Koronawirus. Marek Wawrzynowski: Pakiet pomocy PZPN tylko dla największych graczy (felieton)

Agencja Gazeta / Jakub Orzechowski / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
Agencja Gazeta / Jakub Orzechowski / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

PZPN ogłosił program, który ma uratować polską piłkę. Niestety, program jest przeznaczony tylko dla największych graczy, mali zostali na lodzie. Po drugie związek dopisał do pakietu kwoty, które i tak miał wypłacić. Miało być pięknie, jest niesmak.

W tym artykule dowiesz się o:

Pakiet pomocy dla klubów z PZPN to koło ratunkowe rzucone dla dużych klubów i piłki seniorskiej. Niestety, ogromna część piłki młodzieżowej nie została w pakiecie uwzględniona. Związek odwrócił się plecami od szkółek młodzieżowych i powiedział "radźcie sobie sami". To może kosztować polską piłkę o wiele więcej niż wszystkim się wydaje.

Związek ogłosił hucznie, że przeznaczy na pomoc 116 milionów złotych, ale faktycznie jest to kolejna PR-owa zagrywka. Spora część tej pomocy to koszt, który związek i tak miał ponieść.

Na przykład w ramach programu Pro Junior System wypłaca klubom za wystawianie młodzieżowców 18,1 mln złotych. Bardzo fajnie ale w programie pomocy czytamy, że nie dość, że wypłaci za ten sezon to jeszcze za następny. A więc to już 36,2 mln złotych. Utrzyma też plan rozwoju piłki kobiecej, który już był zatwierdzony. To 7,6 mln złotych, które mieli wypłacić. I wypłacą. Ale czy to pomoc? No chyba nie. Mamy już 43,8 mln złotych. Dodatkowo za Puchar Polski wypłacą nie 6 jak ostatnio ale 10 milionów złotych. Dlaczego więc aż 10 zostało wliczonych do programu pomocy a nie 4? Mamy już 47,8 mln złotych. To kwoty, które PZPN i tak by wypłacił. Pomoc dla małych klubów to tak naprawdę zwolnienie z opłat w wysokości 8,7 mln złotych. Czy można brak pobrania opłaty wliczyć do pomocy? Kwestia dyskusji, ale żeby nie było, że się czepiam, doliczmy je do programu pomocowego. Tak czy inaczej, związek wliczył do swojego pakietu aż 47,8 mln złotych, które i tak miał wypłacić. To manipulacja i to grubego kalibru.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Oczywiście nie jest aż tak źle. Są duże plusy pakietu. Po pierwsze związek mógł powiedzieć, że polska piłka to nie sprawa związku i nie pomóc w ogóle. A pomógł. Zacznijmy od piłki profesjonalnej i półprofesjonalnej. Tu PZPN trzeba zdecydowanie pochwalić. Związek przeznaczył 30 milionów złotych dla klubów PKO Ekstraklasy. To oczywiście sporo, każdy dostanie niecałe 2 miliony, ale przy rozsądnym gospodarowaniu środkami i ugodami z piłkarzami powinno to starczyć na długo.

To połowa środków, które miał przeznaczyć dla klubów ligowców Canal Plus w ostatniej transzy. Biorąc pod uwagę, że jeszcze uda się ten sezon dokończyć, choćby w lipcu i sierpniu, pomoc od związku pozwoli klubom przetrwać. Oczywiście to środki mają być przyznane od nowego sezonu, ale sama pewność otrzymania pomocy pozwoli inaczej funkcjonować.

Kluby z niższych lig, do czwartej włącznie podobnie, one nie są uzależnione od praw telewizyjnych, więc dla nich to zupełnie inna kwestia. Oczywiście mają spore zobowiązania, niektóre kontrakty, ale są to kontrakty na zupełnie innym poziomie.

Wiadomo, że każdy będzie miał kłopoty, nie da się tego ukryć. Ale to jest respirator, kluby złapią oddech, dostały czas na przeorganizowanie się. PZPN oczywiście zaznacza, że "przekazane środki mają pomóc zachować ciągłość szkoleniową w klubach, w szczególności w obszarze piłki juniorskiej i młodzieżowej".

