"Straszny czas dla moich Przyjaciół w Armenii. Wydawało się, że dzisiaj nic gorszego od pandemii nie może nas spotkać. A jednak: wojna to najstraszniejsze przeżycie. Niech Bóg ma Was w opiece, drodzy Ormianie, zawsze dumni i szlachetni, silni bogatą tradycją, kulturą i religią" - napisał na swoim profilu na Twitterze Michał Listkiewicz.
Były prezes PZPN jest bardzo związany z Armenią. W 2019 roku rozpoczął w tym kraju pracę i szkoli miejscowych sędziów. - Zadzwonił do mnie znajomy z tamtych stron z pytaniem, czy znam kogoś, kto nadawałby się do takiej roli. Podałem swoje nazwisko i mnie zatrudnili - wyjaśnił Listkiewicz w wywiadzie dla portalu polsatsport.pl.
- Jak na polskie warunki nie dostałem żadnych kokosów. Bardziej zależało mi na tym, aby już na emeryturze spełniać się zawodowo, nie zardzewieć. A że znam biegle rosyjski i lubię podróżować, chętnie się zgodziłem - dodał (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarski akcent podczas Fashion Week. Modelka w koszulce Interu
W związku z tym Michał Listkiewicz bardzo zżył się z Armenią i z przerażeniem patrzy na konflikt wojenny. A sytuacja na linii Armenia - Azerbejdżan jeszcze się zaostrza. Siły wojskowe Armenii i Azerbejdżanu rozpoczęły wzajemne ostrzeliwanie rakietami miast na terytoriach przeciwnika.
To już dziewiąta doba walki obu krajów o Górski Karabach (państwo należące formalnie do Azerbejdżanu, ale mieszkający tam Ormianie ogłosili swoją niepodległość). Zginęło już ponad 200 osób. Niestety ta liczba może w kolejnych dniach wzrosnąć, bo niewiele wskazuje, żeby konflikt szybko udało się zatrzymać. Obecnie walki są najkrwawsze od 1994 roku, gdy poprzednia wojna o Górski Karabach spowodowała śmierć około 30 tysięcy osób.
Czytaj także: 45 dożywotnich zakazów. Afera z ustawianiem wyników meczów w Armenii