Wiem - zrobiło się ponuro, ale z powodu kolejnych zwiastunów zgonu łódzkich klubów muszę podnieść temat, który jest zgagą dla mojego serca, ze względu na przywiązanie do tamtejszego klimatu i wrażliwości na krzywdę skoncentrowaną na tym obszarze.
Zresztą po śmierci Michaela Jacksona problematyka pogrzebowa jest dość mocno eksploatowana, więc kolejny tekst na poziomie krypty nie powinien dziwić. Jakże agresywnie ciśnie się tu na usta Horacy ze swym "exegi monumentum". Tu należy chwilowo przystanąć. Będę oddawał honor największym.
Po pierwsze - swoje "non omnis moriar" wyżłobił na grobowcu w 2003 roku klub Piotrcovia Piotrków Trybunalski. Pamiętamy tę maszynę, której sternikiem był Antoni Ptak, z wizją drugiego Widzewa Łódź, ściągając do II-ligowego wówczas zespołu znanych piłkarzy: Tomasza Łapińskiego, Zbigniewa Wyciszkiewicza, Sławomira Majaka czy też trenera Franciszka Smudę. Na nic się to zdało, bo po jednym sezonie pełnym ogromnych aspiracji i jeszcze większego zawodu klub odfrunął wraz ze swym właścicielem do Szczecina, po drodze zmieniając nazwę na Pogoń.
Po drugie - Ceramika Opoczno, kolejna drużyna z województwa łódzkiego, która poczuła twarde obicie katafalku. Data śmierci: luty 2004. Wtedy to dobrodziej Mirosław Stasiak, pełniący w klubie niezliczoną ilość funkcji (piłkarz, prezes, sponsor, czarny koń, doradca trenera ds. kadrowych i inne) postanowił, niczym Mojżesz Izraelitów przez Morze Czerwone, przeprowadzić swoich piłkarzy przez morze łez opoczyńskich kibiców aż do Ostrowca Świętokrzyskiego, zasilając tamtejszy KSZO. W ten sposób zniknął kolejny II-ligowy klub, który wpadając w ręce prywatnego właściciela, pozostawił po sobie historię.
Po trzecie - RKS Radomsko, który przeniósł się "na łono Abrahama" w 2004 roku. Zespół ten, w przeciwieństwie do poprzedników, występował nawet w ekstraklasie przez jeden sezon (2002/2003), zaliczając jednak spadek. Z nazwą tej drużyny kojarzy się postać Tadeusza Dąbrowskiego, który z powodów politycznych wycofał się z działalności w RKS.
Tak oto na przestrzeni kilku lat upadły trzy czołowe kluby reprezentujące województwo łódzkie na szczeblu centralnym. Ich nekrologi wiszą jednak na fałdach mojego mózgu trwale przymocowane. Niestety to nie koniec smutnych informacji, bo w ostatnich dniach o kostnicę otarł się kolejny zespół, tym razem rodowity łodzianin, a mianowicie Łódzki Klub Sportowy. O jego życiu decyduje Komisja ds. nagłych PZPN. Jest to według mnie najgłośniejszy zespół decydentów (bo słowo "ekspertów" nie najlepiej tu pasuje) od czasu Komisji ds. Rywina, Orlengate czy tez PZU-gate. To właśnie oni rozstrzygają w kwestii przyznania licencji na grę w ekstraklasie tej zasłużonej drużynie o ponadstuletniej biografii, jaką jest ŁKS. Jeżeli decyzja z 15 lipca 2009 będzie podtrzymana, to czarny scenariusz o końcu żywota trzeba będzie odłożyć do lamusa. Głęboko należy w to wierzyć, bo gdyby ten klub nie otrzymał praw do gry na najwyższym szczeblu rozgrywkowym z przyczyn pozasportowych, mogłoby skończyć się to odłączeniem od respiratora i piłkarską eutanazją, a z tym zjawiskiem z pewnością szanowna komisja nie chciałaby być kojarzona.
Co więcej, na tym samym posiedzeniu rozpatrywana była również sprawa łódzkiego Widzewa, kolejnego sztandaru polskiej piłki. Na tej drużynie z kolei ciąży kara za korupcję, przez co klub, mimo awansu do ekstraklasy, musi nosić PZPN-owskie kajdanki, szukając sprawiedliwości wszędzie, gdzie tylko może, wysyłając odwołania od wyroku. Widzew jest akurat zespołem, który niezależnie do tego, czy będzie występował w najwyższej klasie rozgrywkowej czy na jej zapleczu, utrzyma się przy życiu. Ale... Z pewnością kara nie zadziała mobilizująco na zespół, który w niedawno zakończonym sezonie uzbroił się w armię piłkarzy, która miała mieszać szyki najlepszym batalionom ekstraklasy z Wisłą Kraków i Legią Warszawa na czele. Jeżeli zapał działaczy, sponsorów i zawodników Widzewa będzie nadal studzony przez ograniczenia prawne, wówczas cierpliwość może się skończyć, a wtedy...
Pozostał jeszcze ostatni reprezentant województwa łódzkiego z najwyższego szczebla ligowego - GKS Bełchatów. W tym przypadku możemy być spokojni o żywot w najbliższym czasie, aczkolwiek już dwukrotnie sponsor strategiczny, tj. PGE nosił się z zamiarem rezygnacji z finansowania tego klubu. Póki co problem upadł, klub żyje, a ja mam nadzieję, że jego śladem pójdą inne zespoły z tego obszaru.
Na koniec, ażeby wprowadzić do wypowiedzi nutkę radości, chciałbym przedstawić ogłoszenia parafialne ze świątyni przy "łódzkim cmentarzu piłkarskim": w 2003 roku, tuż po swym pogrzebie, życie w innym, gorszym wcieleniu rozpoczęła Piotrcovia (obecnie V liga); w 2006 drugie życie otrzymała reaktywowana Ceramika (IV liga po tułaczce w niższych klasach). RKS Radomsko, po opuszczeniu ram grobowca, gra obecnie w A-klasie. Marne to pocieszenie, bo to żywot na poziomie piłkarskiego zasiłku socjalnego, a pomyśleć, ze już byli klasą posiadającą...