Słowacja powinna iść śladem Polski - rozmowa z Janem Muchą, bramkarzem Legii Warszawa i reprezentacji Słowacji

Dziś Jan Mucha to bezsprzecznie numer jeden wśród bramkarzy polskiej ekstraklasy. Kiedy przychodził do Legii był postacią zupełnie anonimową. Dziś dopytuje się o niego mistrz Francji. On sam nie wyklucza jednak pozostania w Warszawie. - Bo wrosłem w wasz kraj. Czuję się legionistą - zapewnia reprezentant Słowacji.

Sebastian Staszewski: To jak wreszcie jest z tym transferem? Odchodzisz czy zostajesz w Legii? Rzekomo zainteresowane tobą były Tuluza, Grenoble Foot 38 i Girondins Bordeaux.

Jan Mucha: - Sprawa transferu była poważna. Prasa we Francji się o tym rozpisywała. Do zmiany klubu jednak nie doszło i byłem lekko zawiedziony. Mam ambicję grać w lepszych ligach niż polska. Mam też jednak roczny kontrakt z Legią i temu klubowi podlegam. Jak ktoś chce Muchę niech najpierw zapłaci Legii.

Obecnie temat transferu do Francji wydaje się być zamkniętym. Liczysz na kolejne zainteresowania?

- Nie mam pojęcia. Wszystko może się zdarzyć. Z samego zainteresowania nie ma transferów. Do tego daleka droga. Mam nadzieję, że porozmawiamy z dyrektorem Mirosławem Trzeciakiem o przedłużeniu umowy i zobaczymy co z tego wyniknie. Nie jest wykluczone, że zostanę w Warszawie.

A inne możliwości niż liga francuska istnieją?

- Pewne sygnały były. Może coś z Wysp Brytyjskich. Jest jednak określona kwota, którą trzeba za mnie zapłacić i to ogranicza pewne ruchy.

To kwota to dwa miliony euro?

- Dokładnie.

Pozostał ci jeszcze rok kontraktu. Prowadzisz rozmowy mające na celu przedłużenie umowy?

- Gadałem z trenerem Urbanem i wiem, że on chce abym grał w klubie. Konkretnych rozmów z Trzeciakiem jeszcze nie było. Wszystko w rękach mojego menedżera. Niech wykonuje swoją pracę.

Czyli to, że zostaniesz w Warszawie na dłużej niż rok jest możliwe?

- Oczywiście, że możliwe. Mam świetnego trenera, z którym idealnie mi się współpracuje. Kilka razy powtarzałem, że uwielbiam Polskę. Jeżeli będzie tak, że zostanę na Łazienkowskiej nie będzie problemu. Sprawa jest jednak otwarta.

Dla Legii dużym problemem może być jednak utrata lidera zespołu.

- Nie chcę oceniać siebie. Znam swoje miejsce i nie wychodzę przed szereg. W każdym kolejnym meczu muszę pokazywać swoją klasę. Przechwałki w gazetach kończą się wtedy, kiedy rozgrywasz jeden słabszy mecz. Więc wolę za dużo nie mówić (śmiech).

Kiedyś Artur Boruc powiedział, że jedną z osób, którą w ciemno zabrałby do Glasgow jest trener Krzysztof Dowhań.

- Ja mam oczywiście podobne zdanie. Z trenerem mam znakomite relacje. Nie chodzi jednak tylko o treningi. Dowhań pasuje mi jako człowiek. Jest moim psychologiem. Jemu zawdzięczam najwięcej. Do końca życia będę pamiętał jak wiele dla mnie zrobił.

Jest na Słowacji jakiś bramkarz, którego trenerowi Dowhaniowi poleciłbyś z czystym sumieniem?

- A jest taki bramkarz. Ma 22 lat, jest powoływany na kadrę Słowacji. Nazywa się Lubos Kamenar. Niestety jest już sprzedany. Przeszedł z Patrzałki do francuskiego FC Nantes. Niby to spadkowicz z Ligue 1, ale za rok pewnie wrócą do pierwszej ligi. Bardzo ciekawy chłopak.

Kostianty Machnowskij i Wojciech Skaba są w stanie zastąpić w bramce Jana Muchę? Dziś wydaje się mimo wszystko, że obaj są o jedną klasę słabsi.

