Premier League. Watford - Manchester United. Robin Hood z Manchesteru. Wyniki United to wyjątkowa anomalia

Getty Images / Matthew Peters/Manchester United / Na zdjęciu od lewej: Anthony Martial, Ashley Young oraz Andreas Pereira
Getty Images / Matthew Peters/Manchester United / Na zdjęciu od lewej: Anthony Martial, Ashley Young oraz Andreas Pereira

Każdy zna historię Robin Hooda, który okradał bogatych, a następnie łupy rozdawał biednym. I dokładnie w taką rolę w tym sezonie Premier League wciela się Manchester United. Dla "Czerwonych Diabłów" im trudniejszy rywal, tym lepiej.

Wygrana z Manchesterem City, Leicester, Tottenhamem, zdemolowanie aż 4:0 Chelsea, do tego urwanie punktów, jako jedyna drużyna w sezonie, Liverpoolowi. Brzmi jak opis hegemona, który w najgorszym wypadku powinien toczyć bój o mistrzostwo Anglii? Cóż, nie do końca. Manchester United bowiem, wyżej wymienione zdobycze punktowe konsekwentnie rozdaje zespołom z dna tabeli.

Na początek przyjrzyjmy się dwóm tabelkom. Pierwsza przedstawia mecze pomiędzy tak zwanym angielskim "Big Six", gdzie jednak beznadziejny w tym sezonie Arsenal (dopiero 11. miejsce) zastąpiliśmy świetnym Leicester.

MiejsceDrużynaMeczeWygraneRemisyPorażkiBramkiPunkty
1. Manchester United 5 4 1 0 10:3 13
2. Liverpool 5 4 1 0 10:5 13
3. Manchester City 5 2 1 2 9:9 7
4. Leicester 5 1 1 3 5:8 4
5. Tottenham 4 0 1 3 5:8 1
6. Chelsea 4 0 1 3 3:9 1

ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020

Jak więc widać, teoretycznie żadna drużyna w lidze nie powinna być straszna "Czerwonym Diabłom", które powinny iść łeb w łeb z Liverpoolem ku mistrzostwu, czyż nie? Otóż niekoniecznie. Spójrzmy teraz na dorobek tych samych drużyn w meczach z zespołami z dolnej połówki tabeli (z miejsc 11-20).

MiejsceDrużynaPunktyIlość meczów
1. Liverpool 27 9
2. Manchester City 27 10
3. Leicester 25 9
4. Chelsea 18 9
5. Tottenham 18 9
6. Manchester United 10 9

Podopieczni Ole Gunnara Solskjaera zebrali mniej punktów w 9 meczach z teoretycznie najsłabszymi drużynami Premier League, aniżeli w 5 spotkaniach z gigantami tej ligi. Nawet najwięksi futbolowi laicy mogą stwierdzić, że coś jest nie w porządku.

Czytaj także: The Championship. Kamil Grosicki wykonał zadanie. Teraz czas na krótkie święta

Dobrze, gdy chociaż rywal potrafi grać w piłkę

Skąd zatem tak diametralna różnica w dyspozycji Manchesteru? Najprościej mówiąc, piłkarze United mają spory problem z grą w piłkę. "Czerwone Diabły" bardzo bowiem cierpią, gdy rywal schowa się za podwójną gardą i to one zmuszone są do rozgrywania i gry w ataku pozycyjnym. Nie odnajduje się w tym ani Solskjaer, bowiem widoczne są potworne błędy w ustawieniu drużyny, przez co piłkarze często nie mają do kogo podać, ale także sami zawodnicy. W czerwonej części Manchesteru od dawien dawna największą bolączką jest właśnie środek pola.

Jak może jednak być inaczej, jeżeli abonament na grę na "10" mają takie asy jak Jesse Lingard oraz Andreas Pereira? To nie ma prawa funkcjonować. Obaj w tym sezonie zagrali łącznie ponad 2 400 minut. Wystarczająco, aby każdy zdobył oszałamiającą 1 bramkę i 1 asystę. Lingard natomiast bije wszelkie rekordy. Zdobyta przez niego pod koniec listopada bramka w meczu z Astaną była jego pierwszym trafieniem od... stycznia. A okazji do gry naprawdę mu nie brakowało.

Niewiele lepiej jest na pozostałych pozycjach w środku. Fred w najlepszym wypadku gra przeciętnie, Pogba, o ile w ogóle jest zdrowy, to sprawia wrażenie gry na pół gwizdka, McTominay natomiast to nie jest piłkarz, który może odpowiadać za kreację gry.

Czytaj także: Klubowe Mistrzostwa Świata: Liverpool FC - Flamengo. The Reds najlepsi na globie. 120 minut nerwów w finale

Dużo lepiej wygląda natomiast sytuacja na skrzydłach. Grający tam Marcus Rashford oraz Daniel James to zdecydowanie najjaśniejsze postacie klubu w tym sezonie. Dzięki nim "Czerwone Diabły" potrafią wyjść z błyskawicznym, a co najważniejsze zabójczo skutecznym, kontratakiem. To właśnie w ten sposób United zdobywało większość bramek z drużynami z topu. Te bowiem pozwoliły się podopiecznym Solskjaera wycofać, by w odpowiednim momencie mogli "użądlić".

W związku z powyższym, faworyt najbliższego starcia z Watfordem wcale nie musi być tak oczywisty. "Szerszenie" na własnym boisku potrafią postawić bardzo skuteczne zasieki. 3 z 5 ostatnich meczów na Vicarage Road kończyły się wynikiem 0:0. Manchesterowi jednak 3 punkty w tym meczu potrzebne są jak tlen. Zwłaszcza, że rywale do miejsca w czołowej czwórce, Chelsea oraz Tottenham, grają między sobą. Jeżeli "The Blues" przegrają, to United, przy wygranej, zbliży się do 4. miejsca na zaledwie 1 punkt.

Spotkanie Watford - Manchester United rozpocznie się w sobotę, 22 grudnia o godzinie 15:00. Relację live z tego meczu śledzić będzie można na portalu WP SportoweFakty.

Źródło artykułu: