Wisła zagrała w zasadzie w swoim najmocniejszym składzie. Na bramce, zamiast Mariusza Pawełka, zobaczyliśmy jedynie Marcina Juszczyka, na lewej obronie zagrał reprezentant Kostaryki Junior Diaz, a w ataku znalazło się miejsce dla powracającego do gry po wielomiesięcznej kontuzji Andrzeja Niedzielana. Z kolei w drużynie Legii brakowało aż dziewięciu podstawowych piłkarzy.
Wiślacy byli najwyraźniej przekonani o tym, że wojskowi w tak okrojonym składzie nie mają prawa odnieść zwycięstwa. Krakowianie do spotkania podeszli w sposób dość lekceważący, byli mało ruchliwi i mimo ich optycznej przewagi, można było odnieść wrażenie, że myślami są już przy niedzielnym meczu derbowym, w którym zmierzą się ze swoim odwiecznym rywalem, Cracovią Kraków.
Paradoksalnie na nieszczęście Wisły Legia nie była faworytem meczu. Właśnie z tego względu nie ciążyła na niej żadna presja. - Dobrze wiedzieliśmy, że nie mamy nic do stracenia, a takie mecze gra się zupełnie inaczej - przyznał szkoleniowiec gości, Jan Urban.
Obraz spotkania był w zasadzie niezmienny przez pełne 90 minut. Akcje konstruowała, a raczej, starała się konstruować Wisła, jednak młodzi legioniści grali tego dnia wyjątkowo ambitnie i, co ważne, dość mądrze. Warszawianie skutecznie rozbijali ataki Wisły, której w pierwszej połowie nie udało się oddać ani jednego celnego strzału.
Jednak poza tym o grze piłkarzy Legii w zasadzie nic dobrego powiedzieć nie można. Praktycznie nie opuszczali własnej połowy boiska, choć czasami udawało im się wyprowadzać groźne kontrataki. Wówczas Wisłę od utraty gola ratował Juszczyk.
W 56. minucie golkiper Białej Gwiazdy dał się pokonać. Po błędzie obrony Wisły w polu karnym odnalazł się Bartłomiej Grzelak. 26-letni napastnik przełożył sobie piłkę na lewą nogę, po czym wpakował ją do siatki.
Stracona bramka w nie do końca odpowiedni sposób podziałała na wiślaków. Piłkarze ze stolicy Małopolski ? owszem ? ruszyli do ataku, ale najwyraźniej byli sparaliżowani tym, co się stało. Wizja porażki coraz bardziej się przybliżała i chyba właśnie dlatego ich desperackie próby konstruowania ataków najczęściej nie kończyły się nawet strzałem.
Ostatecznie Legia wygrała przy Reymonta 1:0, a dlatego że w pierwszym meczu w Warszawie padł remis 1:1, to stołeczni nieoczekiwanie awansowali do finału Pucharu Ekstraklasy. A w nim najprawdopodobniej zmierzą się z Groclinem. Najprawdopodobniej.
Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
0:1 - Grzelak 56'
Składy:
Wisła Kraków: Juszczyk - Baszczyński (80' Dudu), Cleber, Kokoszka, Diaz, Jirsak, Sobolewski, Cantoro (46' Boguski), Zieńczuk (46' Piotr Brożek), Niedzielan (46' Matusiak), Paweł Brożek.
Legia Warszawa: Skaba - Bronowicki (65' Frączczak), Choto, Augustyn, Wysocki, Majkowski (90+1' Korzym), Wawrzyniak, Borysiuk (68' Szałachowski), Ekwueme, Kiełbowicz, Grzelak (74' Rybus).
Żółte kartki: Cleber, Jirsak, Paweł Brożek, Baszczyński (Wisła) oraz Bronowicki, Wysocki, Grzelak, Augustyn (Legia).
Sędzia: Adam Kajzer (Rzeszów).
Widzów: 9200.