- Myślę, że obaj są w stanie bronić w bluzie z numerem jeden. Dwa lata temu kibice mówili, że jestem za słaby, aby grać w Legii. Siedziałem na ławce. Fabiański odszedł, do składu wskoczyłem ja. Dziś chwalą mnie, że jestem najlepszym bramkarzem w lidze.

Bo jesteś.

- Ja tak nie mówię. U ciebie jestem najlepszy a u kogoś innego dziewiąty. Każdy ma swoje zdanie i ja je szanuję. Nikt we mnie nie wierzył a jednak dałem sobie radę. Legia to wyjątkowy klub. Zawsze miał świetnych bramkarzy. Po Borucu był "Fabian". Po "Fabianie" bronię ja. Przyjdzie też czas na Wojtka i "Kostka". I moim zdaniem, kiedy przyjdzie im bronić dadzą sobie radę.

Nie trudno zauważyć, że jesteś jednym z ulubieńców trybun przy Łazienkowskiej. Czujesz się już legionistą?

- Wielu ludzi mówi, że nigdy nie będę Polakiem i nigdy nie będę legionistą. A to dlatego, że jestem obcokrajowcem. Powiem to i nie obchodzi mnie czy kibice mi uwierzą. Czuję się Polakiem i czuję się legionistą. W paszporcie mam wpisane: Słowacja i jestem Słowakiem. Dla Polski nigdy nie zagram. Ale wrosłem w ten kraj. Wrosłem w Polskę. Legia dała mi szansę i jako piłkarz Legii awansowałem do reprezentacji. Jeszcze się nie żegnam z Warszawą. Ale jeżeli tak się kiedyś stanie obiecuję, że jeszcze nie raz odwiedzę wasz kraj.

Wywalczyłeś miejsce w bramce reprezentacji Słowacji. Jak na zawodnika z polskiej ekstraklasy to spore osiągnięcie.

- Czekałem na to miejsce pół roku. I teraz go nie oddam. Będę dawał z siebie wszystko. Nasz zespół jest młody i głodny sukcesu. Chcę być jego częścią.

Trener Vladimir Weiss powiedział kiedyś, że jeżeli nie zmienisz klubu nie zostaniesz pierwszym bramkarzem kadry. Klubu nie zmieniłeś do dziś a na mecze eliminacji do MŚ wychodzisz w pierwszym składzie. Wygryzłeś z bramki Stefana Saneckyego z Ankarasporu.

- Faktycznie tak trener kiedyś mi powiedział. Nie dziwię się mu, bo on chce mieć po prostu silną kadrę. Jego zdaniem liga turecka jest silniejsza, więc bramkarz, który tam broni musi być z założenia lepszy. Ale tak nie jest. I trener to zrozumiał.

Dla młodych zawodników możesz być wzorem. Zaczynałeś jako postać anonimowa a dziś dopytuje się o ciebie mistrz Francji.

- Miło, że tak sądzisz. Prawda jest taka, że mając wielki talent można osiągnąć sporo. Ale pracą na treningach i profesjonalizmem jeszcze więcej. Pracuję jako piłkarz. Jestem dobrze opłacany. Robię to, co kocham. Uwielbiam trenować. Dlaczego miałbym lenić się na treningach?

Coraz częściej pojawiają się głosy, że byłbyś idealnym kandydatem na kapitana.

- Kiedyś zagrałem jeden mecz, jako kapitan i na pewno był to fajne przeżycie. Był tylko jeden problem. Ciężko było mi rozmawiać z arbitrem, bo czasami dzieliło nas... 80 metrów. Kapitan powinien jednak umieć wywierać wpływ na sędziego. Bramkarzowi ciężko spełnić ten warunek. Jest wielu bramkarzy - kapitanów, ale trener Urban woli jednak piłkarza z pola. I ja to rozumiem.

Porozmawiajmy może o eliminacjach do Mistrzostw Świata, które w 2010 roku odbędą się w RPA. Dziś wygląda na to, że na Mundialu zadebiutuje reprezentacja Słowacji.

