Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.
Kanonada zaczęła się bardzo szybko. Już po kilkunastu sekundach gry Przemysław Tytoń sfaulował w polu karnym Karola Gregorka i Jacek Dembiński wykorzystał jedenastkę. Potem do siatki trafiali Jarosław Bieniuk, Marcin Wasilewski, Zbigniew Grzybowski i dwukrotnie Gregorek. Skończyło się wynikiem 6:0.
W ostatnim domowym występie w ekstraklasie wronczanie wyrównali klubowy rekord, jeśli chodzi o wysokość zwycięstwa. Poprzednio w identycznych rozmiarach pokonali Widzew Łódź, a ten mecz został rozegrany w maju 2004 roku.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"
Kibice Amiki oglądali starcie z Górnikiem Łęczna za darmo, lecz mimo efektownego triumfu, nikt się nie cieszył. To był już ostatni ekstraklasowy występ wronieckiej ekipy na własnym stadionie. Po ostatnim gwizdku klub zorganizował imprezę pożegnalną, a za trybuną zachodnią odbyła się zabawa taneczna. Mało kto jednak miał ochotę bawić się na stypie.
- Dziesięć lat robiłem na stadionie za maskotkę. Chodziłem w przebraniu wrony. Momentami było mi gorąco, to ciężka praca. Zagrzewałem kibiców do walki, ale ten ostatni mecz był bardzo smutny. Czułem się jak na pogrzebie. Zawsze przyjeżdżało tu wielu kibiców z okolic - Czarnkowa, Międzychodu. Dla takiego małego miasteczka jak Wronki spotkania ekstraklasy to była wielka rozrywka. W świecie inaczej na nas patrzono. Jeżdżąc za zespołem jako maskotka, zwiedziłem całą Europę. Pamiętam podróż samolotem do Madrytu na mecz z Atletico. Pięknie było - mówił pan Andrzej, wieloletni kibic Amiki.
Łza zakręciła się też w oku trenera Mariana Kurowskiego, który kilkakrotnie prowadził wroniecką drużynę. - Przeżyłem tutaj bardzo miłe chwile. Najlepszy był rok 1996, gdy debiutowałem jako pierwszy szkoleniowiec, pokonując na tym stadionie Legię Warszawa 2:1. Dwie piękne bramki zdobył wtedy Dariusz Jackiewicz. Zapamiętam to do końca życia - wspominał.
Runda wiosenna sezonu 2005/2006 była dla Amiki bardzo udana. Po rozbiciu Górnika Łęczna drużyna prowadzona przez Krzysztofa Chrobaka pokonała jeszcze na wyjeździe GKS Bełchatów 2:1, a ostatniego gola w ekstraklasie zdobył dla niej Jacek Dembiński. To też miało wymiar symboliczny, bo "Dembina" był jednym z najlepszych piłkarzy, jacy zagrali we Wronkach.
Ostatnią edycję w ekstraklasie Amica zakończyła na 4. miejscu i zakwalifikowała się do Pucharu Intertoto, ale w nim wystąpił już Lech Poznań. Właściciel klubu Jacek Rutkowski przeniósł piłkarski biznes do stolicy Wielkopolski, tam też trafiła większość piłkarzy. Umowę przedwstępną podpisano już w przerwie zimowej sezonu 2005/2006, latem natomiast transakcja została ostatecznie sfinalizowana.
Amica spędziła w ekstraklasie jedenaście sezonów. Dwukrotnie kończyła rozgrywki na 3. pozycji, trzy razy zdobywała Puchar Polski i dwukrotnie Superpuchar. Po zniknięciu z elity jeszcze przez rok występowała jako stowarzyszenie w III lidze, a latem 2007 została definitywnie wycofana z rozgrywek.