Szykuje się kolejny spór między PZPN a PKO Ekstraklasą. Prezes związku, Zbigniew Boniek, bardzo chce przeprowadzić na koniec kadencji "reformę" ligi. W rzeczywistości nie jest to żadna reforma a jedynie zwiększenie liczebności drużyn z 16 do 18 i likwidacja systemu ESA37. Przedstawiciele klubów są podzieleni, choć chyba większość nie ma wątpliwości, że ta tak zwana reforma ma niewiele wspólnego z wpływaniem na jakość futbolu. To raczej sztuka dla sztuki, bez żadnego poważnego uzasadnienia.
Dlatego Bońkowi zarzuca się działalność czysto PR-ową. Prezes związku używa dziś hasła "przywróćmy normalność". Kto ma rację? Obie strony mają swoich zwolenników.
CZYM JEST NORMALNOŚĆ
Oponenci Bońka pokazują, że normalność w Europie już dawno nie ma jednego kształtu. Zobaczmy jak to wygląda: 32 z 54 europejskich lig grają systemem każdy z każdym, z czego klasycznym systemem mecz i rewanż gra 15 z 54 lig. Są to m.in. wszystkie najmocniejsze ligi, a więc angielska Premier League, hiszpańska La Liga, niemiecka Bundesliga, włoska Serie A, francuska Ligue 1, portugalska Liga Sagres, czy rosyjska Premier Liga. Ale też kilka słabszych lig, jak maltańska czy luksemburska. Średnie ligi szukają różnych rozwiązań. Często są one uzasadnione wielkością kraju, przykładem są choćby ligi szkocka czy szwajcarska, albo "sztucznym wytworzeniem emocji", a więc podziałem na grupy i tworzeniem rund finałowych. To system, który pozwala na rozgrywanie jak najmniejszej liczby meczów "o nic" i generuje dodatkowe bicie kibicowskiego serca w ostatniej fazie sezonu.
ZOBACZ WIDEO: Pol o wyborze Rzeźniczaka na Osobowość Roku 2019. "Nie ma agencji i wszystkie działania prowadzi sam"
Mówiąc wprost, "normalności" dziś nie ma. Bardziej złożone systemy są często wymagane przez nadawców, którzy chcą jak najmniej meczów bez znaczenia, bo jak wiadomo, tych ludzie nie oglądają. Średnie ligi wywołują "sztuczne emocje", bo każde 5 euro ma znaczenie dla klubów walczących o zaistnienie w Europie.
Jaki wybór dał klubom Boniek? Dwie opcje: 16 albo 18 zespołów, w obu przypadkach mają spadać trzy z nich. Z tych dwóch rozwiązań większość klubów woli 18 drużyn z prostego względu - jest to bezpieczniejsza opcja. A warto pamiętać, że drużyna, która spada z Ekstraklasy, musi się całkowicie przeorganizować, wyprzedać, traci miliony euro na funkcjonowanie.
CZEGO CHCĄ KLUBY
Kluby chcą powołania przy PZPN "rady ds. futbolu zawodowego". Miałaby ona przygotowywać różne strategiczne projekty, negocjować zmiany w systemie rozgrywek, ale też wprowadzać różne zmiany w polskiej piłce. Kluby wytypowały tu kilka osób z najbardziej postępowych klubów. Są to: Karol Klimczak (Lech Poznań), Dariusz Mioduski (Legia Warszawa), Jarosław Mroczek (Pogoń Szczecin), Tomasz Salski (ŁKS), Wojciech Strzałkowski (Jagiellonia Białystok). Do tego dochodzi prezes Ekstraklasy, Marcin Animucki.
Jeśli chodzi o kształt ligi, kluby nie maja wypracowanego jednolitego stanowiska. Zwykle ci mocniejsi chcą utrzymania ESA37, ci słabsi są za rozszerzeniem ligi do 18 drużyn. Dzieje się tak z prostych przyczyn.
- 16 drużyn oznacza więcej pieniędzy do podziału. Dodatkowo w systemie ESA37 jest runda finałowa, która daje dużym klubom walczącym o trofea dużo większe zainteresowanie, zwiększoną sprzedaż biletów i przychody z dnia meczowego.
- 18 drużyn to co prawda mniej pieniędzy do podziału, ale i większe bezpieczeństwo, szansa utrzymania się w okolicach środka tabeli. A że drużyny wchodzące z I ligi często nie są w stanie sportowo rywalizować z zespołami Ekstraklasy, to szansa na utrzymanie zwiększa się jeszcze bardziej, przynajmniej w pierwszym sezonie. Bezpieczeństwo ponad wszystko.
CZY SYSTEM MA ZNACZENIE
Ekonomicznie zmiana systemu nie powinna mieć dużego znaczenia, sportowo również. Nie zmieni ani niskiej jakości sprowadzanych zawodników, nie poprawi jakości młodych polskich piłkarzy, nie wpłynie na marną jakość zarządzania klubami. Można jedynie się spierać, który format jest bardziej atrakcyjny. Związek mówi o likwidacji sztucznych emocji i przywróceni normalności, Ekstraklasa o zwiększeniu atrakcyjności rozgrywek na finiszu.
