Liga Narodów: Włochy - Polska. Dariusz Tuzimek: Nic do przodu, nic do tyłu. To była nic-drużyna [KOMENTARZ]

Przeciwko Holandii w Amsterdamie czekaliśmy na rywala pod własną bramką, bo taka była taktyka. W meczu z Włochami czekaliśmy nie na rywala, tylko na szansę dotknięcia piłki. A jak już ją odzyskaliśmy, to kopaliśmy w krzaki. Dramat.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Robert Lewandowski walczy o piłkę Getty Images / Alessandro Sabattini / Na zdjęciu: Robert Lewandowski walczy o piłkę
Reprezentacja Polski pod wodzą Jerzego Brzęczka wymaga od kibica olbrzymiej wyrozumiałości. Jest jak wańka-wstańka: wciąż podnosi się i upada, znów podnosi, znów upada itd. Żadnej stabilności ani momentu, żeby można było w tę kadrę i jej trenera uwierzyć. Tak wymagający rywal jak Włosi weryfikuje brutalnie. Ale tym razem wręcz nas obnażył. Staliśmy tam bezradni i nadzy. Bez argumentów piłkarskich, bez jakiejkolwiek broni. Smutny obrazek.

Jerzy Brzęczek wystawił w niedzielę aż siedmiu piłkarzy, którzy na chleb zarabiają we Włoszech: Szczęsny, Glik, Reca, Bereszyński, Linetty, Zieliński, Milik. Pomysł selekcjonera był chyba taki, że właśnie ci piłkarze najlepiej znają specyfikę rywala. Po tym co Polacy pokazali - poza Szczęsnym oczywiście - nigdy bym ich o to nie podejrzewał. Wszyscy wyglądali tak, jakby Włochów widzieli pierwszy raz na oczy. Jakby zobaczyli niepokonanych olbrzymów.

Czy zagraliśmy tak źle, jak przeciwko Holandii we wrześniu? Nie, jeszcze gorzej. Wtedy było bojaźliwie, teraz zawstydzająco. W Amsterdamie czekaliśmy na rywala pod własną bramką, bo taka była taktyka. Tu czekaliśmy nie na rywala, tylko na szansę dotknięcia piłki. A jak już ją odzyskaliśmy, to kopaliśmy w krzaki. Dramat. Wszystkie statystyki były dla Polaków haniebne. To była nic-drużyna. Nic do przodu, nic do tyłu. Bez mobilności, bez pomysłu, bez odwagi i bez wiary. Rywal nas połknął. A jak brakowało agresji, to wszedł na boisko Jacek Góralski i podostrzył tak, że się normalnym ludziom niedobrze zrobiło. Czerwoną kartkę powinien dostać już za ten pierwszy faul. Kompletnie mnie rozczarował.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela brat Wayne'a Rooneya. Bramka-marzenie

Cześć ekspertów broni Góralskiego. Że był sfrustrowany nie tylko niemocą drużyny, ale także tym, że nawet po świetnym meczu z Ukrainą jest wysyłany na ławkę rezerwowych. To prawda, że Brzęczek nie trafił ze składem. Ale to nie usprawiedliwia Góralskiego.

Gra na peryferiach futbolu, bo w ważnych momentach kariery robi rzeczy, po których kibice mają prawo pomyśleć, że to jest gość bez piątej klepki. Mam świadomość tego, jakie Góralski dostał zadania. Brzęczek wpuścił go na boisko, bo chciał żebyśmy grali agresywniej, twardziej w bezpośrednim kontakcie z Włochami. Ale wygląda na to, że "Góral" nic nie zrozumiał. Zachodzi podejrzenie, że jakby mu szef mafii wskazał dżokeja, który na wyścigach oszukuje i trzeba go przykładnie ukarać, to niewykluczone, że chłopak przyniósłby łeb konia...

Ale - bądźmy uczciwi - nie przez Góralskiego przegraliśmy. Brzęczek słabo ocenił możliwości swoich piłkarzy. W przerwie zmieniał pospiesznie i masowo. Niestety, wyłącznie młodzież: Jakuba Modera, Kamila Jóźwiaka i Sebastiana Szymańskiego. Takie ściągnięcie z boiska tych chłopaków na pewno nie pomoże im w udanym wejściu do reprezentacji, nie doda im pewności siebie. To typowe "spalenie" młodych, których przecież trzeba do zespołu wprowadzać rozsądnie.

To fakt, że młodzi zagrali kiepsko i nadawali się do zmiany, ale przecież "starzy" też. Co mieli zrobić młodzi w takim bałaganie? Mamy prawo wymagać od liderów kadry, żeby byli liderami nie tylko w gębie. A od trenera, żeby stosował zasadę, że w drużynie nie ma "świętych krów". Nieważne młody czy stary, jeśli gra słabo, to na ławkę go! A w meczu z Włochami, poza Wojciechem Szczęsnym, zawiedli wszyscy.

