Kontrowersyjny zapis w przetargu na murawę na Narodowym prawdopodobnie zniknie
Przetarg na murawę na stadionie PGE Narodowym zostanie rozstrzygnięty prawdopodobnie kilka dni później niż planowano. To wynik zmiany w specyfikacji.
Dlatego nowy prezes PGE Narodowego, Włodzimierz Dola, podjął szereg działań, by najbliższy przetarg był bardziej przejrzysty. Zapowiedział też kontrole, które mają nie dopuścić do powtórki z zeszłego roku.
Jak jednak odkryliśmy, w wymogach przetargu znalazł się zapis mówiący o tym, że startująca firma musi mieć na koncie montaż i demontaż na co najmniej dwóch obiektach powyżej 16 tysięcy widzów. Problem polega na tym, że jedyną polską firmą, która spełnia te kryteria jest... Trawnik Producent, z powodu którego doszło do wielkiej zeszłorocznej afery.
ZOBACZ WIDEO: Artur Wichniarek skomentował transfer Krzysztofa Piątka. "Nie wiem, czy to jest dla niego dobre miejsce"W czwartek zapytanie w tej sprawie wysłała firma Tamex z Warszawy. Według naszych informacji władze PGE Narodowego w poniedziałek lub wtorek zniosą kontrowersyjny zapis. A to oznacza, że zmieni się termin składania ofert. Początkowo oferty miały spływać do 12.02 do godziny 12. Tego samego dnia miało dojść do rozstrzygnięcia przetargu. W obecnej sytuacji termin zostanie przesunięty o kilka dni.
ZOBACZ Prezes PGE Narodowego chce mieć najlepszego greenkeepera w Polsce
Rozmawialiśmy z przedstawicielami kilku czołowych firm na temat przetargu. Kwota, której PGE Narodowy nie chce przekroczyć za dwukrotny montaż i demontaż murawy oraz pielęgnację, to 215 tys. euro, czyli około 920 tysięcy złotych. Można jednak przyjąć, że zamknięcie się w tej kwocie będzie niemożliwe. Według szacunkowych wyliczeń zrealizowanie inwestycji przy niewielkim zarobku to koszt w granicach 1,3 mln złotych. - Jeśli chcemy wykonać to na standardach podanych w specyfikacji, to koszt będzie znacznie wyższy, nawet 1,8 mln złotych - mówi nam właściciel jednej z firm.
ZOBACZ Upadek króla trawy - wielka afera a PGE Narodowym
Wyliczenie jest proste. Koszt samej murawy to każdorazowo około 80-110 tys euro, do tego dochodzi dwukrotne położenie i zdjęcie warstwy wegetacyjnej, czyli około 40 tys. euro, praca ludzi i utylizacja. A jest jeszcze zarobek firmy.
- A co jeśli przyjedzie mi z kontrolą gość o 23 i pracownik go nie wpuści? Dostanę karę w wysokości wysokości około miliona złotych. Nie jestem przekonany, czy ktoś na to pójdzie - mówi nam jeden z szefów dużych firm.
Jednak z trzech firm, z którymi rozmawiamy, dwie zapowiadają przystąpienie do przetargu, a jedna mocno się waha. Oczywiście może być tak, że firma posiada własną plantację i wtedy ma mniejsze koszty trawy, jednak wciąż nie ma możliwości, by wyrobić się w granicach podanych przez PGE Narodowy. Dlatego można przypuszczać, że władze stadionu będą musiały sięgnąć głębiej do kieszeni.