Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.
Decyzja o zakończeniu zabawy w poważny futbol w małym wielkopolskim mieście zapadła już kilka miesięcy wcześniej i przez całą rundę wiosenną sezonu 2007/2008 grodziszczanie grali ze świadomością, że projekt, który trwał kilkanaście lat, za chwilę stanie się historią, a ich kibice mieli kilka ostatnich okazji, by oglądać na stadionie przy ul. Powstańców Chocieszyńskich piłkę w najlepszym polskim wydaniu.
Te smutne okoliczności nie przeszkodziły w osiągnięciu sporego sukcesu. W lidze wiosną ekipa prowadzona przez Jacka Zielińskiego przegrała zaledwie jedno z trzynastu spotkań i finiszowała na 3. pozycji.
ZOBACZ WIDEO: Piłkarze zapłacą za każde przekleństwo? Szymon Marciniak chwali pomysł dziennikarki Wirtualnej Polski
To nie koniec. Dyskobolia obroniła wywalczony rok wcześniej Puchar Ekstraklasy i zrobiła to w wielkim stylu. Finał rozegrano na jej obiekcie i był on widowiskiem jednostronnym. Gospodarze po 30 minutach prowadzili już 3:0 po golach Piotra Rockiego, Jarosława Laty i Adriana Sikory. Ten ostatni po przerwie skompletował dublet, a ówczesnemu wicemistrzowi Polski na otarcie łez pozostało tylko trafienie Aleksandara Vukovicia w samej końcówce.
Zbigniew Drzymała cieszył się z ostatniego sukcesu, jednak nie krył rozżalenia słabnącym zainteresowaniem kibiców. - Piłkarze odnieśli sukces, nie mają sobie nic do zarzucenia. A wy? Ilu z was chodzi na stadion na mecze? - mówił na grodziskim rynku już w czerwcu 2007, gdy jego zespół wywalczył Puchar Polski i Puchar Ekstraklasy. Rok później powtórzył ten argument, gdy kończył swoją przygodę z Groclinem.
Dyskobolia miała bardzo podobny problem jak wcześniej Amica Wronki. Nagłe sukcesy sportowe i występy w ekstraklasie powodowały pospolite ruszenie w regionie i wówczas nie było problemów z zapełnieniem trybun niewielkich stadionów. Z czasem jednak ekstraklasowy futbol spowszedniał, a oba kluby nigdy nie miały długofalowego pomysłu na wychowanie i zatrzymanie kibiców. Bazowały wyłącznie na tym, że ich drużyny budziły zainteresowanie czysto sportowe. Efekt był taki, że o ile mecze z czołówką toczyły się przy pełnej widowni, to na pozostałych atmosfera była już piknikowa, a frekwencja bardzo niska.
Groclin spędził w ekstraklasie w sumie dziesięć sezonów. Dwukrotnie wywalczył wicemistrzostwo, a raz finiszował na 3. miejscu. Jest też dwukrotnym zdobywcą Pucharu Polski i tyle samo razy sięgał po Puchar Ekstraklasy.
Po rezygnacji ze wspierania Dyskobolii Drzymała chciał przenieść piłkarski biznes do Wrocławia, lecz ta transakcja nie doszła do skutku, bo miejscowi kibice nie chcieli zaakceptować fuzji. Prezes Groclinu postanowił więc sprzedać klub Józefowi Wojciechowskiemu i od sezonu 2008/2009 sam nie miał z nim już nic wspólnego, a w ekstraklasie na tej samej licencji pojawiła się Polonia Warszawa.
Dziś kontynuatorem tradycji grodziskiej drużyny jest Nasza Dyskobolia, która występuje w IV grupie wielkopolskiej klasy okręgowej. Po rundzie jesiennej zajmuje 10. miejsce w 16-zespołowej stawce. Liderem jest Sparta Szamotuły. Grodzisk Wlkp. tymczasowo gości jednak rozgrywki szczebla centralnego, bo na czas remontu stadionu przy Drodze Dębińskiej swoje I-ligowe spotkania w roli gospodarza rozgrywa tam Warta Poznań.