Najkrótszy kawał świata: Siedzą sobie polscy działacze piłkarscy, myślą i w końcu któryś mówi: "Zróbmy reformę Ekstraklasy".
Boki zrywać. Jak dowiadujemy się z portalu Sport.pl, PZPN naciska na reformę PKO Ekstraklasy. Teraz miałaby ona liczyć 18 zespołów. Co to zmieni? Nie wiadomo. Ale zróbmy "reformę". Piszę w cudzysłowie, bo przecież reforma w zamyśle ma coś poprawić. A czy kolejna zmiana liczby drużyn w lidze coś poprawia? Czy raczej jest to zmiana dla zmiany?
Oczywiście kolejni reformatorzy zmieniając liczbę drużyn tłumaczą, wyjaśniają, że to albo uatrakcyjnienie rozgrywek, albo powrót do normalności. Trudno już nadążyć z czytaniem wszystkich tych rozsądnych argumentów.
ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Maciej Szczęsny: Nie będzie łatwo, ale nie ma co rzucać się ze skały
Prześledźmy jak to wyglądało od 1998 roku
1998/99 - zmniejszenie ligi z 18 do 16 drużyn
2000/01 - wprowadzenie barażu dla 14. Zespołu ligi
2001/02 - podział rozgrywek na grupy A i B oraz mistrzowską i spadkową
2002/03 - powrót do klasycznej ligi 16-zespołowej, ale dwie drużyny spadają a 3 grają baraż…
2003/04 - liga 14-zespołowa, 2 drużyny spadają, jedna gra baraż
2004/05 - jedna drużyna spada, jedna gra baraż
2005/06 - liga 16-zespołowa, jedna spada, jedna gra baraż
2006/07 - dwie drużyny spadają (2 karnie zdegradowane)
2013/14 - podział po sezonie zasadniczym na grupy mistrzowską i spadkową plus podział punktów w fazie finałowej
2017/18 - likwidacja podziału punktów w fazie finałowej
2019/20 - spadają trzy drużyny
2021/22 - powrót do ligi 18-zespołowej
Co dalej? Trudno powiedzieć, ale bazując na doświadczeniu można przewidzieć ze sporym prawdopodobieństwem, że znajdzie się kolejny wielki reformator, który przeprowadzi kolejną wielką reformę, która pozwoli mu zaistnieć w zbiorowej świadomości. W końcu formuła rozgrywek jest zmieniana średnio częściej niż co dwa sezony. Ktoś kiedyś powiedział: "Nie ma nic łatwiejszego niż rzucanie palenia, rzucałem już 100 razy". Otóż jest coś łatwiejszego, to "reformowanie" Ekstraklasy.
W poważniejszych piłkarskich krajach każdy już zorientował się, o co w tym wszystkim chodzi. Jedyna słuszna reforma to poprawa jakości trenerów, piłkarzy. A więc edukacja, szkolenie. Tak, by za 10 lat polski trener liczył się w Europie, żeby był regularny dopływ klasowych młodych zawodników do klubów ligowych a kluby z najlepszych ligi zachodnich sięgały chętniej po polskiego piłkarza. Żeby był on lepiej wyszkolony technicznie, lepiej czytał grę, dostosowywał się do światowych trendów.
Do tego musi dojść mądrzejsze zarządzanie klubami, lepszy skauting i tak dalej. Bez tego nie będzie postępu, a przecież jest to proste choć wymaga wielkiego nakładu pracy.
ZOBACZ: Wielkie kluby nie chcą polskich piłkarzy
Ale czy to dotrze do kibicowskiej społeczności? Czy zrobienie czegoś, co ma przynieść efekty za wiele lat odniesie zamierzony efekt PR-owy? Czy pozwoli zaistnieć wielkiemu reformatorowi jako zbawicielowi futbolu tu i teraz? Pewnie, że nie. Lepiej zmienić przepis. Nic to nie kosztuje.
ZOBACZ Dlaczego Polacy nie chodzą na mecze
Rzucamy kibicom ochłap i niech się zabijają. Jak jest 16 drużyn, zróbmy 18, jak będzie 18, zróbmy 16, podział punktów, bez podziału punktów. Nie ma bardziej zastępczej dyskusji w polskiej piłce nożnej, niż kolejna "reforma Ekstraklasy". A tymczasem nasza liga szoruje po dnie. W kolejnym rankingu UEFA będziemy na 32, miejscu.
Jesteśmy jednym z największych krajów w Europie, mamy wysoki jak na tę cześć kontynentu kontrakt telewizyjny, jesteśmy w dwudziestce krajów na świecie posiadających najwięcej zarejestrowanych zawodników w różnych rozgrywkach. Wszystko, by liczyć się w futbolu. Tymczasem za nami są już tylko małe i malutkie kraje, kompletnie nieliczące się w piłce, Liechtenstein, Armenia, Litwa, Luksemburg i tak dalej. Niżej spaść się po prostu nie da. To już nie problem, to wstyd.