Pierwsze minuty spotkania należały do Jagiellonii. Już chwilę po pierwszym gwizdku arbitra gospodarze mogli objąć prowadzenie. Ładny rajd przeprowadził Vahan Gevorgyan i płaskim podaniem obsłużył Kamila Grosickiego. "Grosik" obrócił się z piłką, po czym bez namysłu uderzył. Goście tylko fantastycznej paradzie Adama Stachowiaka zawdzięczają, że nie stracili gola. Bardzo dobrze w początkowych fragmentach meczu funkcjonowała prawa flaka Jagiellonii. Gevorgyan z Igorem Lewczukiem ładnie rozmontowywali obronę Odry.
Po kwadransie gry do głosu zaczęli dochodzić goście. W 15. minucie Deivydas Matulevicius w dziecinny sposób poradził sobie z Adriusem Skerlą, stanął oko w oko z Rafałem Gikiewiczem, jednak strzelił obok bramki. Kilkadziesiąt sekund później Marcin Wodecki w dogodnej sytuacji główkował wprost w golkipera żółto-czerwonych.
W późniejszych fragmentach pierwszej części gry na murawie nie działo się zbyt wiele ciekawego. Na przerwę oba zespoły schodziłyby bezbramkowo remisując, gdyby nie fatalna interwencja Gikiewicza, który przepuścił łatwy strzał z dystansu Piotra Piechniaka. Z niewielką siłą lecąca piłka ku zaskoczeniu kibiców nie znalazła się w rękach bramkarza, tylko w siatce. Fani Jagi łapali się za głowy. - Rafał cały tydzień był bardzo nerwowy i efektem tego była ta nieudana interwencja - opisał jeden z powodów dekoncentracji golkipera Ryszard Jankowski, trener bramkarzy Jagiellonii.
Po przerwie w Jagę wstąpił nowy duch. Stracona bramka podziałała na Jagiellończyków jak przysłowiowa płachta na byka. Żółto-czerwoni zmotywowani słowami trenera Michała Probierza od razu ruszyli do ataku. Na efekty nie trzeba było czekać - już pięć minut po wznowieniu gry Krzysztof Król podał piłkę z autu do Tomasza Frankowskiego, który pięknym uderzeniem doprowadził do remisu. - "Franek" słynie z pięknych goli i nam takiego strzelił - nie krył podziwu dla umiejętności Frankowskiego Stachowiak.
Białostoczanie w drugiej części gry prowadzili grę, a w ataku - jak w poprzedniej rundzie - brylował Grosicki. Raz uderzył minimalnie obok słupka, a innym razem jego strzał kapitalnie odbił Stachowiak. W 65. minucie "Grosik" dopiął swego - otrzymał dokładne prostopadłe podanie od Frankowskiego i posłał piłkę obok bramkarza, wprawiając w szał radości kibiców zgromadzonych przy Słonecznej.
Do końca spotkania obraz gry nie uległ zmianie - stroną dominującą była Jagiellonia. Ładnie układała się współpraca Grosickiego z Frankowskim, którzy bez wątpienia byli głównymi aktorami sobotniego spotkania. Wodzisławianie jedyną okazję na gola w tej części gry stworzyli po strzale z dwudziestu metrów Aleksandra Kwieka. Na więcej ich nie było stać, dlatego punkty zostały w Białymstoku. - Najważniejsze, że mamy trzy "oczka". W pierwszej kolejce każdy walczył o zwycięstwo i cieszę się, że nam to się udało - powiedział po spotkaniu szczęśliwy Gevorgyan, który był jednym z najjaśniejszych punktów sobotniej potyczki.
Jagiellonia Białystok - Odra Wodzisław 2:1 (0:1)
0:1 - Piechniak 44'
1:1 - Frankowski 50'
2:1 - Grosicki 66'
Składy:
Jagiellonia Białystok: Gikiewicz - Lewczuk, Stano, Skerla, Król (78' Norambuena), Gevorgyan, Hermes, Bruno, Reich (65' Jarecki), Grosicki (83' Zawistowski), Frankowski.
Odra Wodzisław Śląski: Stachowiak - Pielorz, Kowalczyk, Dymkowski, Kokoszka (77' Chwalibogowski), Piechniak, Kwiek, Malinowski, Wodecki (75' Radżinevicius), Woś (60' Mójta), Matulevicius.
Żółte kartki: Kwiek, Pielorz, Chwalibogowski (Odra).
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 5000.