Liga Mistrzów. Atletico Madryt - Liverpool: Diego Simeone - kult brzydoty

Wydaje się, że wygranie z Liverpoolem jest dziś prawie niemożliwe. Ale przecież nie ma większego specjalisty w piłce od rzeczy nierealnych niż Diego Simeone, trener Atletico Madryt.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Diego Simeone Getty Images / Pablo Morano/MB Media / Na zdjęciu: Diego Simeone
Przez lata ludzie kochali Diego Simeone. Może dlatego, że wepchnął się siłą do świata zdominowanego przez FC Barcelonę i Real Madryt, stworzył trzecią siłę Europy, gdy nikt na to nie liczył. Była to niezwykle romantyczna historia. Dopiero z czasem ludzie zaczęli zwracać większą uwagę na styl Atletico Madryt i zaczęli zdawać pytania.

Ze Słownika Języka Polskiego: "Turpizm - nurt w literaturze i sztuce, wyrażający się w szczególnym zainteresowaniu przedmiotami i zjawiskami nieestetycznymi". Gdyby dotyczyło to futbolu, należałoby dodać adnotację: "Za wybitego przedstawiciela tego kierunku uważa się Diego Simeone".

- "Cholo" Simeoe ma swoich krytyków, ale ma też potężną armię Pretorian, którzy doskonale pamiętają, co było wcześniej i jak bardzo odmienił on klub - zauważa Marcin Gazda, komentator Eleven Sport.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiesporcie: przewrotka sprzed linii pola karnego. Co za strzał!

No właśnie, zanim skrytykujemy Argentyńczyka, należy wrócić do przeszłości. Po tym, jak w sezonie 1995-96 Atletico zdobyło mistrzostwo Hiszpanii, nastąpiły lata średnie i chude, łącznie ze spadkiem z ligi. Poza okresem pracy Javiera Aguirre nie było się właściwie czym pochwalić. Oczywiście Atletico było klubem, który należało szanować, ale nie takim, którego trzeba było się bać. Era Simeone zmieniła wszystko. Argentyńczyk przyszedł w grudniu 2011 roku, gdy zespół zajmował 10. miejsce w lidze. Do tego odpadł z Albacete w Pucharze Króla. Nastroje były podłe.

Pierwszy sezon zakończył na 5. miejscu. To był jego jedyny sezon poza podium. Ale najważniejsze było wygranie w tym pierwszym sezonie Ligi Europy. To był sygnał dla wszystkich: "Atletico może wygrywać". Od tego czasu miał cztery razy 3. miejsce, dwa razy drugie i raz mistrzostwo. Do tego doszły dwa finały, półfinał, i ćwierćfinał Ligi Mistrzów. I dwa Superpuchary Europy. Nawet więc, gdy z czasem przybywało krytyków jego stylu, gdy coraz częściej zamiast "Cholismo" mówiono "Unocerismo" (od wyniku 1:0), Cholo mógł zapytać: "Które mamy miejsce w tabeli?".

Simeone dla magazynu "Coaches Voice": "Bez wątpliwości wygranie Ligi Europy wszystko rozpoczęło. Grupa od razu zrozumiała, czego chce. A chciała walczyć z najlepszymi. Wygrać w tym czasie ligę hiszpańską, rywalizując z Realem i Barceloną, wydawało się wtedy prawie niemożliwe. Przez dekadę te kluby stały się niewiarygodnymi potęgami, skupiały niebywałych graczy. Ale dzięki ciężkiej pracy, konsekwencji i wytrwałości, ale też znakomitym piłkarzom - bo bez znakomitych piłkarzy nie możesz osiągnąć tego, co my osiągnęliśmy - sprawiliśmy, że to co prawie niemożliwe, stało się możliwe".

A jednak Atletico przez te lata ewoluowało. Jego styl to zawsze była obrona totalna i szybki atak, dlatego Simeone ściągał zawodników, którzy przemieszczali się jak małe bolidy. Przez 7 pełnych sezonów pracy Cholo, drużyna nigdy nie straciła w lidze więcej goli, niż miała meczów. Średnia puszczonych goli to 0,68 na mecz. Przez te 7 sezonów tylko jeden raz zdarzyło się, by ktoś miał skuteczniejszą defensywę. Była to Barcelona w sezonie 2014/15. Niemal do perfekcji drużyna Simeone doszła w sezonie 2015/16, gdy straciła ledwie 18 goli.

Ale z czasem zaczął bardziej stawiać na atak pozycyjny, pojawiło się więcej rozegrania, spokoju w środku. Ciężko powiedzieć, czy to odzew na krytykę czy też naturalna ewolucja zespołu.

To też na pewno efekt podejścia Simeone: "W piłce nożnej nie możesz się zatrzymać i napawać się tym, co osiągnąłeś. Gdy ty śpisz, ktoś inny pracuje".

Marzenie spełniło się w ostatniej kolejce ligowej, na Camp Nou w Barcelonie. Atletico potrzebowało remisu do tytułu, Barca musiała wygrać. I prowadziła do przerwy po golu Alexisa. Zaraz po zmianie stron wyrównał Diego Godin. Gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni, Simeone i jego asystent, German Burgos, zaczęli się śmiać. Ze szczęścia.

W tym sezonie Atletico jest krytykowane mocno przez fanów, dawno nie szło mu na tym etapie tak słabo. Mianowicie zajmuje... 4. miejsce. Na pewno oczekiwania z biegiem lat się zmieniły, bo Atletico jest dziś bardzo bogatym klubem. Przecież sam Simeone z pensją przekraczającą grubo 20 milionów euro rocznie jest najlepiej zarabiającym trenerem na świecie. Hitem okna transferowego było kupienie za 120 milionów euro Joao Feliksa z Benfiki.

Trzeba jednak pamiętać, że wielu kluczowych zawodników odeszło. Antoine Griezmann do Barcelony, Lucas Hernandez do Bayernu, Rodri do Machesteru City, Diego Godin do Interu, Felipe Luis do Flamengo, Juanfran do Sao Paulo. O ile za trzech pierwszych klub zarobił 270 milionów euro, to trzej ostatni odeszli za darmo. Klub ma politykę, że nie przedłuża umów z 30-letnimi zawodnikami na więcej niż 2 lata.

- Nowi zawodnicy jeszcze nie zaskoczyli. Renan Lodi i Kristian Trippier, którzy przyszli na miejsce Felipe i Juafraa dostają indywidualne lekcje futbolu, czas potrzebuje Joao Felix, Piekielnie trudno zastąpić Diego Godina, który miał też ogromną osobowość – wylicza Marci Gazda z Eleven Sport.

Dziś Atletico Simeone postara się zatrzymać najlepszy obecnie zespół świata, Liverpool Juergena Kloppa. Patrząc na to, co robi drużyna z Anglii w tym sezonie, jest to dla Cholo i jego "drużyny w przebudowie" misja prawie niemożliwa. Ale przecież w świecie futbolu nie ma większego specjalisty od rzeczy prawie niemożliwych.

ZOBACZ. BVB - PSG: Wszystkie oczy na Tuchela
ZOBACZ. Kto królem strzelców Ligi Mistrzów? Bukmacherzy typują Lewandowskiego

Kto awansuje do ćwierćfiału Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×