Pep Guardiola był ostatnio bohaterem śmiesznej scenki, gdy pomylił się i mówił, jakby prowadził Bayern. Raczej jednak nie miało to żadnego drugiego dna.
Takie pomyłki, przejęzyczenia, mogą się zdarzyć każdemu. Nagromadzenie meczów, konferencji prasowych, wywiadów sprawia, że menedżerowie maja prawo być lekko skołowani i rozkojarzeni. Im też udziela się zmęczenie, życie w ciągłym napięciu nie pomaga w koncentracji. Non stop muszą odpowiadać na dziesiątki mniej lub bardziej sensowych pytań.
Oczywiście taka pomyłka uruchamia lawinę spekulacji. W dodatku Bayern nie ma stałego trenera, a szefowie klubu z Monachium na każdym kroku podkreślają, że świetnie współpracowało im się z Katalończykiem. Guardiola zawsze dotrzymuje umów, a jego kontrakt z Manchesterem City obowiązuje do czerwca 2021. W klubie za sprawy sportowe odpowiadają jego przyjaciele z Barcelony czyli Soriano i Beguiristein.
ZOBACZ WIDEO: Premier League. O.S.T.R wkracza do gry!
Dla właściciela City to też wielce prestiżowa sprawa, że drużyna jest prowadzona przez jednego z najwybitniejszych trenerów. Ponadto do stylu gry preferowanego przez arabskich szejków nikt nie pasuje lepiej niż Guardiola. Zresztą wystarczy przypomnieć, jak mocno właściciele City byli zdeterminowani by zatrudnić Hiszpana. Otóż w momencie w którym kontrakt wisiał na włosku bo Guardiola nie mógł znaleźć sobie odpowiedniego lokum w mieście, szejkowie zaoferowali wybudowanie apartamentowca w centrum Manchesteru tak, by Pep mógł mieć swoje wymarzone cztery ściany.
Także rozważanie scenariusza w którym Guardiola rozstanie się z City jest zwyczajnie pozbawione sensu. On jest tam całkowicie szczęśliwy. Bardziej prawdopodobne jest podpisanie przez niego nowej umowy.
Czytaj także: Premier League. Złe wieści dla Łukasza Fabiańskiego. Koniec nadziei na szybszy powrót
Solskjear przed kolejnym testem
Spotkanie z Tottehnamem było dla Ole Gunnara Solskjeara jednym z najważniejszych meczów w sezonie. Gdyby coś poszło nie po jego myśli, to wówczas znowu wszyscy wokół podważali by jego kompetencje do prowadzenia Manchesteru United. On zwyczajnie nie mógł sobie pozwolić na porażkę z Mourinho. Można powiedzieć, że ten mecz na chwile uspokoił mocno wzburzone morze wokół statku, za którego sterem stoi Norweg.
Jednak znając życie, za chwile znowu pojawi się kolejny sztorm. Może to nastąpić już w te sobotę. Derby z City będą kolejnym testem dla Norwega. Jeśli zda go celująco, to wtedy mogą otworzyć się przed nim ciekawe perspektywy. Jeśli noga mu się powinie, to znowu przy jego nazwisku zaczną mnożyć się znaki zapytania. Kluczowe będzie to, co wydarzy się podczas styczniowego okna transferowego.
Jeśli OGS dostanie duże środki na wzmocnienia, to będziemy mieli pewność, że cieszy się pełnym zaufaniem władz klubu. Jeśli fundusze będą mocno ograniczone, to wówczas z początkiem następnego sezonu można spodziewać się przybycia nowego menedżera.
Czytaj także: "To nie jest PlayStation!". Juergen Klopp krytykuje terminarz
Emocje gwarantowane
Faworytem meczu będzie Manchester City. Pep Guardiola ma do dyspozycji lepszych piłkarzy. Na pewno możemy spodziewać się dominacji gospodarzy jeśli chodzi o posiadanie piłki. Środek pola z pewnością zostanie przejęty przez graczy MC. Ważne dla City jest to, że w meczu z Burnley gole zdobył Gabriel Jesus. Brazylijczyk w sobotnim meczu z Newcastle zupełnie nie radził sobie na pozycji „9”, ale kilka dni później pokazał, że jednak może skutecznie zastąpić Sergio Aguero.
Kluczowe dla losów spotkania może być zabezpieczenie bocznych stref boiska. Szybkość na skrzydłach to obecnie największy atut United. Jeśli Marcus Rashford i Daniel James nie zostaną odcięci od podań i znajdą się w sytuacjach, gdzie będą trochę mieli wolnej przestrzeni, to wtedy przed United otworzy się szansa na skuteczne skontrowanie przeciwnika. Sobotni mecz będzie zderzeniem ataku pozycyjnego z atakiem szybkim. Spodziewam się spotkania, które rozgrzeje wszystkich albo do czerwoności, albo do błękitności (kolor City). Będą gole i nie będzie remisu.