Koronawirus. W Bergamo wszystko powoli wraca do normy, ale do optymizmu daleko. "Nadal wygląda jak chore miasto"

PAP/EPA / PAOLO MAGNI / Na zdjęciu: Robin Gosens
PAP/EPA / PAOLO MAGNI / Na zdjęciu: Robin Gosens

Bergamo - położone w Lombardii 120-tysięczne miasto było centrum epidemii koronawirusa we Włoszech. Choć mieszkańcy powoli wracają do normalnego życia, to Robin Gosens, piłkarz Atalanty, nie ukrywa, że Bergamo nadal wygląda jak chore miasto.

W tym artykule dowiesz się o:

W marcu światowe media obiegły informacje o tym, jak trudna sytuacja epidemiczna panuje we włoskim Bergamo. Dziennie diagnozowano kilka tysięcy nowych przypadków zakażenia koronawirusa. W szpitalach brakowało wolnych łóżek, a lekarze musieli wybierać, którego z pacjentów podłączyć do respiratora i walczyć o jego życie. Ci, którzy mieli mniejsze szanse na wyleczenie, nie mogli na to liczyć i musieli czekać na cud.

Po kilku tygodniach w Bergamo, Lombardii, ale i całych Włoszech, wszystko wraca do normy. Dziennie nie ma już 5-6 tysięcy nowych przypadków, a jedynie 200-300. Co prawda wirusolodzy ostrzegają przed nawrotem epidemii i zalecają stosowanie się do obostrzeń i zachowywanie dystansu społecznego. Współczynnik reprodukcji wirusa w niektórych regionach znów wzrósł powyżej 1, co oznacza, że jedna osoba zakaża kolejną osobę.

Chore miasto

Do optymizmu jest jednak daleko. - Restauracje i bary zostały ponownie otwarte, ale pod pewnymi warunkami. Wróciła odrobina normalności. Jednocześnie Bergamo nadal wygląda jak chore miasto. Musimy zakładać maseczkę ochronną, gdy tylko wyjdziemy na zewnątrz. Zawsze daje mi to wrażenie, że coś jest nie tak - powiedział piłkarz Atalanty Robin Gosens w rozmowie z "Bild am Sonntag".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Liverpool nie może świętować tytułu z kibicami. Piłkarze zrobili więc to!

Ludzie coraz częściej wychodzą na ulice Bergamo. Spotykają się ze znajomymi w restauracjach czy barach. Spędzają więcej czasu poza domem. Jednak takiej otwartości, jak przed epidemią, nie ma. Wszyscy w pamięci mają dramat, jaki wydarzył się w mieście jeszcze kilka tygodni temu.

Do gry wrócili piłkarze. Zwycięstwa Atalanty nazywane są "najlepszym, co od miesięcy spotkało miasto". Oczywiście mecze - nie tylko w Bergamo - odbywają się bez udziału kibiców. - Wyobrażałem sobie, że będzie gorzej. Myślałem, że trudniej będzie się skoncentrować - dodaje Gosens.

Specjalne środki ostrożności

Zawodnicy grający w Serie A muszą stosować specjalne środki bezpieczeństwa, by ograniczyć ryzyko zakażenia się koronawirusem. Najważniejsza jest higiena i zachowywanie dystansu społecznego. To obowiązuje piłkarzy zarówno w życiu codziennym, jak i podczas treningów czy meczów.

- Zostaliśmy poproszeni o unikanie kontaktów społecznych w jak największym stopniu, ale nie jest to zabronione. Moja dziewczyna i ja prawie nigdy nie chodzimy do restauracji, ponieważ maseczka na mojej twarzy po prostu nie pozwala mi na odpowiednie podejście do życia. Zwykle zamawiamy jedzenie lub zapraszamy najbliższych przyjaciół na grilla w ogrodzie - dodaje piłkarz Atalanty Bergamo.

Włoski zespół przygotowuje się do końcówki Serie A, ale i sierpniowych meczów Ligi Mistrzów, które rozegrane zostaną w Lizbonie. - To dla nas absolutna atrakcja. Zawsze możemy sprawić niespodziankę. Nie dotarliśmy do ćwierćfinałów po to, aby odpuścić grę - stwierdził Gosens.

Czytaj także:
Transfery: Real Madryt złożył ofertę zakupu Roberta Lewandowskiego! Borek zdradził szczegóły
Puchar Niemiec: Bayer Leverkusen - Bayern Monachium. Robert Lewandowski: Byłem zaskoczony golem

Komentarze (5)
avatar
Peluqe
6.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
chińczyk z Interu urządził 26.01.2020 mecz dla swoich znajomych z Chin, na nowy rok Szczura, sprowadził tu masowo koronawirusa, ubrał zawodników swojego klubu w koszulki z nazwiskami po chińsku Czytaj całość
avatar
Paweł Liebrecht
6.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Czemu oni znowu kłamią maskara 
avatar
Nie dla wirusowego zamordyzmu
5.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
To ściema z tymi respiratorami. One nie były wcale potrzebne, bo ludzie umierali od złych leków a nie braku respiratorów. To były zakrzepy w płucach i należało podać leki przeciwzakrzepowe, ale Czytaj całość