PKO Ekstraklasa. Jakub Arak wraca po kontuzji. "Nie kalkuluję i nie mam żadnej blokady"

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Jakub Arak
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Jakub Arak

- Zdrowie zawsze przy mnie było. Teraz czuję się świetnie i wychodząc na boisko nie kalkuluję i nie mam żadnej blokady - powiedział Jakub Arak, który po zerwaniu więzadła krzyżowego wraca nie tylko do zdrowia, ale również do składu Lechii.

Zerwane więzadło krzyżowe, to jedna z najgroźniejszych kontuzji dla sportowca. Jakub Arak doznał jej w kwietniu, podczas przegranego 2:4 meczu wyjazdowego z Cracovią. Po ciężkich treningach doszedł już do siebie. Piotr Stokowiec pokazał, że o nim pamięta i napastnik już dwa razy z rzędu wchodził na boisko w końcówkach spotkań PKO Ekstraklasy. W ostatni weekend strzelił cztery gole Jantarowi Ustka w wygranym 8:0 meczu przez Lechię II Gdańsk.

Jakub Arak czuje się na siłach, by walczyć o skład Lechii Gdańsk. - Ślad po kontuzji pozostał, bo po takiej kontuzji tak musi być, ale czuję się fizycznie tak samo dobrze jak przed nią. Przez ostatnie pół roku wykonałem pracę na tyle dobrze, by dojść do pełnej sprawności i odbudowuję zaufanie trenera. Konkurencja na pozycjach ofensywnych jest duża. Pomimo tego, że ostatnio nie punktowaliśmy, na początku sezonu graliśmy dobrze i kreowaliśmy sobie dużo sytuacji. Znam swoje miejsce w szeregu, wiem że muszę ciężko pracować i cieszę się z minut, które złapałem z Pogonią i z ŁKS-em - powiedział piłkarz w rozmowie z WP SportoweFakty.

Bodvar Bodvarsson jednak bez premierowego gola. Zobacz więcej!

Napastnik nie ma problemów z tym, by grać na sto procent. - To zerwanie więzadeł krzyżowych to tak naprawdę moja pierwsza kontuzja. Wcześniej unikałem nawet mikrokontuzji. Od 18 roku życia była to moja jedyna przerwa poza opuszczeniem jednego meczu w Ruchu Chorzów. Zdrowie zawsze przy mnie było. Teraz czuję się świetnie i wychodząc na boisko nie kalkuluję i nie mam żadnej blokady. To jest najważniejsze, bo wiem że niektórzy tak mają i boją się wsadzić nogę. Ja tak nie mam i mam nadzieję że nie będę miał - podkreślił.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski powinien wrócić do Polski i powiedzieć "Teraz ja wam pokażę jak się szkoli"

Pod nieobecność Araka, gdańszczanie nie imponowali skutecznością. Przed ostatnim spotkaniem z ŁKS-em Łódź, po raz ostatni trzy bramki strzelili w kwietniu w Szczecinie. - Tak, ale niewiele brakowało teraz i byłoby 5-6 bramek. Jeśli chodzi o ofensywę, było dobrze. Kreowaliśmy dużo sytuacji i było wiele prostopadłych piłek. Wykonaliśmy krok do przodu jeśli chodzi o naszą grę w porównaniu do zeszłego sezonu. Teraz musimy do tego dołożyć grę defensywną. W ubiegłym sezonu wiele spotkań wygrywaliśmy niskim nakładem poczynań ofensywnych i byliśmy bardziej skupieni na tym, by nie stracić niż by strzelić gola. Teraz chcemy bardziej grać w piłkę. Wychodzi nam to nieźle, ale kolejny raz nie zagraliśmy na zero z tyłu - przyznał Jakub Arak.

Zobacz najlepszych piłkarzy 16. kolejki PKO Ekstraklasy!

Jedno zwycięstwo z pewnością napawa gdańszczan optymizmem, jednak przydałaby im się seria wygranych, by móc dołączyć do ścisłej czołówki ligi. - Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb ucięli. Na razie myślimy tylko o Wiśle Kraków, żeby zagrać z nią jak najlepiej. Wiemy, że doszło tam do zmiany trenera i będziemy wnikliwie oglądać spotkanie Wisły. Wiemy jakie są jej problemy, ten klub może walczyć o życie. My wiemy, że nie będzie to łatwe spotkanie i chcemy się do tego meczu przygotować jak najlepiej - podsumował Arak.

Komentarze (0)