Zwlókł się z ciężarówki, otrzepał z kurzu i ciężkim krokiem ruszył przez halę. Nie było nikogo. Dopiero, gdy wyszedł na podwórko, dostrzegł postać. - Gwizdnąłem, a umiem gwizdać naprawdę głośno. Widzę, że ten człowiek się zatrzymał. Podszedł bliżej: to Aki Watzke (Hans Joachim Watzke, dyrektor BVB). Czyli ja i Aki jesteśmy tu sami w tej fabryce - opowiadał Juergen Klopp w dokumencie Amazon Prime. Był rok 2011. Dzień wcześniej prowadzona przez niego Borussia Dortmund sięgnęła po mistrzostwo Niemiec z trójką Polaków w składzie: Robertem Lewandowskim, Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem.
Wraz z Watzke stanęli przy drodze i starali się wrócić do centrum Dortmundu, gdzie miała odbyć się mistrzowska feta. W końcu dyrektor Borussii zatrzymał na poboczu dostawczy samochód. - Kierowcą był Turek. Aki powiedział: "Zabierz nas do Włocha" (restauracja "Piazza Navona", w której zwykle Borussia świętowała sukcesy - przyp. red.). "Nie zabiorę was". Wtedy Aki sięgnął do kieszeni, wyciągnął 200 euro i powiedział: "Zawieziesz". Kierowca zgodził się. Aki usiadł z przodu, ja z tyłu, gdzie położyłem się na boku. Próbowałem spać, byłem mocno zmęczony. Ale słyszałem tylko ciągle "ko, ko, ko". Myślałem że to mi się śni. Ale nie: dopiero się zorientowałem, że ten dostawczak jest pełen kurczaków - mówił Klopp.
Innym razem, także z czasów Borussii Dortmund, bardzo ważnego gola strzelił Jakub Błaszczykowski. Wyrównał stan meczu z Hamburgerem SV. Klopp wyrwał się z ławki rezerwowych niczym koń wyścigowy. Pędził tak szybko w kierunku Błaszczykowskiego, że prawie zgubił spodnie. Kilka milionów Niemców widziało wtedy jego odsłonięty brzuch. - To nie brzuch, to olbrzymia i owłosiona kula do kręgli - podsumował w swoim stylu Klopp.
Zobacz wideo: Klopp w finale Ligi Mistrzów
Surowy ojciec
Juergen wychował się w niewielkiej miejscowości Glatten. Jego ojciec Norbert od pierwszych lat życia uczył go gry w piłkę nożną i tenisa ziemnego. Nie było to beztroskie wychowanie, lecz ostra rywalizacja.
- Każdego ranka, nieważne czy deszcz, czy słońce, stawaliśmy razem przy linii bocznej boiska. Kazał mi biec, po czym po chwili sam mnie doganiał, a nawet wyprzedzał. To miało niewiele wspólnego z dobrą zabawą - mówił Klopp w wywiadzie dla "Abendblatt". Ćwiczenie było powtarzane tak długo, aż w końcu Jurgen był szybszy od swojego ojca. Norbert zresztą zapisał młodego Juergena do klubu lekkoatletycznego, aby syn popracował nad swoim tempem.
Gdy senior Klopp zabierał syna na stok narciarski, po prostu zjeżdżał z góry, a Juergen miał go dogonić. Norbert był uosobieniem niemieckiego przysłowia "brak pochwały jest wystarczającą pochwałą". - W ten sposób zmuszał mnie do osiągania lepszych wyników. Tata nie mówił wprost, o co mu chodzi. Jego taktyka była oczywista, ale szybko ją rozgryzłem - mówił Klopp dla "Der Tahesspiegel".
Często dochodziło do sprzeczek. Jak np. po meczach tenisowych. Norbert wygrywał nie tracąc ani jednego punktu. Syn był wściekły: - Myślisz, że sprawia mi to przyjemność?! Norbert: - A myślisz, że mi sprawia?!
W swoim pierwszym meczu w juniorskim zespole Gatten Klopp tak niefortunnie wykonał wślizg, że przekoziołkował kilka metrów i wylądował w szpitalu ze złamanym obojczykiem. Miał wtedy sześć lat, a już tydzień później stał przy linii bocznej - zagrzewał kolegów do walki i podawał piłki.
Kiedy Juergen strzelił cztery gole, ojciec pytał go, dlaczego zmarnował siedem szans. - Mimo to i tak wiedziałem, że jest dumny - dodawał. - Mogę nazwać moje dzieciństwo idyllą.
