PKO Ekstraklasa. Lechia Gdańsk - Arka Gdynia. Bogusław Kaczmarek: Mecz bez publiczności to nieme kino. Gra się dla ludzi

Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Bogusław Kaczmarek
Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Bogusław Kaczmarek

- Mecz bez publiczności to nieme kino. Jak oglądałem Bundesligę, to miałem kakofonię i dysonans poznawczy. Była martwa cisza i odgłosy z ławki. To mecz gabinetu cieni. Igrzyska bez ludzi dużo tracą - mówi nam Bogusław Kaczmarek.

Z doświadczonym trenerem, który prowadził 11 klubów i pracował z reprezentacją Polski rozmawiamy o jego tęsknocie za piłką, grze bez udziału publiczności, jego przewidywaniach na finisz sezonu, pieniądzach wypaczających ideę futbolu i przede wszystkim derbach Trójmiasta - w końcu 70-latek był piłkarzem i trenerem zarówno Lechii Gdańsk jak i Arki Gdynia.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy mocno brakowało panu piłki?


Bogusław Kaczmarek: Na pewno brakowało mi piłki, ale za to był czas na to, by uporządkować wiele spraw warsztatowych. Nazbierało się trochę materiału. Ponadto spędziłem wiele czasu na powietrzu, więc połączyłem przyjemne z pożytecznym.

Na początku mecze będą odbywały się bez udziału publiczności. Czy gra bez kibiców ma sens?

Mecz bez publiczności to nieme kino. Jak oglądałem Bundesligę, to miałem kakofonię i dysonans poznawczy. Była martwa cisza i odgłosy z ławki. To mecz gabinetu cieni. Pamiętam, jak podczas pracy w reprezentacji Polski graliśmy mecze towarzyskie w Dubaju czy na Cyprze i było to też zupełnie inne odczucie. Oczywiście obowiązują przepisy, zawodnicy starają się wyzwolić w sobie maksimum ambicji i pełen wachlarz umiejętności taktyczno-technicznych, ale igrzyska bez ludzi dużo tracą na wartości.

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

W niedzielę mecz najbardziej elektryzujący kibiców z północnej Polski. Jak podchodzi pan do zbliżających się derbów Trójmiasta?

Biorąc pod uwagę wszystkie informacje prasowe dotyczące obu klubów, mają one zbliżone problemy do siebie. Lechia ma jednak sportowo szansę na Puchar Polski i ligowe podium. Arka zmieniła trenera, może nastąpi efekt nowej miotły? Chociaż on nie ma wielkich osiągnięć jeśli chodzi o mecze z Lechią. Nic nie musi trwać wiecznie.

Będzie brakowało atmosfery na trybunach?

Mecz derbowy bez publiczności to coś wyjątkowego, choć po raz ostatni derby z kibicami dwóch drużyn odbyły się w 2016 roku. Ja jako zawodnik przeżywałem derby, jak godzinę przed meczem na stadionie przy ulicy Traugutta było 30 tysięcy widzów. Gra się dla ludzi i oni przychodzili, bo w drużynach grało po 75 procent wychowanków i zawodników związanych z regionem, a w Lechii jeszcze więcej. Teraz to prawdziwa Wieża Babel. Szkoda, że nie idzie za tym jakość.

Kto wygra ten mecz?

Ja bym chciał, żeby derby odbyły się w sportowej rywalizacji i w duchu fair play. Niech zwycięży lepszy. Nie bawię się w typowanie wyników, w Lechii spędziłem 20 lat, w Arce najlepsze piłkarskie cztery lata - zdobyłem Puchar Polski, zająłem 7. miejsce w lidze, która wówczas była w czołówce europejskiej i liczyła się na świecie, czego nie możemy dziś powiedzieć.

Jak się panu podobają planowane zmiany w Lechii? Czy są nadzieje na poprawę sytuacji klubu?

Czytałem wywiad z prezesem Mandziarą, wszystko co było do tej pory, to totalny brak umiejętności zarządzaniem finansami klubu. Z dużym zaciekawieniem przyjąłem zmiany, choć często nie są to nowi ludzie. W Lechii potrzebne jest prawdziwe katharsis. Przez pięć lat była to metoda prób i błędów, przeszacowanie kontraktów. Teraz kolejny został przedłużony z piłkarzem zarabiającym astronomiczne pieniądze, nieadekwatne do osiągnięć.

Piłka jest przeszacowana w stosunku do zarobków i tego się nie wyprę. Potwierdzeniem jest poziom piłki klubowej na arenie europejskiej, nie może nam oczu przesłaniać reprezentacja. Będziemy na kolejnej wielkiej imprezie, ale to inna skala niż turniej z 16 uczestnikami. O sile polskiej piłki powinna stanowić polska młodzież i dopóki nie wrócimy do szkolenia, nie zrobimy nic. U nas poziom szkolenia w większości akademii to animacja. Zachód nam uciekł, choć akademii jest więcej niż kiedyś było na 1 maja. Dla Arki te derby to szansa na odbicie, dla Lechii szansa na powrót do walki o czołowe lokaty, bo rozpiętość punktowa do najlepszych nie jest duża. Do tego Lechia jest w półfinale Pucharu Polski i nie jest w nim na straconej pozycji.

