Grecy się kompromitują - rozmowa z Jakubem Wawrzyniakiem, obrońcą Legii Warszawa

Jakub Wawrzyniak jest w ostatnim miesiącu na czołówkach polskich gazet. Po przedłużeniu dyskwalifikacji z trzech miesięcy do roku legionista zapowiada odwołanie do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie. Tam pomagać będzie mu m.in. Jerzy Smorawiński, szef Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. - Mając po swojej stronie takiego specjalistę jestem optymistą - przekonuje Wawrzyniak.

Sebastian Staszewski: Skusiłbyś się na wakacje w Grecji?

Jakub Wawrzyniak: Na pewno nie. Zobaczyłem, co ten kraj może zaoferować, poznałem miejscowych ludzi. Widziałem tyle, że mi wystarczyć. Klimat jest fajny i to chyba jedyny plus. Nie chcę mieć z Grecją nic wspólnego. Poza tym na świecie jest wiele piękniejszych miejsc niż kraj Hellady.

Nawet intratna oferta z Olympiakosu Pireus albo AEK Ateny by cię nie skusiła?

- Bądźmy poważni. Kiedy wyjeżdżałem myślałem, że Panathinaikos to poważny klub. Okazało się, że zachowują się bardzo dziwnie. Nie chcę krytykować Greków, bo sprawa nie jest jeszcze zakończona. Ale nie wydaje mi się, żebym jeszcze kiedyś odwiedził ten kraj.

Można nazywać Greków oszustami? Obiecywali ci, że jeżeli kara będzie mniejsza niż pół roku to wykupią cię z Legii. Okazało się, że otrzymałeś zaledwie trzymiesięczne zawieszenie a i tak musiałeś wracać do Legii.

- Pewne sprawy są tak klarowne, że nie wymagają mojego komentarza. Gdyby Panathinaikos chciał mnie wykupić po prostu by to zrobił. Oni jednak mamili mnie i finalnie musiałem wrócić. Nie tak wyobrażałem sobie powrót do Polski. Jeżeli mam być szczery to jestem tym faktem zawiedziony.

Czyli powrót do Legii jest sportową degradacją?

- Tak nie można mówić. Myślę, że kibice Legii się nie obrażą, jeżeli powiem, że Panathinaikos to lepszy klub. Świadczy o tym chociażby to, że z PAO raczej piłkarze do Polski nie wyjeżdżają. Poza tym Liga Mistrzów jest w Atenach rok w rok. Wiązałem z grą w zespole Koniczynek wielkie nadzieje. Jak się okazało, szybko się rozpłynęły. Teraz jestem w Legii i skupiam się na grze dla drużyny z Łazienkowskiej.

Masz jakieś plany odnośnie ponownego wyjazdu za granicę? Nie ukrywasz przecież, że gra na Zachodzie a polska ekstraklasa to niebo i ziemia.

- Swoje przemyślenia mam, ale jest za wcześnie, aby mówić o jakimś wyjeździe. Teraz mam większe problemy. Muszę sprawę oskarżeń o doping doprowadzić do końca.

Po twoim wyjeździe Legia sprowadziła z Polonii Bytom Marcina Komorowskiego. Rywalizacja na lewej stronie obrony zapowiada się pasjonująco.

- Marcin to na pewno bardzo dobry zawodnik, który wciąż się rozwija. Dostaje powołania od Leo Beenhakkera, a to o czymś świadczy. W Grecji udało mi się zagrać w trzynastu na czternaście spotkań. Rywalizacja w klubie była bardzo ostra. Ale dałem radę i nie wyobrażam sobie, że w Legii będę rezerwowym. Na każdym treningu zasuwam na maksa i chcę pokazać trenerowi Urbanowi, że warto na mnie stawiać.

Wiesz dlaczego sąd drugiej instancji potraktował cię tak surowo i podwyższył karencję z trzech miesięcy do roku?

- Nikt nie wie, dlaczego tak się stało. Czekamy na uzasadnienie tego wyroku. Co ciekawe, jeżeli na posiedzeniu Komisji Ligi Greckiej otrzymam dwa lata, a wiele na to wskazuje, to mogę się odwołać. Wiesz dokąd? Do sądu drugiej instancji! Tego, który wcześniej dał mi rok… Organ niższy podważa wyrok wyższego. To jest skandal i paranoja. Grecy się po prostu kompromitują.

