W zaledwie kilka miesięcy w FC Barcelona działo się tyle, ile w innych klubach przez kilka lat. W styczniu zarząd zdecydował się na rewolucję. Zwolnił Ernesto Valverde, który przegrał Superpuchar Hiszpanii z Atletico. Decyzja kontrowersyjna, jednak jak najbardziej mogła zostać zrozumiana.
Problem w tym, że nikt nie miał żadnego gotowego następcy. Klub działał po omacku, a Katalończykom odmówili Xavi, Ronald Koeman czy Mauricio Pochettino. Na ofertę zdecydował się dopiero Quique Setien, dla którego jest to pierwsza praca z tak wielkim klubem.
Skandal za skandalem
Nie minął miesiąc, a w Katalonii znów zawrzało. Kolejną burzę w Barcelonie rozpętał dyrektor sportowy Eric Abidal, który opowiedział o styczniowych wydarzeniach w klubie. Palącą kwestią było zwolnienie Ernesto Valverde i mocno zaatakował przy tym piłkarzy Blaugrany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Barcelona pokazała niesamowite nagranie. Zobacz, co wyczynia ten dzieciak!
- Wielu graczy nie było zadowolonych i nie pracowało zbyt intensywnie. Były też problemy z komunikacją wewnątrz drużyny. Jako były piłkarz potrafię to wyczuć - przyznał Francuz.
Słowa 40-latka wywołały wściekłość między innymi u Lionela Messiego, który mocno odpowiedział Abidalowi. - Podaj nazwiska - apelował Argentyńczyk. Odpowiedzi się nie doczekał.
Idźmy dalej. W lutym do mediów wyszła bulwersująca sprawa z udziałem prezydenta Josepa Bartomeu. Działacze Blaugrany wynajęli specjalną firmę, która w sieci miała zakładać fikcyjne konta. Z nich pracownicy agencji mieli zamieszczać na Twitterze i Facebooku treści przychylne obecnemu zarządowi, któremu przewodzi Josep Bartomeu. Oprócz tego mieli także atakować największych przeciwników obecnego prezydenta klubu.
Wielkie krzywdy w Katalonii wyrządziła także pandemia koronawirusa, która obnażyła problemy finansowe klubu. Na czas pandemii pensje wszystkich pracowników i sportowców zostały zredukowane aż o 70 procent. To jednak nie koniec. W czerwcu klub zaproponował, aby za dwa pierwsze tygodnie czerwca zapłacić zawodnikom połowę pensji. Zawodnicy nie kryli rozczarowania, a ich relacje z zarządem są jeszcze bardziej napięte.
Po wznowieniu La Ligi wydawało się, że FC Barcelona wszystkie demony ma już za sobą. Na "inaugurację" Katalończycy wysoko pokonali Real Mallorca (4:0) i mieli pewnie zmierzać po 27. mistrzostwo Hiszpanii. Do rozpędzonej maszyny z Camp Nou wdarł się jednak piach. Lokomotywa wyhamowała i podopieczni Setiena w ostatnich trzech meczach zdobyli 5 punktów. Bezbłędny jest natomiast Real Madryt, który idzie jak burza i ma wielką szansę na odzyskanie tytułu.
W stolicy Katalonii atmosfera jest fatalna. Dziennik "Marca" już napisał, że szatnia jest przeciwko Quique Setienowi. 61-latek prawie nie rozmawia ze swoimi piłkarzami. Do wszystkiego deleguje Edera Sarabię. Wielu graczy ignoruje go, gdy do nich mówi, co najdobitniej w trakcie ostatniego meczu pokazał Leo Messi.
W trakcie przerwy na uzupełnienie płynów do Argentyńczyka podszedł właśnie Sarabia. Kapitan nie był jednak zainteresowany rozmową z asystentem głównego trenera. Odrzucił tylko bidon z napojem i poszedł w drugą stronę, zupełnie ignorując jego wskazówki (więcej TUTAJ).
Atletico ostatniej szansy
We wtorek na Barcelonę czeka Atletico Madryt, które przed wznowieniem rozgrywek La Ligi zajmowało dopiero szóste miejsce. Los Colchoneros teraz grają jednak świetnie - w pięciu ostatnich meczach zdobyli 13 punktów i awansowali na trzecie miejsce.
Ekipa Diego Simeone jest na fali, ale historia nie daje większych szans madrytczykom. Argentyński szkoleniowiec... jeszcze nigdy nie wygrał na Camp Nou. Jego bilans na tym stadionie to pięć remisów i siedem porażek. Nic dziwnego, że 50-latek z wielka pokorą podchodzi do najbliższego spotkania.
- Zagramy przeciwko najlepszej drużynie na świecie, posiadającej nadzwyczajnych piłkarzy, którzy zdobywali mistrzostwo w ostatnich latach. Nie poddadzą się do samego końca, ponieważ chcą wygrywać i są do tego przyzwyczajeni - podkreśla Simeone.
Wtorkowy pojedynek może być ostatnią misją dla Setiena, który według katalońskich dziennikarzy dostał ultimatum. Jeśli nie zdobędzie kompletu punktów w najbliższych meczach z Atletico Madryt i Villarreal CF, zostanie zwolniony jeszcze w tym sezonie. Jego tymczasowym następcą może zostać Garcia Pimenta, prowadzący aktualnie drużynę rezerw (zobacz szczegóły-->).
- Wszyscy, łącznie z piłkarzami, musimy poświęcić część siebie dla dobra zespołu. Często jesteśmy lepsi, ale nie zamieniamy tej przewagi na gole, co prowadzi do nerwowości i frustracji. To jednak normalne. Możemy to zmienić, jeśli osiągniemy trochę wyższe zwycięstwo - podkreśla Setien, cytowany przez dziennik "Marca".
Początek meczu FC Barcelona – Atletico Madryt o godz. 22:00. Transmisja w Eleven Sports 1.
Zobacz także: Kontrowersja w II lidze. Adrian Liberacki: Zrobiono ze mnie potwora. Życzę pani Stasiak powrotu do zdrowia