Piłkarze Śląska Wrocław przystępowali do potyczki z mistrzem Polski po czterech kolejnych zwycięstwach i chrapką na awans na pozycję lidera PKO Ekstraklasy. Piast Gliwice z kolei chciał za wszelką cenę zrehabilitować się za ostatnią wstydliwą porażkę z Lechem w Poznaniu aż 0:3. Ta porażka utkwiła w pamięci Waldemara Fornalika, bowiem nie przyzwyczaja on nikogo do zmian w składzie. Tymczasem na starcie z wrocławianami miejsce w podstawowej jedenastce straciło aż czterech zawodników. Od pierwszych minut nie oglądaliśmy Gerarda Badii, Piotra Malarczyka, Sebastiana Milewskiego oraz Marcina Pietrowskiego. W ich miejsce pojawili się Martin Konczkowski, Tomas Huk, Tom Hateley i Dominik Steczyk.
Zmiany te szybko mogły przynieść oczekiwane efekty, bowiem po kwadransie gry powinno być 2:0 dla gospodarzy. Najpierw w poprzeczkę po szybkiej akcji huknął Piotr Parzyszek, a po chwili po wrzutce z rzutu wolnego Israel Puerto wybijał piłkę z linii bramkowej po interwencji swojego kolegi. Najlepszą okazję miał jednak kilka chwil później Martin Konczkowski. Skrzydłowy sam zapoczątkował akcję w środku pola, gdzie minął dwóch rywali i odegrał do Parzyszka. Ten oddał podanie w pole karne, a "Konczi" stanął oko w oko z Matusem Putnockym. Do bramki było ledwie kilka metrów, a rywali obok brak. Mimo tego, Konczkowski uderzył źle i golkiper Śląska zdołał odbić piłkę.
Zobacz też: Koszmar Roberta Gumnego. Obrońca Lecha Poznań wypadł z gry na kilka miesięcy
Piast parł do przodu i po nieco pół godzinie gry stworzył kolejną świetną sytuację. Bartosz Rymaniak miękkim dośrodkowaniem znalazł głowę Jorge Felixa, który wygrał pojedynek powietrzny z rywalem. Piłka nieuchronnie zmierzała do siatki, ale w ostatniej chwili ponownie została wybita z linii. Tym razem Śląsk uratował Wojciech Golla.
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski powinien wrócić do Polski i powiedzieć "Teraz ja wam pokażę jak się szkoli"
Po przerwie należało spodziewać się ponownych ataków mistrzów Polski. Tymczasem na prowadzenie... wyszedł Śląsk. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła w rękę Tomasa Huka, ale pierwotnie sędzia puścił grę. Dostał jednak sygnał z wozu VAR i po dość długiej analizie wskazał na "wapno". Bardzo pewnym wykonawcą rzutu karnego okazał się Robert Pich. O sporym pechu może za to mówić Huk. Słowacki stoper długo czekał na swoją szansę, a gdy już ją otrzymał, to sprokurował jedenastkę dla rywali. Na początku sezonu defensor był podstawowym zawodnikiem układanki Fornalika i nie grał źle, ale z reguły, to właśnie do niego przylegały wszelkie nieszczęścia. Tym razem było identycznie.
W 69. minucie odgryźli się niebiesko-czerwoni. Mikkel Kirkeskov ładnie uderzył z rzutu wolnego, a Putnocky musiął wyciągnąć się jak struna, by sparować piłkę. Dopadł do niej jeszcze Parzyszek i huknął z powietrza poza stadion.
Goście po zmianie stron prezentowali się lepiej, ale nie stwarzali sobie klarownych okazji. Pomocną dłoń wyciągali więc do nich gliwiczanie. Najpierw rzut karny, a następnie... Jakub Łabojko nie wiedział co zrobić z piłką na 25-30 metrze, więc zdecydował się na strzał. Futbolówka leciała wprost w ręce Frantiska Placha, a Słowakowi przypomniał się początek rozgrywek, kiedy to popełniał proste błędy. Teraz się to powtórzyło, piłka przełamała jego ręce w niegroźnej sytuacji i zatrzepotała w siatce. Mistrzowie Polski mogli błyskawicznie złapać kontakt. Po wstrzeleniu w pole karne instynktowne uderzenie oddał Patryk Sokołowski i Putnocky sytuacyjnie interweniował.
Zobacz także: Piotr Brożek zmęczył się piłką. Teraz zajmuje go drewno
Wrocławianie grali coraz swobodniej, a gospodarze wyglądali, jakby nie mieli nadziei na odwrócenie wyniku. I Śląsk to wykorzystał. Mateusz Cholewiak najpierw przegrał pojedynek z Plachem, ale Damian Gąska dopadł do piłki i odegrał do Przemysława Płachety, który pewnym uderzeniem ustalił wynik spotkania na 3:0 dla Śląska.
Tym samym mistrzowie Polski przegrali drugi kolejny mecz i drugi w stosunku 0:3. Pierwsza połowa sobotniego starcia tego jednak nie zapowiadała, bo to Piast był zdecydowanie lepszy i powinien prowadzić kilkoma golami. Po przerwie tak dobrze już nie było, a i Śląsk wskoczył na wyższy poziom i wygrał piąte kolejne spotkanie. Na ten moment jest też liderem PKO Ekstraklasy.
Piast Gliwice - Śląsk Wrocław 0:3 (0:0)
0:1 - Robert Pich (k.) 57'
0:2 - Jakub Łabojko 76'
0:3 - Przemysław Płacheta 86'
Składy:
Piast Gliwice:
Frantisek Plach - Bartosz Rymaniak, Uros Korun, Tomas Huk, Mikkel Kirkeskov - Martin Konczkowski (73' Gerard Badia), Tom Hateley, Patryk Sokołowski, Jorge Felix - Dominik Steczyk (62' Sebastian Milewski), Piotr Parzyszek (77' Patryk Tuszyński).
Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Kamil Dankowski, Israel Puerto, Wojciech Golla, Dino Stiglec - Jakub Łabojko, Krzysztof Mączyński - Robert Pich (90+1' Diego Żivulić), Michał Chrapek (85' Damian Gąska), Przemysław Płacheta - Erik Exposito (52' Mateusz Cholewiak).
Żółte kartki: Huk (Piast) oraz Pich, Chrapek, Mączyński, Golla (Śląsk).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).