Kilka miesięcy wcześniej Grek Manolis Moniakis z OFI Kreta został oskarżony o zażywanie kokainy. Otrzymał karę zaledwie półrocznego zawieszenia. Długość sankcji raczej nieadekwatna do przewinienia. Tyle tylko, że na korzyść piłkarza.

- Dokładnie. Różnica między mną a nim jest taka, że ja jestem Polakiem a on Grekiem. I tu sytuacja robi się śmieszna. Ja za stymulant, który jest podobny do zabronionej substancji dostaję rok, on za kokainę połowę tej kary. Przecież to jest skandal. Nie wiem jakie motywy kierowały orzekającymi wyrok. Przecież nic im nie zrobiłem. Dlatego nie będziemy się już kłócić z grecką federacją. Oddam sprawę do Lozanny i niech tam międzynarodowa komisja rozstrzygnie, kto ma rację.

W Lozannie pomagać ci będzie nawet Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie na czele z doktorem Jerzym Smorawińskim.

- Tu jest taki mały paradoks, bo ich celem jest zwalczać doping. A jednak zdecydowali się mi pomóc. To są specjaliści, wiedzą o dopingu prawie wszystko. A jeżeli taki specjalista jak doktor Smorawiński staje po mojej stronie to jestem optymistą.

Będziesz jeszcze korzystał z pomocy specyfików na spalanie tkanki tłuszczowej?

- Chyba sobie odpuszczę. Sama dieta i dbanie o organizm wystarczy. Zaoszczędzę sobie dzięki temu sporo nerwów, a i przykre wspomnienia może nie będą powracać tak często.

W Internecie pojawiło się wiele niewybrednych komentarzy na twój temat. Denerwujesz się, kiedy nazywany jesteś ćpunem, koksiarzem i ludzie chcą dla ciebie dożywotniej dyskwalifikacji?

- Chciałem ich wszystkich pozdrowić. I oświadczam, że oni mnie nie denerwują. Oni mnie motywują. Każdy taki komentarz to dla mnie dodatkowy powód, aby trenować. Pokażę wam, że mylicie się. Oceniać jest łatwo i krytykować jest łatwo. Ale OK. Mamy wolność słowa.

Dostałeś za to duże wsparcie zarówno ze strony Legii jak i dziennikarzy.

- Faktycznie moja sprawa wywołała spore poruszenie. Jestem wdzięczny klubowi za to, że staje po mojej stronie. To dla mnie naprawdę ważne. O dziennikarzach mówię, że ich się nie wybiera. Oni po prostu są. Jedni piszą źle, drudzy dobrze. Chociaż faktycznie dostałem wsparcie także od mediów. I wszystkim za to dziękuję.

Z drugiej strony za wygraną nie dają greckie gazety. Te stają po stronie Panathinaikosu.

- Nie dziwi mnie to. Greckie gazety ogólnie są dziwne. Popadają bez przerwy w skrajności. Nie chce mi się o nich gadać. Ich dziennikarze to dziwni ludzie. Uśmiechają się do ciebie, a minutę później piszą o tobie same pomyje. Jak z nimi nie porozmawiasz to sami wymyślą wypowiedź. I wtedy jest jeszcze gorzej.

Na zgrupowaniu reprezentacji Polski w RPA odbyliście z Leo Beenhakkerem szczerą rozmowę. Otrzymałeś poparcie Holendra?

- Tak i Leo powiedział: - Kuba, nie martw się. To żaden doping. Będzie dobrze. Trener także uważa, że kara jest mocno przesadzona.

Żałujesz, że zamiast biegać i stosować się do diety zażyłeś specyfik na spalanie tkanki tłuszczowej?

- Tak, ale to nie jest tak, że wziąłem go z lenistwa. Podobne leki brane są na całym świecie. I w Grecji i w Polsce. Ja miałem pecha i trafiłem na taki, który zawierał ten przeklęty stymulant. Teraz ponoszę tego konsekwencje. Trudno. Ale powtórzę to jeszcze raz: wierzę, że sprawa zakończy się dla mnie pozytywnie.

Korespondencja z Jennersdorfu, Austria.

Komentarze (0)