W sieci ostatnio furorę robi serial "Niekochani" (autorem jest kanał - "Łączy Nas Piłka"), który przedstawia piłkarską reprezentację od wnętrza.
Michał Listkiewicz, były szef PZPN, nie zgadza się z przyjętą tam narracją, że trener Jerzy Brzęczek ma trudne życie poprzez krytykę mediów i kibiców.
- I Janasowi, i Engelowi mocno dokuczano, podobnie jak Beenhakkerowi podczas drugiego etapu jego pracy. Nawałce również. W mojej ocenie Brzęczek nie jest ani bardziej, ani mniej atakowany od nich. Wszyscy uważają, że selekcjonera można oceniać, podpowiadać mu, rozliczać - mówi w rozmowie z "Faktem".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Piłkarze przeznaczyli fortunę na walkę z epidemią. "Ci wielcy stanęli na wysokości zadania"
Listkiewicz jest zdania, że Zbigniew Boniek powinien Brzęczkowi wyjaśnić, jak działają media. Ten znakomicie się w tym odnajduje. - Zbyszek jest odwrotnym przykładem, lubi taką napieprzankę. Jurek powinien zrozumieć, że prawdziwy przeciwnik jest na boisku. Irlandia, Szwecja, Hiszpania - to ich rywale, a nie dziennikarze - komentuje.
- Przecież wszyscy siedzimy na tej samej gałęzi. Nawet dla tych najbardziej agresywnych dziennikarzy lepiej jest, gdy reprezentacja odnosi sukcesy. Wtedy więcej ludzi czyta ich teksty, słucha wypowiedzi - przyznaje były szef PZPN.
Kontrakt Brzęczka na prowadzenie reprezentacji Polski ważny jest do lipca tego roku, ale będzie obowiązywał także podczas jesiennych meczów Ligi Narodów UEFA. Od wyników, jakie Biało-Czerwoni osiągną w starciach z Holandią, Włochami oraz Bośnią i Hercegowiną, zależeć ma przyszłość Brzęczka na stanowisku selekcjonera kadry. Tak zadecydował Zbigniew Boniek.
Zobacz także:
Koronawirus storpedował wielki transfer Mbappe? Szokujące słowa byłej gwiazdy PSG
Bundesliga. Artur Wichniarek chwali nowego trenera Herthy. "Piątek ma nad innymi przewagę"