- Członek naszej drużyny miał gorączkę, więc w klubie zarządzono, że wszyscy zostajemy w domach przez tydzień. Potem okazało się, że ta osoba nie jest zakażona koronawirusem, byliśmy jednak bezpieczni - opowiada Holender na łamach "De Stentor".
Mickey van der Hart uważa, że Polacy nie lekceważą zagrożenia. - Nie ma oficjalnych zakazów, ale porównuję to z Holandią i tam ludzie masowo chodzą na plażę czy do lasów. Tu jest inaczej, ludzie traktują sprawę bardzo poważnie.
Bramkarz "Kolejorza" nie wróci na razie do ojczyzny. - Gdybym chciał, byłoby to możliwe, ale ponowny przyjazd do Polski wiązałby się z dwutygodniową kwarantanną. Dlatego nie zamierzam tego robić.
Lech zadbał, by jego zawodnikom w czasie przerwy w rozgrywkach niczego nie brakowało. - Kompleks, w którym mieszkam, sąsiaduje z hotelem. To wszystko jest połączone, więc otrzymuję posiłki z hotelu. Klub się o nas troszczy. Dostarczono piłkarzom sprzęt fitness. Mam rower na balkonie i w ten sposób mogę trenować na świeżym powietrzu - przyznał.
W piątek Ekstraklasa SA zdecydowała, że rozgrywki będą zawieszone do 26 kwietnia włącznie.
Czytaj także:
Walkower, machlojki, powtórzony mecz i wielkie emocje poza boiskiem - tak o mistrza walczono w 1929 roku
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"