A czy w Arce dużo da zmiana właściciela oraz trenera?

Ja mam kontakt z moimi przyjaciółmi, z którymi grałem w piłkę w Arce, a są to znaczące nazwiska. Jak im zadałem to pytanie, to mówią że było to podyktowane koniecznością. Klub był przygotowany do postępowania upadłościowego. Gdynia to cywilizowane miasto i mają zaczynać od czwartej ligi? Arka poza kilkoma wyjątkami, to ciągłe nieustające pasmo kłopotów i coś z tym trzeba zrobić.

Są wielkie nadzieje, ja chciałbym wierzyć w intencje panów Kołakowskich, bo skoro angażują trenera Mamrota, takowe mają. Ich zamiary w stosunku do miasta Gdynia i prezydenta Szczurka, który zatrzymał finansowanie klubu są szczere i nie jest to program na dziś, a długofalowy. Pod uwagę wzięto spadek i świat się nie zawali. Lepsze to niż upadłość.

Czy spodziewa się pan zmiany układu sił w lidze?

Już jak było normalnie, PKO Ekstraklasa była wielką zagadką. Przykładem był mistrz Polski z sezonu 2018/19 - Piast Gliwice. W pewnym momencie rzutem na taśmę gliwiczanie się utrzymali kosztem Termaliki i trener Fornalik ledwo utrzymał posadę. Z kosmetycznymi zmianami, zdobyli mistrzostwo, wykorzystując słabość Legii czy wcześniej Lechii, która mogła być z powodzeniem mistrzem Polski.

Faworyt jest jeden - Legia Warszawa. W Pucharze Polski bez czterech zawodników, a z Muzykiem, Szyszem i Cholewiakiem nie pozwoliła ona na nic rywalowi. Głupota Lewczuka doprowadziła do tego, że Miedź zwietrzyła szansę. Legia to faworyt, ale dla niej dwa mecze ligowe będą kluczowe - w Poznaniu z Lechem i z Wisłą. Jak tu nie zgubią punktów, mogą myśleć o tym że mają mistrzostwo Polski w zasięgu ręki.

Grają wyższe ligi, niższe rozstrzygane są przy zielonym stoliku. Czy jest to racjonalne rozwiązanie?

Trudno tu o racjonalne rozwiązanie, jak sytuacja jest nietypowa. O wszystkim powinien zadecydować ludzki rozsądek. Ci, co podjęli decyzję, wzięli pod uwagę, że jesteśmy w stanie zapewnić warunki sanitarne w trzech ligach. Wsłuchano się w głos ludu, ale dochodzi też do paradoksów, jak Hutnik z Motorem czy sytuacja Sokoła Ostróda i Legii II Warszawa. Największe straty ponoszą kluby z najwyższą frekwencją jak Widzew Łódź czy Wisła Kraków. Ucierpiała też gospodarka. Oby to wszystko się skończyło, bo jest duża korelacja pomiędzy sportem, a rozsądkiem i zdrowiem człowieka.

Kolejnym szeroko komentowanym tematem jest fakt, iż Zbigniew Boniek był przeciwnikiem wprowadzenia pięciu zmian w meczu. Ma on u pana tu poparcie?

Są różne zjawiska i wynalazki. Kiedyś takim była reforma ligi i ESA37. Do tej pory spijamy wszystkie negatywne elementy z niej wynikające. Zmienianie czegoś, co sprawdza się od lat, wprowadza negatywne skutki. Ja patrzę na to, co robi się na świecie. Zabiegi upiększające tę piękną grę nie są potrzebne. Patrzę na wiele decyzji FIFA czy UEFA z dużą wrażliwością, jednak mistrzostwa Europy w wielu krajach, a świata w Katarze? Pieniądz nie może rządzić tym sportem, bo wypacza jego ideę.

Jest biznes, obowiązują pewne zasady, ale wszystko ma swój umiar. Ja nie dziwię się prezesowi Bońkowi, że dał temu opór. To rozsądna decyzja. Zawodnicy są obsługiwani w profesjonalny sposób, są bazy szkoleniowe, zarobki których nie powstydziliby się piłkarze z Belgii czy Holandii, czego przykładem jest transfer Marko Vejinovicia. Jak ktoś nie jest w stanie rozegrać meczów z trzema zmianami, to świadczy chyba o złej gospodarce zasobami ludzkimi drużyny.

Komentarze (0)