Mucha za drogi dla zagranicznych klubów?

Jeszcze do niedawna odejście Jana Muchy z Legii Warszawa było bardzo prawdopodobne. Wszystko wskazuje jednak na to, że przez wygórowane żądania władz stołecznego klubu, Słowak zostanie przy Łazienkowskiej - czytamy w Przeglądzie Sportowym.

Marcin Foltyn
Marcin Foltyn

Sezon 2008/2009 był najlepszym w karierze słowackiego bramkarza. Jan Mucha stał się czołową postacią swojego zespołu a w dodatku przez wielu był uważany za najlepszego bramkarza polskiej ekstraklasy. Znakomita formy Muchy nie przeszła bez echa także w jego ojczyźnie, co zaskutkowało powołaniami do reprezentacji Słowacji.

Według nieoficjalnych źródeł, Legia Warszawa żąda za swojego zawodnika dwóch milionów euro. Aż trudno uwierzyć, ale ta kwota odstrasza potencjalnych nabywców zza granicy. Dla Muchy oznacza to najprawdopodobniej pozostanie przy Łazienkowskiej jeszcze przez co najmniej sezon.

Muchą interesowały się intensywnie dwa kluby z francuskiej Ligue 1. Wśród tej dwójki byli mistrzowie Francji Girondins Bordeaux oraz Toulouse. Zespół Laurenta Blanca pozyskał jednak Cedrica Carrasso, właśnie z Tuluzy. Transfer do Tuluzy również upadł, gdy francuski klub zatrudnił innego bramkarza, który miał w ręku swą kartę zawodniczą.

- W Bordeaux byłem drugi na liście życzeń tego klubu. Oni byliby w stanie za mnie zapłacić tyle, ile oczekuje Legia i pewnie by to zrobili. Ale zdecydowali się na pozyskanie Cedrica Carrasso z Tuluzy, najlepszego bramkarza w lidze francuskiej. Wyłożyli na niego 6 mln euro - mówi Mucha.

- Po tym transferze zainteresowała się mną Tuluza, ale ostatecznie pozyskali bramkarza, który dysponował swoją kartą zawodniczą i nie trzeba było za niego płacić - dodaje w rozmowie z Przeglądem Sportowym słowacki golkiper.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×