18 maja Jerzy Brzęczek przedłużył kontrakt z PZPN i pozostanie selekcjonerem do końca 2021 roku. Decyzję federacji poprzedziła jednak kilkutygodniowa niepewność. Nie było pewne, czy selekcjoner otrzyma szansę poprowadzenia Polski na mistrzostwach Europy, do których ją wprowadził. Pojawiały się plotki, jakoby Brzęczek musiał udowodnić swoją wartość w jesiennych meczach Ligi Narodów.
- To była gra w szachy. Trzeba byłoby zapytać o wszystko prezesa Bońka, bo Jurkowi Brzęczkowi mocno nie przysłużył się film "Niekochani", gdzie bardzo mało pozytywnie pokazano jego osobę. Była to pożywka dla ludzi - mówi nam Bogusław Kaczmarek.
Zdaniem byłego asystenta Leo Beenhakkera, dokument PZPN mógł negatywnie wpłynąć na wizerunek selekcjonera: - Wiele osób dostało asumpt do tego, że w reprezentacji nie wszystko jest takie, o czym świadczą wyniki. Pandemia wprowadziła we wszystko niepokój, związany z brakiem spotkań Ligi Europy. Miał to być papierek lakmusowy i sprawdzian dla piłkarzy oraz sztabu.
Kaczmarek ocenia pozostawienie Brzęczka na stanowisku za słuszne. - Ja uważałem, że powinien on zostać. Ktoś mu zaufał i został spełniony cel nadrzędny, jakim był awans na Euro 2020 - mówi doświadczony trener.
- Paru dziennikarzy zajmuje się lansem kilku nazwisk i nie wiem, czy to służy rozwojowi polskiej piłki. Potrzebny jest spokój. On wprowadził reprezentację do finałów i powinien to wykorzystać. Dla niektórych piłkarzy może to być jedna z ostatnich, albo i ostatnia impreza rangi międzynarodowej. Nic nie trwa wiecznie - zauważa Kaczmarek.
Awans do Euro 2020 z pierwszego miejsca w grupie nie powinien przesłonić polskim kibicom problemów. - Mam śmiała tezę pokrytą faktami. Ten awans został wywalczony na plecach Lewandowskiego i kilku innych niezłych piłkarzy. Siedzę w piłce kilkadziesiąt lat. Kiedyś mieliśmy wspaniałych zawodników jak Cieślik, Lubański, Pohl, Brychczy, Deyna, Boniek i wielu innych. Czy jest ktoś, kto miałby większy wpływ na jakąś reprezentację niż Lewandowski, jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie grupy kwalifikacyjne? - pyta retorycznie nasz rozmówca.
- Jak ktoś w 50 procentach bierze udział przy bramkach poprzez strzelone gole i asysty, to statystyki są obrazobójcze. Musi nastąpić wymiana pokoleń. Są mocno rozwijający się Bednarek, Bielik, Szymański i grupa następnych. Wszystko powinno odbyć się w sposób płynny, natomiast u nas w Polsce co jest najczęstsze? Zmiany. Tylko, że one nie gwarantują postępu. Życiowa zasada jest taka, że na zapas nikt się nie naje. W sporcie nikt na zapas się nie "natrenuje", a u nas idąc tą myślą zanim ktoś potrenuje, to się wypróżni - podsumowuje Kaczmarek.
Czytaj także:
Mecze PKO Ekstraklasy nie będą cenzurowane
Ośrodek Legii to skok do innego świata
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy mecze piłkarskie są bezpieczne? Specjalista nie ma wątpliwości. "Duńskie badania to potwierdzają"