Ponad rok temu Filip Jagiełło został kupiony przez Genoę. Zagłębie Lubin miało na tym nieźle zarobić, bo klub z PKO Ekstraklasy wynegocjował 1,5 mln euro z tytułu transferu. Włosi mieli zapłacić w czterech ratach, ale żadna nie wpłynęła na konto "Miedziowych".
Wydawało się, że przełomem będzie wyrok FIFA. Światowa federacja nakazała Genoi spłatę dwóch pierwszych rat do połowy kwietnia. Klub z Serie A jednak i z tego się nie wywiązał. Nie tylko nie wpłacono 800 tys. euro, ale w międzyczasie upłynął termin uregulowania trzeciej raty.
"Przegląd Sportowy" informuje, że Włosi zaczęli pogrywać z Zagłębiem i wykorzystują do tego kruczki prawne. Chcą odwołać się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS). Powinni to zrobić już pod koniec lutego, ale twierdzą, że o wyroku dowiedzieli się dopiero w kwietniu, więc mają jeszcze czas na złożenie wniosku.
Na ich korzyść działa fakt, że błąd popełniła FIFA. W pierwszej chwili federacja decyzję o wyroku wysłała do Turcji. Genoa oficjalne pismo dostała dopiero w kwietniu. Teraz działacze kompletują dokumenty i złożyli wniosek do CAS o dodatkowe dwa tygodnie. Tłumaczą to problemami wywołanymi przez pandemię koronawirusa.
Klub Jagiełły cały czas gra na zwłokę, bo wie, jakie mogą być konsekwencje. Sprawa może skończyć się nałożeniem zakazu transferowego. Gdyby to nastąpiło teraz, to Genoa mogłaby nie otrzymać licencji na nowy sezon w Serie A.
Zagłębie Lubin wygrało w Trybunale Arbitrażowym. Polski klub otrzyma 800 tys. euro >>
Serie A. Wojciech Szczęsny wznowił treningi bramkarskie. "Byłem już za gruby" >>
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"