Urodzony przywódca
- Kiedy ktoś z marketingu mówił Kloppowi, że kilka firm zrezygnowało z VIP-owskich miejsc, mówił, że zadzwoni do nich spytać, czy przypadkiem nie zmienią zdania. Szedł do biura, chwytał za słuchawkę i mówił: "Schönen guten Tag, hier ist Jürgen Klopp. Jestem nowym trenerem Borussii Dortmund. Słyszałem, że chcą państwo zrezygnować z biletów. Nie uważacie, że może warto by to było przemyśleć?". Część z nich była tak oszołomiona, że mówiła: "Dobrze, przemyślimy to". Ściągał ich z powrotem - wspominał na łamach książki o Kloppie autorstwa Raphaela Honigsteina Josef Schneck, rzecznik prasowy BVB.
Schneck wspomina jeszcze jedną historię. Kiedyś powiedział Kloppowi, że wkrótce jego mama będzie obchodzić 90. urodziny i nadal jest w świetnej formie. Klopp spojrzał na niego i zapytał: - Nie uważasz, że powinienem jej pogratulować?
Rzecznik BVB nie wziął na poważnie słów trenera. Tym bardziej, że więcej nie mówił o tym Kloppowi, ale ten przypomniał się: "Czy wkrótce nie są jej urodziny? Napisz mi adres na kartce, wpadnę z wizytą". Przyszedł, wypił kawę, zjadł ciasto, a goście nie mogli uwierzyć, że Klopp siedzi z nami i gawędzi z moją mamą. Dla niego to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Klopp zjednał sobie kibiców m.in. szczerością. Kiedy Borussia przegrywała, fani nie dostawali wyświechtanych frazesów o braku szczęścia, pomyłek sędziowskich, czy chęci rewanżu w kolejnym meczu. - Juergen wychodził i mówił: "zagraliśmy dziś straszliwe gó...o, dlatego zasłużyliśmy na porażkę". Wtedy przegraną było fanom łatwiej przetrawić - mówił z kolei we wspomnianej książce Norbert Dickel, były piłkarz Dortmundu.
Marzenia Liverpoolu
W październiku 2015 roku Klopp podpisał kontrakt z Liverpoolem. Nie jawił się jako gość z kosmosu. - Jestem zupełnie normalnym facetem ze Schwarzwaldu. Jeśli chcecie, nazywajcie mnie "The Normal One" - to była aluzja do pierwszej konferencji Jose Mourinho w Chelsea w 2004 roku, gdy Portugalczyk nazwał siebie "The Special One".
Klopp wziął się do roboty. Zarażał entuzjazmem - tak jak robił to w Niemczech. Po pamiętnym meczu z Norwich City w styczniu 2016 roku stracił okulary. Adam Lallana w 95. minucie strzelił gola na 5:4 i The Reds wygrali.
- Jedna para okularów znajduje się w Muzeum Borussii Dortmund, ponieważ wygraliśmy po raz pierwszy z Bayernem Monachium i Nuri Sahin zbił moje okulary. Dzisiaj zrobił to Adam. Zwykle mam drugą parę, jednak do teraz nie mogę jej znaleźć, ponieważ naprawdę ciężko jest szukać okularów nie mając okularów! - żartował wówczas.
Jego ekspresyjna radość nie zawsze była na miejscu. W 2018 roku skrytykowano go, gdy wbiegł na murawę po golu w derbach Liverpoolu. Klopp szybko jednak zreflektował się i kajał się przed kamerami.
- Muszę przeprosić za to, co się stało. Nie chciałem zachować się lekceważąco, ale jednocześnie nie mogłem powstrzymać sam siebie. To po prostu się wydarzyło. Nie miałem takiego planu, by wbiec na boisko, celebrując zwycięstwo. Kiedy doszło do mnie, że powinienem się zatrzymać, stałem już obok Alissona. On był zaskoczony - powiedział.
W niedzielę znów dojdzie do derbów Liverpoolu. The Reds są już praktycznie mistrzem Anglii. Mają aż 22 pkt przewagi nad drugim Manchesterem City. - Jeżeli zostanę tu przez 4 lata, to myślę, że wywalczymy co najmniej jeden tytuł. Jestem tego pewny - mówił na pierwszej konferencji w 2015 roku.
Pomylił się o rok, ale dla fanów Liverpoolu pierwsze mistrzostwo od 1990 roku i tak będzie smakowało wyjątkowo.
Zobacz także: Premier League. Manchester City - Arsenal. Spokojna wygrana gospodarzy, bramkarz uratował od blamażu
Zobacz także: Puchar Włoch. SSC Napoli - Juventus. "Klęska Sarriego", "Milik nie zawiódł przy karnym". Włoskie media po finale