ZOBACZ Boniek: Narzekanie na poziom mnie śmieszy
Wiceprezes PZPN, oraz prawdopodobny kandydat związku na następcę Bońka, Marek Koźmiński, twierdzi, że kluczowe. - Przykładowo w kolejnym sezonie pierwsze mecze eliminacji Ligi Mistrzów i Ligi Europy mają odbyć się 7 lipca. Gdybyśmy zakończyli obecny sezon nawet 15-17 maja, spokojnie zachowalibyśmy taki okres 7-8 tygodni łącznie na odpoczynek i przygotowania. Moim zdaniem to jest niezbędne, aby zbudować nowy system i zacząć tak funkcjonować. Obecnie jest bowiem tak, że w europejskich pucharach reprezentują nas kluby, które często do ostatnich kolejek ligowych muszą walczyć o swoje. I marne efekty tego oglądamy później na boiskach Europy. Przez sztuczność ligi - mówi w wywiadzie dla związkowego portalu "Łączy nas Piłka".
Wcześniej jednak, gdy naszym drużynom nie szło w pucharach, argumentowano, że kluby grają za mało i są słabo przygotowane do poważnych wyzwań. Mówiąc wprost - każdy system dla polskich klubów jest zły, jeśli są słabe i dobry jeśli są mocne.
ZOBACZ Kluby chcą rozmowy, Boniek pisze o przepychankach
Co ciekawe, gdy w 2012 roku szefowie ESA, Bogusław Biszof i Maciej Wandzel, zaproponowali zmiany w systemie i wprowadzali system ESA37, PZPN był jego wielkim zwolennikiem. Zobaczmy jak przez lata ewoluowały poglądy Bońka w tej sprawie.
2013: "Wierzę, że zmiany w ekstraklasie (ESA37 z podziałem punków) od przyszłego sezonu będą korzystne dla klubów, piłkarzy i kibiców. Polscy zawodnicy powinni grać więcej, aby zbliżyć się poziomem do najlepszych w Europie"
2013: "Propozycja powołania ekstraklasy 18-zespołowej jest dziwna"
2015: "Robienie 37. kolejek ekstraklasy bez podziału punktów nie ma sensu"
2017: "Mamy poważne wątpliwości co do idei podziału punktów"
2020: " Nie oszukujmy się, system ESA 37 poniósł fiasko, zaszkodził. Trzeba przywrócić normalność. W Ekstraklasie są siły, które bronią się przed osiemnastozespołową ligą, bo to powoduje inny podział finansowego tortu".
CZY PZPN MOŻE ZMIENIĆ SYSTEM
Tego do końca nie wiemy, bo podobnej sytuacji nigdy nie było. W umowie między związkiem a Ekstraklasą istnieje zapis, że PZPN może zmienić rozgrywki po uzgodnieniu z klubami. Związek co prawda wysłał do klubów ankietę, ale czy to można nazwać uzgodnieniem z klubami? Mamy więc sytuację bez precedensu, szykuje się ciekawa dyskusja. Kluby nie chcą wojny a Ekstraklasa dostosuje się do decyzji, bo po to jest. Więc wiele wskazuje na to, że Boniek osiągnie swoje i będziemy mieli kolejną "reformę" rozgrywek. Sam Boniek napisał mi na Twitterze: "Mam nadzieję, ze przez następne 20 lat nikt tego już nie dotknie ( to jest możliwe przy Esa 34), bo będzie normalnie". Jakie są szanse, że faktycznie tak będzie? Przypomnijmy - ponownie - zmiany systemu rozgrywek od sezonu 1998/99:
1998/99 zmniejszenie ligi z 18 do 16 drużyn
2000/01 wprowadzenie barażu dla 14. zespołu ligi
2001/02 podział rozgrywek na grupy A i B oraz mistrzowską i spadkową
2002/03 powrót do klasycznej ligi 16-zespołowej, ale dwie drużyny spadają a 3 grają baraż
2003/04 liga 14-zespołowa, 2 drużyny spadają, jedna gra baraż
2004/05 jedna drużyna spada, jedna gra baraż
2005/06 liga 16-zespołowa, jedna spada, jedna gra baraż
2006/07 dwie drużyny spadają (dwie karnie zdegradowane)
2013/14 podział po sezonie zasadniczym na grupy mistrzowską i spadkową plus podział punktów w fazie finałowej
2017/18 likwidacja podziału punktów w fazie finałowej
2019/20 spadają trzy drużyny
2021/22 powrót do ligi 18-zespołowej
Jaka jest szansa, że przez 20 lat nikt nie będzie gmerał przy regulaminie? Raczej marna, bo naturą polskiego działacza jest mieszanie herbaty bez cukru i przelewanie z pustego w próżne. Ewentualnie odwrotnie.