Michał Pol: Sprzedaż Newcastle Utd, czyli walka o duszę Premier League [KOMENTARZ]

Getty Images / Jordan Mansfield / Na zdjęciu: piłkarze Newcastle United
Getty Images / Jordan Mansfield / Na zdjęciu: piłkarze Newcastle United

Czy organizacjom praw człowieka i narzeczonej zamordowanego dziennikarza uda się zablokować przejęcia Newcastle United przez następcę tronu Arabii Saudyjskiej, który miał zlecić morderstwo dziennikarza?

Władze Premier League znalazły się pod nie lada presją, musząc rozstrzygnąć, czy dopuścić do kupna legendarnego angielskiego klubu przez jednego z najbogatszych, najpotężniejszych, ale zarazem najbardziej kontrowersyjnych ludzi świata. Decyzja nie będzie łatwa. Na szali są niewyobrażalne pieniądze, łamanie praw człowieka, międzynarodowa dyplomacja i polityczno-gospodarcze powiązania. A brytyjski rząd umywa ręce i nie chce się mieszać.

Presję wywierają kibice Newcastle United, którzy prą do transakcji. Mają dość dotychczasowego właściciela, znanego ze skąpstwa Mike'a Ashleya. Uważają, że arabski książę uczyni ze "Srok" drugi Manchester City, czyli klub bijący się o mistrzostwo Anglii i triumfy w Lidze Mistrzów. I już snują wizję potencjalnych transferów, w której obok Kyliana Mbappe biega Jadon Sancho, a bramki bronią Virgil van Dijk z Jan Oblakiem...

Następca tronu

Premier League nie miałaby nic przeciwko pozyskaniu tak mocnego gracza, o fortunie jakiej nie widziano dotąd nawet w najbogatszej lidze świata. Choć co drugi właściciel klubu jest tu jak nie amerykańskim to chińskim miliarderem lub rosyjskim oligarchą. Fortuna, która wsparłaby całe dotknięte pandemią środowisko, w momencie gdy stacje telewizyjne ograniczają wypłaty, a sponsorzy mają swoje problemy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Bramkarz bohaterem!

Saudi Arabian Public Investment Fund (PiF), który wykłada 300 mln funtów za 80 procent udziałów w Newcastle Utd, dysponuje tymczasem funduszami przerastającymi majątek wszystkich właścicieli klubów Premier League razem wziętych. PiF kontroluje aktywa o wartości 320 mld funtów! Dla porównania wartość Abu Dhabi United Group, Szejka Mansoura, właściciela Manchesteru City wycenia się na 23,3 mld funtów, a imperium Romana Abramowicza, właściciela Chelsea na 9,6 mld funtów.

Tak naprawdę właścicielem klubu zostałaby po prostu Arabia Saudyjska, na podobnej zasadzie na jakiej PSG należy do rządu Kataru, a Manchester City - Zjednoczonych Emiratów Arabskich.Za transakcją stoi bowiem 35-letni Muhammad ibn Salman ibn Abd al-Aziz Al Su'ud, następca tronu Arabii Saudyjskiej, zarazem jej minister obrony i pierwszy wicepremier.

Wiatr zmian

Oficjalnie krajem nadal rządzi jego 85-letni ojciec, król Salman ibn Abd al-Aziz Al Su'ud, wiadomo jednak, że od 2017 roku faktyczną władzę to jego syn sprawuje. Magazyn Forbes umieszcza go na ósmym miejscu wśród najbardziej wpływowych ludzi świata. Młody książę uznawany jest za reformatora, zarówno w sferze ekonomicznej jak i społecznej. Zafascynowany od młodzieńczych lat wizjonerami z Doliny Krzemowej jak Bill Gates, Steve Jobs, a nawet jego rówieśnik Mark Zuckerberg, postanowił uniezależnić gospodarkę kraju od ropy naftowej. Otworzyć na innowacyjne technologie i nowoczesne zarządzanie. Zwalcza biurokrację i korupcję.

Luzuje też surowe prawa islamu. Wydał dekret, by kobiety mogły wreszcie samodzielnie prowadzić samochody. Otwiera też niektóre zamknięte dotąd dla nich branże. Od ubiegłego roku Saudyjki otrzymały też prawo uczestniczenia w imprezach sportowych w roli kibiców, co zbiegło się z przeniesieniem do Dżuddy Superpucharu Włoch. Właśnie poprzez sport chce otworzyć królestwo na świat i ocieplać jego wizerunek.

