- Powołaliśmy specjalną komisję, której zadaniem będzie dokładne wyjaśnienie, kto stał za sobotnim skandalem oraz opracowanie zasad działania w przypadku rasizmu, antysemityzmu, seksizmu, homofobii i wszelkiego rodzaju wykluczeń na trybunach - powiedział Karl-Heinz Rummenigge, cytowany przez sport1.de.
- Wszyscy, którzy zostaną zidentyfikowani, muszą spodziewać się kary - dodał szef rady nadzorczej Bayernu Monachium.
Na razie nie wiadomo, jakie dokładnie będą kary. Bardzo prawdopodobny jest natomiast scenariusz, że grupy najbardziej zagorzałych kibiców mistrzów Niemiec otrzymają mniej stałych biletów. O to apelował na łamach niemieckich mediów były szef HSV i Bundesligi Heribert Bruchhagen.
ZOBACZ WIDEO: Rzeźniczak przesadził z tweetem o Lechu Poznań. "Przeprosiłem, bo ten wpis był nie na miejscu. Czasem trzeba ugryźć się w język"
Do tej pory klub starał się też na zasadzie dialogu porozumieć z najbardziej zagorzałymi grupami kibiców Bayernu. Po sobotnim skandalu w Hoffenheim może się to jednak zmienić.
- Jestem przyjacielem dialogu, ale tym razem on nie zadziałał. Jesteśmy na jednokierunkowej ulicy, na której kluby tylko dają, a fani biorą. Chodzi o demonstrowanie władzy. Chcą pokazać klubom, że rządzą na stadionie - podkreśla Rummenigge.
I właśnie ograniczenie dla tych grup biletów ma sprawić, że będą mniej liczne, a dzięki temu zmniejszy się ich siła oddziaływania na trybunach.
Przypomnijmy, że w trakcie sobotniego spotkania Bundesligi w Hoffenheim pomiędzy miejscowym TSG 1899 i Bayernem, kibice gości wywiesili obraźliwe transparenty pod adresem Dietmara Hoppy, szefa Hoffenheim i Niemieckiego Związku Piłki Nożnej (DFB). "Wszystko po staremu. DFB łamie słowo. Hopp był i będzie sku***" - napisali pseudofanii na banerach.
Sędzia dwukrotnie przerywał mecz. Ostatecznie udało się dokończyć spotkanie, ale w ramach protestu piłkarze przez ponad 10 minut grali dosłownie "na stojąco" (zobacz TUTAJ).
Czytaj także: Puchar Niemiec. Schalke stawia kibicom ultimatum. Jeden incydent i piłkarze zejdą z boiska