- Każda drużyna ma przed sobą ciężkie spotkania. W grupie nie ma potentatów, są wyrównane zespołu. Słowacja ma młody team i nikt nie widział w nas kandydatów do awansu. Prowadzi nas znakomity, ambitny trener, który pracował w Rosji a z Artmedią Petrzałka awansował do Ligi Mistrzów. Mamy także kilka gwiazd takich jak Hamsik czy Skrtel. Wreszcie ten zespół ma spore szanse osiągnąć poważny sukces. I atmosfera jest świetna.

Wydajecie się murowanymi kandydatami do awansu.

- Każda drużyna oprócz Słowacji ma jakieś problemy. Polska nie jest w rewelacyjnej formie, Czechom rozpadła się połowa kadry i mają bałagan z trenerami. Słowenia też przeżywa mały kryzys. Może i faktycznie nasze szanse są duże. Trzeba jednak wygrać, co jest do wygrania i wtedy będzie pewność, że można rezerwować samolot do Południowej Afryki.

Wiesz, że jeżeli wyjedziesz na Mistrzostwa Świata, jako zawodnik Legii będziesz pierwszym obcokrajowcem, któremu się to udało.

- Poważnie? Myślałem, że było już kilka takich przypadków (śmiech). Kurczę, fajna sprawa. Może uda mi się zapisać w historii waszej piłki. Ale do tego droga jeszcze daleka. Wrzesień da najważniejsze odpowiedzi.

Właśnie 5 września gracie w Bratysławie z reprezentacją Czech. Po zwycięstwie 2:1 w Pradze nikt na Słowacji pewnie nie bierze pod uwagę innego scenariusza niż wygrana.

- Na stadionie będzie 35 tysięcy ludzi. I każdy w głowie będzie miał tylko jedno: pokonać Czechów. Uwierz, że gra pod takim ciśnieniem do łatwych nie należy. Ale wierzę, że damy radę. Wreszcie gdzieś awansujemy. Szczególnie cieszy to, że wielu reprezentantów to młodzi piłkarze. Ja jestem jednym ze starszych.

Może więc rozpoczyna się złota era w historii słowackiego futbolu?

- Obyś to wykrakał (śmiech).

Na Słowacji numerem jeden jest hokej, więc może po dobrym występie na Mistrzostwach Świata obudzi się w Słowakach futbolowy bakcyl.

- Strasznie na to liczę. Kasa idzie głównie na ten hokej. Piłkarska liga jest jedną z najsłabszych w Europie. Taka jest prawda. A jednak są tam bardzo utalentowani piłkarze. Dużo Słowaków odchodzi do Bundesligi, na Zachód. Może jeżeli uda nam się coś zdziałać w Afryce stadiony zaczną się wypełniać. Ale tu pojawia się drugi problem... Nie mamy stadionów.

A to zupełnie tak jak my.

- (śmiech) Tylko u was się budują a nasz stadion narodowy powstaje i powstaje i powstać nie może. Stadion Slovana ma być zburzony a na jego gruzach na powstać nowy obiekt. W Polsce też mieliście sporo problemów a jednak daliście sobie radę. Pomału, bo pomału, ale korupcja została zwalczona. Zespołom rosną budżety. Stadiony także się budują. Masz przykład Legii. Kiedy budowa zostanie zakończona będziemy mieli w stolicy fantastyczny obiekt. Fajnie gdyby Słowacja poszła polskim śladem.

Fajnie byłoby także gdyby polskie kluby zaczęły wreszcie dokładnie penetrować waszą ligę. Bo zamiast do Polski słowackie talenty uciekają do innych lig.

- Kiedyś się zastanawiałem, dlaczego tak niewielu Słowaków gra u was. Przecież to powinien być naturalny kraj do poszukiwań. Wielu młodych piłkarzy to chłopcy ze wsi. Oni marzą o wyjeździe. I nie ważne czy to Niemcy czy Polska. Jeżeli ktoś dostrzeże ich w dobrym momencie są spore szanse na ich pozyskanie. Przecież nasi piłkarze nie kosztują tyle, co juniorzy Partizana Belgrad, gdzie negocjacje zaczynają się od miliona euro. Ja naprawdę polecam młodych Słowaków.

Korespondencja z Jennersdorfu, Austria.

Komentarze (0)