresją można walczyć. W samych Niemczech około 4 mln ludzi zmaga się z tą poważną chorobą. Na świecie to aż 350 mln.