Stanisław Oślizło wybiera zieloną stronę z reszką. Włosi biorą czerwoną z orzełkiem. - Czerwone lubiłem tylko róże. Wiadomo, jak kojarzył mi się ten kolor. Nie najlepiej. A zielony to nadzieja. Szybko więc wybrałem - mówi kapitan Górnika Zabrze. Losy ich rywalizacji z AS Roma w Pucharze Zdobywców Pucharów są już tylko w rękach sędziego. Dosłownie.
Francuz Roger Machin, jeden z najlepszych sędziów na świecie, jest teraz najważniejszy na boisku. Otaczają go dziesiątki ludzi. W takim tłumie trudno oddychać. W końcu podrzuca żetonem. - Face gagnera! (z franc. orzeł wygra) - zaklina Helenio Herrera, trener Romy. Argentyński trener, nazywany wielkim magiem, nie zaczarował krążka. Machin podnosi go z murawy, przekłada na dłoń. Wypadło zielone. Oślizło skacze z radości. Jest 22 kwietnia 1970 roku.
To trzeci mecz z Romą. Remis 1:1 po golach Fabio Capello i Włodzimierza Lubańskiego nie rozstrzyga rywalizacji, dlatego finalistę wyłania dopiero rzut żetonem. W pierwszym spotkaniu w Rzymie padł remis 1:1. Po 90 minutach rewanżu na Stadionie Śląskim też było 1:1, po dogrywce kończy się wynikiem 2:2. Spiker jest pewny, że w tym wypadku awansują Włosi, pociesza kibiców i piłkarzy, że uda się za rok. Jednak tamte przepisy mówią, że zasada o przewadze goli na wyjeździe nie dotyczy dogrywki. Dlatego zarządzono trzecie spotkanie na neutralnym gruncie w Strasburgu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. PKO Ekstraklasa ma plan na powrót do grania! "Liga może zakończyć się 19 lipca"
Cały trójmecz kipi od emocji. Polacy mają za złe sędziom, że wyciągnęli z kapelusza dwa rzuty karne dla Romy (pierwszy w Rzymie, drugi w Strasburgu, oba wykonał Capello). A w Chorzowie sami muszą ubiegać się o "jedenastkę" i dosadnie tłumaczyć, gdzie rywale popełnili faul. Pomagają też gwizdy 100 tys. kibiców.
- Byliśmy od nich lepsi we wszystkich trzech spotkaniach - mówi Hubert Kostka. - Polska! Górnik! Brawo, brawo! - krzyczy Jan Ciszewski komentujący mecz.
To Górnik, o którym piosenki śpiewają Skaldowie i Anna German. Cała Polska żyje ich meczami. Na rewanż na Stadionie Śląskim chciało przyjść nawet 360 tysięcy ludzi. Kolejne 10 milionów ogląda starcia z Romą przed telewizorami. Często wypożyczonymi.
Piłkarskiego giganta stworzył trener Gaza Kalocsai. Z gwiazdami pokroju Kostki, Lubańskiego czy Jerzego Gorgonia rządził na polskich boiskach i podbijał Europę. W sezonie 1969/1970 wyeliminował z PZP Olympiakos Pireus, Rangersów i Lewski Sofia. Jednak temperament Węgra długo nie podobał się lokalnym władzom partii. Lubił przebywać w towarzystwie młodych kobiet. I to było pretekstem do zwolnienia Kalocsaia przed półfinałem z Romą. Nowym trenerem został Michał Matyas.
Zabrzanie przegrali w finale w Wiedniu 1:2 z Manchesterem City. - Może mogliśmy ten mecz wygrać, ale znowu dała o sobie znać polska mentalność. Przegraliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Niestety zbyt szybko zadowalamy się sukcesami, nie walczymy do końca - żałuje Lubański.
Półfinał z legendarną Romą zapisało się w historii polskiej piłki. Górnik nadal jest jedynym klubem w naszym kraju, który doszedł do finału europejskich pucharów. A trzeci mecz z Rzymianami był prawdopodobnie ostatnim, który rozstrzygnięto rzutem żetonem. Latem 1970 roku FIFA wprowadziła zasadę rzutów karnych.
Źródła: WP Sportowe Fakty, Górnik Zabrze, TVP
Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie
Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.