Po pierwsze wiadomo, że to fikcja, a nawet gdyby nie, to zastanawia mnie jedna sprawa. Oto prosty przykład z terenu Warszawy. W stolicy działa m.in. wielka akademia młodzieżowa Escola Varsovia. Stworzył ją Wiesław Wilczyński, pochłonęła już 9 milionów prywatnych środków. Z tytułu transferów młodych zawodników Escola zapłaciła PZPN-owi grubo ponad 100 tysięcy złotych. To 4 procent od transferu. Jak ma się czuć właściciel klubu wiedząc, że związek pomógł jego konkurencji a jemu nie? Czy związek biorąc bezwstydnie kasę od Escoli uważał, że jest ona pełnoprawnym członkiem a teraz gdy kasę trzeba dać, uważa, że już nie jest?

Klubów zajmujących się tylko i wyłącznie szkoleniem młodzieży jest w Polsce pełno. Przykładowo warszawski STF Champion Marcina Mięciela i Macieja Bykowskiego, inwestycja, która pochłonęła milion złotych prywatnych środków, ma dziś 15 tysięcy stałych kosztów, które musi ponosić bez względu na to, czy rodzice płacą składki czy nie.

To dwa dość medialne przykłady ale takich małych klubów i klubików jest cała masa. Część z nich przetrwa, część nie. Na dziś wygląda to tak, że państwo wysyła statek mający ratować rozbitków. Statek podpłynął do wyspy, na której się zgromadzili. Najbogatszych umieścił w ekskluzywnych kajutach, mniej zamożnych dał gdziekolwiek, ale zdecydowaną większość zostawił z przekazem: "radźcie sobie sami".

Oczywiście wiele z tych klubów nie poniesie wielkich kosztów, bo odchodzi im wynajem boisk czy opłacanie trenerów, ale wiele znajdzie się w sytuacji skrajnej. PZPN jako stowarzyszenie zrzeszające tysiące klubów z całej Polski zawiódł tych, którzy najbardziej liczyli na jego pomoc. Przesadza? Właśnie nie, warto zauważyć jak bardzo zmieniła się struktura piłki nożnej w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat. Kiedyś sprawa była prosta. W Otwocku grał OKS Otwock, w Piasecznie MKS (akurat nazwy się zmieniały), w Legionowie Legionovia, a w Kobyłce Wicher. Wiele klubów (nie mówię, że akurat te) przez lata zaniedbywało szkolenie, trenerzy mogli liczyć na kilkaset złotych za pracę, więc zaczęły powstawać szkółki prywatne. Dziś właśnie małe szkółki prywatne to podstawa całej piramidy szkolenia.

Proszę bardzo, mój syn trenuje w jednym z podwarszawskich klubów w roczniku 2011. W Warszawie w I i II lidze w tym roczniku jest w sumie 36 drużyn. Tylko 12 z nich (a właściwie 9, bo w trzech przypadkach to rezerwy) może liczyć na pomoc związku wg ogłoszonego pakietu. Pięć ma drużyny poniżej 4 ligi zaś większość, bo aż 19, to kluby, które nie mają sekcji seniorskich.

Oczywiście można wyjść z założenia, że życie nie znosi próżni, więc jeśli padnie jeden klubik, to powstanie drugi. Ale to oznacza wieloletnią wyrwę w procesie szkolenia. Może być też tak, że kluby mające problemy finansowe będą cięły koszta a to oznacza, że usługi nie będą tak wysokiej jakości. Np. wiele lat zmierzaliśmy do tego, by jeden trener przypadał na 12 osób, ale dziś będzie to 20, bo niestety w Excelu musi się zgadzać.

Mam do związku spory żal o podział w tym pakiecie pomocowym. Myślę, że podobne odczucia mają właściciele szkółek, którzy dziś często zostali bez środków do życia i będą zastanawiali się, czy ciągnąć ten biznes, czy to się w ogóle opłaca.

Tak sobie myślę, gdyby PZPN te 47,8 mln złotych, które sobie wpisał do pakietu pomocy, a które z pakietem pomocy nie mają nic wspólnego przeznaczył do szkółek, rozwiązałby wiele problemów, z którą zmierzy się w następnych miesiącach piłka młodzieżowa. Szkoda, że tak wyszło, ale jak pisze wielu internautów: przecież mogli nic nie dawać, a dali. To akurat prawda.

Marek Wawrzynowski 

ZOBACZ Zawodnicy muszą się poświęcić dla dobra piłki

ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: