Liga Europy: Lech Poznań - Benfica Lizbona. Kapitalne widowisko i wielki niedosyt! Porażka wicemistrza Polski

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Mikael Ishak (z lewej) walczy o piłkę
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Mikael Ishak (z lewej) walczy o piłkę

Dwa razy Lech Poznań odrabiał straty w meczu z Benficą Lizbona, ale ostatecznie przegrał 2:4 i mimo niesamowicie ambitnej postawy, zaczyna fazę grupową Ligi Europy bez punktów.

Dariusz Żuraw zapowiadał ofensywną grę i dotrzymał słowa, bo jego zespół nie zamierzał się chować na własnej połowie, zamiast tego zaczął dość odważnie i już w pierwszych minutach bramkę Odisseasa Vlachodimosa kilka razy ostrzelał Jakub Moder. Te próby były nieskuteczne, o zabójczą ripostę pokusili za to Portugalczycy, choć z dużą pomocą Tomasza Dejewskiego. Stoper "Kolejorza" zagrał ręką we własnym polu karnym i sprokurował jedenastkę, którą ze spokojem wykorzystał Pizzi.

W tym momencie przy Bułgarskiej zrobiło się smutno - nie tylko dlatego, że mecz toczył się przy pustych trybunach. Wydawało się, że łatwy i szybki gol dla Benfiki podetnie gospodarzom skrzydła. Podopieczni Jorge Jesusa chyba też tak pomyśleli, bo wyraźnie spuścili z tonu - jakby wierzyli, że teraz droga do zwycięstwa jest już prosta.

Lech potrafił się odgryźć i po kwadransie było 1:1! Akcję zainicjował dłuższym podaniem aktywny od początku Moder, Alan Czerwiński uciekł obrońcom i dograł do Mikaela Ishaka, a ten miał łatwą pozycję i tylko dołożył nogę. To był ważny moment, dzięki któremu poznaniacy znów uwierzyli, że rywal nie jest taki straszny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny ruch Brighton. Zobacz, co z piłką potrafi zrobić Jakub Moder

Spotkanie było zaskakująco wyrównane i zacięte. Długo nie było widać, że kadra ekipy z Lizbony jest warta 309 mln euro (niemal 12-krotnie więcej niż skład gospodarzy). W końcu jednak ta przewaga znalazła potwierdzenie na boisku. To była 42. minuta, z prawego skrzydła dośrodkował Gilberto, a głową do siatki trafił Darwin Nunez. Reprezentant Urugwaju wybił się w powietrze niczym skoczek wzwyż i jego perfekcyjne wykończenie wywołało pomruk niedowierzania wśród garstki oficjeli oraz dziennikarzy śledzących mecz z wysokości trybun.

Druga połowa zaczęła się od totalnej wymiany ciosów i poznaniacy zadrżeli, bo po strzale Luki Waldschmidta piłkę z linii bramkowej wybił Djordje Crnomarković. Benfica chciała zamknąć to spotkanie, ale nic z tego, bo za chwilę znów był remis! Jakub Kamiński przegrał wprawdzie pojedynek sam na sam z Vlachodimosem, lecz piłka spadła na głowę Ishaka i szwedzki snajper skompletował dublet.

Problem drużyny Dariusza Żurawia był jednak taki, że o ile sama na każdą bramkę musiała pracować bardzo mocno, to Portugalczykom przychodziło to z o wiele większą łatwością, a wszystko dzięki znakomitym umiejętnościom. W 60. minucie dublet miał też Nunez i znów oczarował. Urugwajczyk zgrabną przekładanką doskonale oszukał Crnomarkovicia i nie dał Filipowi Bednarkowi szans płaskim uderzeniem.

2:3 i Lech znów musiał gonić wynik. Gospodarze walczyli z niesamowitą ambicją, ruszyli do zdecydowanych ataków i raz po raz stwarzali zagrożenie pod bramką rywala. Z dystansu soczyście uderzył Pedro Tiba, dwukrotnie szczęścia próbował też rezerwowy Nika Kaczarawa, ale Vlachodimos był czujny i ratował zespół z Lizbony przed stratą trzeciej bramki.

Poznaniacy robili co mogli, by jeszcze wyszarpnąć remis i uniknąć inauguracyjnej porażki. Zamiast wyrównania, mieliśmy jednak w doliczonym czasie gola, który zniweczył ich marzenia. Portugalczycy znów pokazali klasę, wymienili kilka szybkich podań w polu karnym i wszystko kończył główką niemal z linii bramkowej fenomenalnie dysponowany w czwartek Nunez.

Lech walczył, pokazał sporo dobrego i trudno go po takim występie krytykować. Różnicę zrobiły umiejętności. Benfica miała w swoim składzie kilku zawodników, którzy prezentują poziom nieosiągalny dla naszych ligowców i nawet przy maksymalnym zaangażowaniu, trudno było tę przewagę zniwelować. Wydaje się jednak, że jeśli zespół Dariusza Żurawia utrzyma dobrą dyspozycję, którą pokazał na inaugurację, to w starciach z Glasgow Rangers i Standardem Liege będzie mieć sporą szansę na korzystne wyniki.

Lech Poznań - Benfica Lizbona 2:4 (1:2)
0:1 - Pizzi (k.) 9'
1:1 - Mikael Ishak 15'
1:2 - Darwin Nunez 42'
2:2 - Mikael Ishak 48'
2:3 - Darwin Nunez 60'
2:4 - Darwin Nunez 90+3'

Składy:

Lech Poznań: Filip Bednarek - Alan Czerwiński, Tomasz Dejewski, Djordje Crnomarković, Tymoteusz Puchacz (74' Wasyl Kraweć), Michał Skóraś (90+1' Muhammad Awad), Pedro Tiba, Jakub Moder, Jakub Kamiński (67' Filip Marchwiński), Dani Ramirez (67' Karlo Muhar), Mikael Ishak (74' Nika Kaczarawa).

Benfica Lizbona: Odisseas Vlachodimos - Gilberto, Nicolas Otamendi, Jan Vertonghen, Alex Grimaldo (67' Nuno Tavares), Adel Taarabt (62' Julian Weigl), Gabriel, Pizzi (46' Rafa Silva), Everton (87' Jardel), Darwin Nunez, Luca Waldschmidt (62' Pedrinho).

Żółte kartki: Djordje Crnomarković, Karlo Muhar (Lech Poznań).

Sędzia: Nikola Dabanović (Czarnogóra).

Komentarze (52)
avatar
15MP 19PP
23.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ires - 5 komentarzy odnośnie meczu KKS i wszystkie o Legii ;D 
avatar
Szarold
23.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przegrali dwiema bramkami, to nie jest minimalna porażka. 0-1 tak ale nie 2-4 i 4 bramki z tyłu. 
Witold Krużyński
23.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dla Lecha brawa za walkę w meczu z dużo wyżej notowanym rywalem, wstydu nie było. 
Witold Krużyński
23.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
2 - 4 u siebie to nie jest minimalna porażka szanowny panie redaktorze... 
avatar
Ires
23.10.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Lechunio jest na salonach a Legia walczy o czapkę czereśni do gabloty :)