Grzegorz Krychowiak znów przyjechał na kadrę nieprzygotowany. Spóźnia się, nie doskakuje do rywala, piłkę odbiera tylko faulem, choć przecież odbiór (bo przecież nie rozegranie, prawda?) był jego głównym atutem. Dziś porusza się trochę jak oldboj, gubi krycie, fauluje. A złapanie rywala w polu karnym w pół, jak w jakichś zapasach, było przyznaniem się do kompletnej bezradności.

Pomocnik Lokomotiwu Moskwa był zamieszany także w drugiego gola, gdy zgubił krycie. Zastanawiam się: czemu z boiska zszedł w przerwie Moder, a nie Krychowiak? Przecież był gorszy od piłkarza Lecha. Czemu Brzęczek zmienia później Linettego, a Krychowiak człapie do końca meczu? Co ten facet właściwie daje reprezentacji? Na dziś nic w ofensywie i całe nic w defensywie. To o co tu, panie Brzęczek, chodzi? Proszę to jakoś wyjaśnić.

Nie bronię Modera, bo reprezentacja to nie przedszkole, tu albo się jest gotowym do gry, albo się wchodzi na końcówki. Piłkarz Lecha ma ambicje i umiejętności, by grać więcej, ale też potrzebuje mądrego wprowadzenia do dużego futbolu. Jeszcze niedawno terminował zaledwie na zapleczu ekstraklasy, a teraz już gra w reprezentacji, Lidze Europy, ekstraklasie i jeszcze został sprzedany do Brighton and Hove Albion. Dużo się u niego dzieje i gra też zbyt dużo. Ja nie widzę, żeby istniał jakiś zintegrowany pomysł klubu i PZPN na wprowadzenie tego zawodnika do dużego futbolu. Raczej jest chaos. I to chłopakowi szkodzi. Ostatnio zrobiło furorę stwierdzenie, że Moder wszedł do kadry razem z drzwiami. No to po meczu z Włochami okazało się, że to były drzwi obrotowe.

Ale wracając do liderów kadry... W analizach Polsatu Sport pokazano, jak w meczu z Włochami wiele razy spóźniał się i nie wychodził do rywali Kamil Glik. To były błędy. Wiem, że Kamil to ostoja obrony naszej reprezentacji, ale bądźmy szczerzy, widywaliśmy go w lepszej formie.

Głaskanie Roberta Lewandowskiego po jego sukcesach w Bayernie to już nasz sport narodowy. Bądźmy więc uczciwi i oceniajmy odważnie kapitana także wtedy, gdy zagra bezbarwny mecz w kadrze. Tak, wiem, że prawie nie miał piłki, ale od niego oczekuję, by... ją miał. Bywały takie spotkania reprezentacji, w których potrafił wrócić do rozegrania na własną połowę i holował piłkę kilkadziesiąt metrów pod bramkę rywala. Ale jakoś nie tym razem, nie z Włochami. Oczekiwałbym od Roberta, że da od siebie więcej niż walnięcie rywala z łokcia. Że "Lewy" da impuls do walki, ośmieli, pomoże. Albo, że po pierwszym głupim faulu Góralskiego podejdzie do niego i powie mu do ucha takie rzeczy, które przywrócą panu Jackowi krążenie krwi w mózgu, bo coś mu tam ewidentnie odcięło.

Zmiany się Brzęczkowi w tym meczu kompletnie nie udały. O Góralskim już było. Piotr Zieliński i Kamil Grosicki wyglądali apatycznie, jakby dopiero co wyszli z wojennego lazaretu. Nic nie był w stanie zrobić Milik i chyba na razie nie będzie, bo w klubie nie pogra przynajmniej do stycznia.

Widzieliście jaką fantazję ma Lorenzo Insigne? Przyjął w polu karnym, pod kryciem, piłkę z powietrza na zewnętrzną cześć prawej stopy i oddał strzał na bramkę lewą nogą. Nie było gola, ale wrażenie zrobił piorunujące. Miło się taki futbol ogląda, szkoda tylko, że na tle reprezentacji Polski.

Wystawienie - przy jakości piłkarskiej Włochów - drużyny, która składa się z ozdrowieńców, młodzieży oraz piłkarzy nieprzygotowanych fizycznie i mentalnie, musiało się skończyć katastrofą.

To co się stało, że raptem miesiąc wcześniej w Gdańsku byliśmy w stanie zremisować z tymi "kosmicznymi" Włochami? Kupuję wyjaśnienie Roberta Lewandowskiego, że tam pomogła nam kiepska murawa, na której technicznie grający Włosi byli bezradni.

Uwaga! W środę gramy u siebie z bardzo techniczną Holandią. Nie narzekajmy zatem znowu na stan boiska w Chorzowie. Nic innego nam chyba nie pomoże. Spokojnie wysyłajmy tam już dzisiaj polewaczki.

Dariusz Tuzimek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×