PKO BP EKSTRAKLASA. 7 mgnień ligowej jesieni

Regularnie strzelający gole Pekhart, punktujący Raków, próbujący odbić się od dna Piast, czyli co zapamiętamy po jednej trzeciej sezonu PKO BP Ekstraklasy, którą w teraz można oglądać w internecie. Za darmo.

MT
PKO Ekstraklasa WP SportoweFakty / Karol Słomka / PKO Ekstraklasa

Paka Papszuna

Jesień 2016. Raków Częstochowa występuje na trzecim poziome rozgrywkowym. Przeciwnicy? Olimpia Elbląg, Odra Opole, Stal Stalowa Wola, Kotwica Kołobrzeg. Ale już wtedy częstochowski zespół prowadzi Marek Papszun, w centrum obrony gra czeski wieżowiec, czyli Tomas Petrasek. A właścicielem klubu jest Michał Świerczewski, w młodości oddany kibic Rakowa, który obiecał sobie, że przywróci go do ekstraklasy. Dlatego sporządził plan. Jego najważniejsze punkty zakładały, że w 2019 roku klub znów będzie w elicie. Nierealne? Skąd! Właśnie rok temu Raków wywalczył awans do PKO BP Ekstraklasy i nie zamierza się zatrzymywać. Pierwsze 10 z 30 kolejek tego sezonu tylko to potwierdzają.

Między szóstą a dziewiątą serią spotkań Raków był liderem tabeli i na wszystkich patrzył z góry. Autorska taktyka 3-4-3 Papszuna, błysk talentu Ivi Lopeza, który umiejętnościami przerasta ligę, precyzja David Tijanicia... Można wymieniać długo – Raków jak na polskie warunki jest perfekcyjnie pracującą maszyną, w której każdy, kto chce, może się rozwijać. Najlepszy przykład to Petrasek. Czech, pamiętający spotkania z Kotwicą Kołobrzeg lub Stalą Stalowa Wola jesienią został nawet powołany i zadebiutował w reprezentacji Czech. Gdyby nie kontuzja odniesiona w trakcie rundy, pewnie szykowałby się do zagranicznego transferu. Ale mocniejsze kluby i tak się o niego upomną. Dlatego kto nie zdążył, niech mu się przyjrzy, najlepiej w CANAL+ telewizja przez internet. Na dowolnym ekranie: telewizorze, tablecie, smartfonie.

Kanonier Pekhart

Jest bardzo wysoki, muskulatury mu brakuje. Drybling? Ograniczony. Szybkością też nie imponuje. Ale ma coś, co najbardziej ceni się u napastników – nosa do strzelania goli. Prawdopodobnie nie ma PKO BP Ekstraklasie drugiego takiego piłkarza, który byłby tak bardzo krytykowany lub wręcz wyszydzany, a broniłby się statystykami. Dziewięć meczów, osiem goli i pozycja lidera w klasyfikacji najlepszych strzelców – to mówi samo za siebie. Do tego bramki zdobywane w najróżniejszy sposób: uderzeniem sprzed pola karnego, głową, z bliska. A nawet jeśli sam nie doszedł do dogodnej pozycji, futbolówka odbijała mu się od kolana i wpadała do siatki.
Dyspozycja 31-letniego Czecha dostrzeżona została w ojczyźnie. Selekcjoner tamtejszej reprezentacji powołał go na mecze Ligi Narodów i prestiżowe towarzyskie spotkanie z Niemcami. W Lipsku Pekhart jednak nie zagrał, bo wynik jego testu na obecność koronawirusa okazał się pozytywny. Kolejne badanie dało już rezultat ujemny. UEFA nie zgodziła się jednak, napastnik dołączył z powrotem do drużyny narodowej. Dlatego jeszcze przed zakończeniem zgrupowania Pekhart wrócił do Warszawy i treningów z Legią, by szlifować formę przed zdobywaniem kolejnych bramek.

Niemoc Piasta

Mistrz Polski 2019, trzecia drużyna sezonu 2019/20. Wydawało się, że Piast Gliwice na stałe zagościł w czołówce PKO BP Ekstraklasy. Pandemiczny sezon kompletnie mu nie wychodzi. Ekipa trenera Waldemara Fornalika przez sześć z dziesięciu rozegranych kolejek zamykała ligową tabelę. Pierwszy mecz wygrała dopiero w 9. kolejce, po następnym też dopisała sobie komplet punktów. W obu tych spotkaniach po golu strzelał Jakub Świerczok, piłkarzy, który kiedy jest zdrowy, śmiało kandyduje do miana najlepszego napastnika PKO BP Ekstraklasy.

Można być pewnym, że pod wodzą Fornalika, Piast dalej będzie punktował. Do miejsca dającego udział w europejskich pucharach – trzeciego – ma dziewięć oczek straty. Do odrobienia? W polskiej lidze jest to możliwe, a czy się uda, najlepiej oglądać w CANAL+ telewizja przez internet.

Dwa oblicza Lecha

Z jednej strony nasza eksportowa drużyna, jedyny przedstawiciel PKO BP Ekstraklasy, który bierze udział w europejskich pucharach. Z drugiej – ze względu na grę, wyniki i miejsce zajmowane w tabeli – ligowy średniak. Piłkarze Lecha Poznań nie są jednoznaczni. W eliminacjach Ligi Europy potrafili w czterech meczach strzelić trzynaście goli, sami pozwalając rywalom na tylko jedno trafienie. Potem w grupie bez strachu mierzyli się z wyżej notowanymi Rangers FC lub Benficą Lizbona. W PKO BP Ekstraklasie z kolei udało im się wygrać z dwa dziesięciu meczów. Z czego to wynika? Brak koncentracji? Odpowiedniej mobilizacji?

Trener Dariusz Żuraw pewnie sam do końca nie wie, jak zdiagnozować taką huśtawkę wyników. Jedno jest pewne: w tej chwili nie ma bardziej eksploatowanych zawodników niż lechici. We wszystkich rozgrywkach aż siedmiu z nich ma za sobą ponad 1300 minut gry. Dla porównania w liderującej w tabeli Legii Warszawa taki gracz jest tylko jeden. Wszystkich meczów Lech rozegrał 18, połowę w PKO BP Ekstraklasie i jeśli ktoś któryś z nich przegapił, nic straconego. Za sprawą CANAL+ telewizja przez internet można przecież odtwarzać wydarzenia, które już się odbyły, a także oglądać skróty meczów.

Brazyliana Prikryla

Że gra w PKO BP Ekstraklasie nie jest porywające i brakuje pięknych zagrań. Kłam temu zadał skrzydłowy Jagiellonii Białystok Tomas Prikryl. Ostatni mecz – 10. kolejki – był popisem 28-letniego Czecha. Zespół z Podlasia rozbił Wisłę Płock 5:2, a Prikryl zanotował w nim trzy asysty, jedną piękniejszą od drugiej. Dwa razy ostatnie podania przed strzeleniem gola wykonał piętą, w tym będąc w pełnym biegu. Dla takich zagrań chce się oglądać mecze PKO BP Ekstraklasy, nawet wtedy, kiedy z powodu zamkniętych trybun pozostaje jedynie telewizja.

Nowa rzeczywistość

Zagrań Prikryla nie widzieli kibice na stadionie. To nowa rzeczywistość polskiej ligi. Poznaliśmy ją już, kiedy dogrywano poprzedni sezon. W początkowej fazie obecnego fani w ograniczonej liczbie zapełniali areny, od kilku tygodni znów ich brakuje. Jednak śledząc mecz w telewizji nie ma się poczucia, że na trybunach kogoś brakuje. Podkładany doping świetnie imituje zapełniony stadion. Są przyśpiewki, okrzyki, jęki zawodu i brawa. Choć początkowo niektórzy kręcili nosem, że to sztuczne, dziś prawdopodobnie nikomu to nie przeszkadza.

Hart Warty

Nowa rzeczywistość to także wszechobecne testy na koronawirusa, przekładane mecze i zdziesiątkowane składy. Z klubów co chwila płyną komunikaty o kolejnych zawodnikach, którzy muszą udać się na kwarantannę. Jedne zespoły radzą sobie z tym gorzej, inne lepiej. Wyjątkowo dobrze Warta Poznań. Beniaminek, który znów gra na najwyższym poziomie po ćwierć wieku przerwy i tułania się w niższych ligach, szczególny hart pokazał w meczu 7. kolejki z Podbeskidziem. Pozbawiona najlepszych piłkarzy zespół trenera Piotra Tworka pokonał na wyjeździe bielszczan 2:1. Drugi raz Zieloni zaimponowali w ostatniej kolejce, kiedy ograli 2:1 Wisłę Kraków, choć na ławce rezerwowych mieli zaledwie pięciu zmienników, w tym dwóch bramkarzy. Poznaniacy udowodnili, że PKO BP Ekstraklasie jak mało gdzie liczy się determinacja. Kto jeszcze ja pokaże? Przekonać można się, mając dostęp do CANAL+ telewizji przez internet. Nowi użytkownicy mogą korzystać z pakietu SPORT przez trzydzieści dni za darmo. Idealna sytuacja, by bliżej przyjrzeć się lidze, w której wszystko jest możliwe.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×