Że jest co ocieplać, widać po natychmiastowej reakcji wszystkich największych organizacji obrony praw człowieka, które od momentu wypłynięcia potencjalnego właściciela ruszyły z apelami o storpedowanie transakcji. Kate Allen, dyrektor Amnesty International przypomniała, że w Arabii Saudyjskiej wciąż notorycznie nieprzestrzeganie praw kobiet, brak wolności słowa i wolności religijnej, panuje dyskryminacja osób homoseksualnych i wciąż wykonuje się tam kary śmierci na więźniach politycznych.

"Saudyjczycy chcą wykorzystać urok i prestiż Premier League, by zatuszować swe głęboko niemoralne działania, sprzeczne z wartościami Premier League i globalnej społeczności piłkarskiej. Brytyjskie firmy nie powinny być łączone z łamaniem praw człowieka. Także piłkarskie. To coś więcej niż transakcja finansowa. To kwestia wizerunku klubu oraz całej ligi, która cieszy się ogromnym prestiżem na świecie" - napisała w liście do dyrektora wykonawczego Premier League, Richarda Mastersa.

Wyrok na dziennikarzu

Największym cieniem na przejęciu Newcastle Utd kładą się oskarżenia księcia Salmana o zlecenie zabójstwa dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego, zlikwidowanego przez służby specjalne w ambasadzie Arabii Saudyjskiej w Stambule. Udokumentowane śledztwem "Washington Post", potwierdzone przez źródła CIA, choć USA to największy sojusznik Arabii Saudyjskiej w regionie. Wykazało ono, że dysydent został zwabiony do ambasady, gdzie miał dostać dokumenty potrzebne do wzięcia ślubu, następnie uduszony, a jego ciało poćwiartowane.

Choć rząd Arabii Saudyjskiej przyznał, że doszło do zabójstwa, pięciu sprawców zostało skazanych na karę śmierci, wciąż nie jest wyjaśniona rola księcia w tej sprawie. On sam wziął na siebie odpowiedzialność jako władca kraju, ale zaprzeczył by wiedział cokolwiek o planowanej operacji.

Dziś to właśnie narzeczona zamordowanego dziennikarza Hatice Cengiz, osobiście wzywa władze Premier League do zablokowania kupna Newcastle Utd. A media chętnie ją cytują. W liście skierowanym do Mastersa, napisała, że w angielskim futbolu nie powinno być miejsca dla osób oskarżonych o zbrodnie i morderstwa.

Szef Premier League choć odmówił co prawda spotkania z kobietą, ale miał zapewnić jej prawnika, że "wątpliwości w stosunku do księcia Salmana zostaną wzięte pod uwagę w procesie udzielania zgody na przejęcie klubu".

Między młotem a kowadłem

Masters jest w trudnej sytuacji, bo przecież Arabia Saudyjska to ważny partner handlowy Wielkiej Brytanii. W Zjednoczonym Królestwie legalnie działa mnóstwo spółek i przedsiębiorstw, obywatele Arabii robią tu legalne interesy, są właścicielami niezliczonych nieruchomości. Jeden z nich, książę i biznesmen Abdullah bin Musa'ad bin Abdul Aziz Al-Saud jest nawet właścicielem innego klubu Premier League - Sheffield United.

Decyzja władz ligi będzie więc decyzją polityczno-dyplomatyczną, tymczasem ci, którzy powinni ją podjąć, umywają ręce. Minister kultury w rządzie Borisa Johnsona, Oliver Dowden oznajmił, że "tylko władze Premier League mają możliwość sprawdzenia swoich potencjalnych inwestorów pod względem wiarygodności. To nigdy nie były kompetencje rządu i nie zamierzamy zmieniać podejścia".

Na Wyspach nie brakuje głosów, że decyzja da odpowiedź na ile w futbolu liczą się jeszcze wartości moralne, jakimi kierowali się twórcy dyscypliny. I tak naprawdę toczy się walka o duszę Premier League.

Pragmatycy zauważają, że po prostu kontrowersje wokół nowych właścicieli Newcastle Utd mogą przyczynić się do obniżenia prestiżu i wiarygodności całej ligi. To doprowadzi do spadku przychodów z transmisji telewizyjnych czy umów sponsorskich, grożąc stabilności finansowej klubów Premier League - obok turnieju na Wimbledonie, wyścigów konnych w Ascot czy Formuły 1 - największego sportowego dobra eksportowego Wielkiej Brytanii.

Michał Pol 

Źródło artykułu: