Włodzimierz Lubański: Anglia wcale nie jest poza naszym zasięgiem

ONS.pl / Pawel Kibitlewski / Na zdjęciu: Włodzimierz Lubański
ONS.pl / Pawel Kibitlewski / Na zdjęciu: Włodzimierz Lubański

Anglia to najtrudniejszy rywal Polaków na drodze do finałów mistrzostw świata w Katarze. - Nam się przed nimi nogi nie trzęsły. Pokonanie ich obecnej drużyny też jest możliwe. Jeśli się uda, to czapki z głów - mówi nam Włodzimierz Lubański.

Dla Włodzimierza Lubańskiego Anglia to wyjątkowy rywal. To właśnie tej drużynie jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiego futbolu strzelił cudownego gola w Chorzowie, w 1973 roku, ale również wtedy doznał kontuzji, która złamała mu karierę. Lubański ustalił wówczas wynik meczu na 2:0. To była jedyna jak do tej pory wygrana Polski nad tym rywalem. Czy kolejnej doczekamy się w eliminacjach mistrzostw świata 2022? Legenda polskiej piłki przyznaje, że będzie to bardzo trudne, ale apeluje też, aby nie składać broni jeszcze przed rozpoczęciem gry. Czy obecne pokolenie weźmie przykład ze starszych kolegów? O tym przekonamy się już wkrótce, bo eliminacje turnieju finałowego zaczynają się w marcu. Polska wylosowała Anglię, Albanię Andorę, San Marino i Węgry. Znamy już terminarz meczów Biało-Czerwonych.

Piotr Koźmiński, WP Sportowe Fakty: Z jednej strony na pewno nie jesteśmy faworytami tej grupy, z drugiej wydaje się, że można było trafić gorzej.

Włodzimierz Lubański, legenda reprezentacji, strzelec gola z Anglią: Patrząc na skład tej grupy, powinniśmy sobie powiedzieć szczerze: mecze z trzema ostatnimi przeciwnikami, czyli z San Marino, Andorą i Albanią to powinny być dla nas sparingi. Wprawdzie nie oglądałem ostatnio w akcji reprezentacji Albanii, ale nie wydaje mi się, by mogła nam zagrozić. Prawda jest taka, przynajmniej w teorii, że walka o pierwsze miejsce rozegra się między Anglią a Polską.

Ale zdecydowanym faworytem są jednak Anglicy…

Słucham różnych komentarzy i wiele jest właśnie takich głosów. Ale… moim zdaniem ta grupa ma jednak dwóch faworytów: Anglię i Polskę. Były już eliminacje…

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Ręce same składały się do oklasków

No właśnie, do tego zmierzaliśmy. Eliminacje mistrzostw świata 1974, 2:0 i 1:1 i Anglicy zostali w domu, a my pojechaliśmy na mundial.

Dokładnie. A przecież Anglicy byli wtedy w miarę świeżo po zdobyciu mistrzostwa świata. No, a teraz mistrzami świata nie są, choć wiadomo – mają bardzo solidnych zawodników i młodego, ambitnego trenera. No i ich liga jest jedną z najlepszych w Europie. Wiadomo, że gra się przeciw nim bardzo trudno, ale jeśli polski zespół będzie miał swój dzień, będzie należycie przygotowany, to nie pozbawiałbym nas szans jeszcze przed meczem.

Mówił pan, że Anglicy byli wtedy kilka lat po wygraniu mistrzostwa świata. Nie trzęsły wam się nogi?

A skąd! W żadnym wypadku. Dlaczego by się miały trząść?! Anglicy mieli wtedy bardzo dobry zespół, ale my też! Przecież Górnik Zabrze i Legia Warszawa grały w tamtych czasach z wielkim powodzeniem przeciw najlepszym drużynom w europejskich pucharach, zachodząc w nich bardzo daleko. A w reprezentacji mieliśmy kilku piłkarzy klasy światowej. Tak, klasy światowej. Nie boję się tego powiedzieć.

Ten mecz z 1973 roku to było nasze jedyne zwycięstwo w historii nad Anglikami, choć dla pana taki słodko-gorzki…

To był mecz, który zawalił mi karierę. Szkoda gadać, ale nie ma już co do tego wracać. Niemniej sam moment triumfu nad Anglią to wspaniałe uczucie. A moja bramka? W takich meczach trzeba też mieć trochę szczęścia, decyduje inteligencja boiskowa, bo na odprawach można sobie różne rzeczy opowiadać, ale na boisku trzeba reagować na bieżąco. Bo co z tego, że z odprawy wynika, iż piłka powinna się odbić tak, skoro odbije się zupełnie inaczej? Nie będę przecież wtedy czekał, aż znów się odbije tak, jak mi mówili na odprawie. Muszę reagować błyskawicznie.

Strzał wyszedł panu idealnie.

Miałem wtedy dwa wyjścia: albo podać do wbiegającego w pole karne Roberta Gadochy, ale taką możliwość blokował mi angielski obrońca, który zdążył wrócić, albo uderzyć "z krótkiej nogi". Strzał faktycznie wyszedł idealny, piłka odbiła się jeszcze od słupka. A proszę nie zapominać, o jaką stawkę toczył się wtedy ten mecz. Gdybyśmy go nie wygrali, byłoby praktycznie po eliminacjach dla nas.

Mówi pan, że wtedy mieliśmy w reprezentacji kilku piłkarzy klasy światowej. A teraz?

Teraz na pewno nie należymy do czołówki światowej, to sobie trzeba jasno powiedzieć. Graliśmy ostatnio z Włochami i Holandią i rywale w obu meczach pokazali, że są od nas lepsi. Polska to dobry zespół i może zagrozić najlepszym, ale pod warunkiem, że jest doskonale przygotowana, że ma swój dzień.

Reprezentacja prowadzona przez Jerzego Brzęczka nie ma najlepszych notowań…

Wymagania były, są i będą. Jak powiedziałem, do światowej czołówki na pewno teraz nie należymy, ale też nie jesteśmy tak słabi, żeby oddać pierwsze miejsce jeszcze przed startem eliminacji. Powtarzam: ograć Anglików będzie bardzo trudno, ale to nie jest niemożliwe. Jeśli się uda, czapki z głów przed chłopakami. Bo to po prostu nie tak, że oni są absolutnie poza naszym zasięgiem.

Robert Lewandowski jest dla obecnej kadry kimś takim jak pan wiele lat temu. Ale chciałem zapytać nie o bramki a o co innego, o ten słynny już wywiad, gdy Lewandowski milczał, pytany o taktykę na mecz z Włochami. Jak pan odebrał takie zachowanie?

Absolutnie nie powinno się zdarzyć. Nie służy to ani drużynie, ani samemu zawodnikowi. Nie służy niczemu. Robert musi pamiętać, że jako kapitan reprezentuje cały zespół. A Robert według mnie w niejednoznaczny, niedopowiedziany sposób przekazał, że jest niezadowolony ze współpracy z trenerem. Tak się nie robi. Jeśli już, to najpierw rozmowa w szatni, we własnym gronie, a na zewnątrz czytelne wytłumaczenie sytuacji, pełnymi zdaniami.

Źródło artykułu: