Łukasz Gikiewicz o trzęsieniu ziemi w Chorwacji: Każdy stara się teraz pomóc

Chorwacja jest w szoku po trzęsieniu ziemi, które ją nawiedziło. Seria wstrząsów dochodziła do 6.3 stopnia w skali Richtera, główne uderzenie nastąpiło we wtorek po południu. - Kto może, stara się pomóc - mówi nam polski piłkarz Łukasz Gikiewicz.

Piotr Koźmiński
Piotr Koźmiński
trzęsienie ziemi w Chorwacji PAP/EPA / EPA/ANTONIO BAT / Na zdjęciu: trzęsienie ziemi w Chorwacji
Zdjęcia z Zagrzebia, a zwłaszcza z niektórych miasteczek nieopodal chorwackiej stolicy, przerażają. Są tam miejsca, gdzie 90 procent budynków mieszkalnych nie nadaje się już do użytku. Ludzie są przestraszeni, boją się kolejnych wstrząsów. WP SportoweFakty udało się porozmawiać o tych strasznych wydarzeniach między innymi z Domagojem Antoliciem, jednym z najlepszych piłkarzy Legii Warszawa w ostatnich sezonach.

- To było przerażające. Wyjątkowo okropne uczucie. Tych wstrząsów było naprawdę dużo, niektóre cięższe, niektóre lżejsze, ale spowodowały wielką traumę u ludzi, którzy wciąż się boją - opowiada nam "Antola", przebywający aktualnie w Zagrzebiu.

- Na szczęście ze mną wszystko jest ok, z moją rodziną również. Zagrzeb też wygląda w miarę w porządku, ale jest miasteczko nieopodal, które zostało praktycznie całkowicie zniszczone - relacjonuje nam bardzo poruszony Chorwat.

Gikiewiczowie ruszają z pomocą, apartamenty za darmo

Sytuacja w Chorwacji mocno zaniepokoiła też Łukasza Gikiewicza, polskiego napastnika, który ma żonę Chorwatkę i, poza piłkarskim sezonem, mieszka w tym kraju.

- Ten wstrząs był odczuwalny zarówno w Wiedniu, jak i w Wenecji. No i był najsilniejszy w historii Chorwacji - opowiada nam "Giki", obecnie gracz East Riffa Club z Bahrajnu. - Wielu, bardzo wielu ludzi w Chorwacji straciło dach nad głową. Kto może, stara się pomóc. My z żoną zareagowaliśmy bardzo szybko. Małżonka natychmiast wystawiła ogłoszenie w mediach społecznościowych, że trzy apartamenty, które mamy w Splicie, udostępniamy, bez żadnych opłat, na nieokreślony czas ludziom, którzy stracili dach nad głową. Z danych, które do mnie dotarły do tej pory, wiadomo, że zginęło siedem osób i są duże zniszczenia materialne. Ale w trudnych momentach Chorwaci potrafią się zjednoczyć, więc każdy stara się teraz pomóc - opowiada nam polski napastnik.

Rzeczy spadały z półek, zdjęcia lądowały na podłodze

- Po raz pierwszy zatrzęsło o 6:30. Byłem wtedy w domu, z rodziną, spaliśmy. Ten wstrząs miał 5.1 stopnia w skali Richtera. Natomiast, gdy nastąpił ten najsilniejszy, byłem w domu sam. Rodzina była gdzie indziej - mówi nam pomocnik, który był jednym z najlepszych graczy polskiej Ekstraklasy w ostatnich sezonach. - To kolejne trzęsienie było jeszcze bardziej przerażające. W moim mieszkaniu rzeczy zaczęły wtedy spadać z półek, zdjęcia, wszystko, co nie było przymocowane leciało od razu na podłogę - opisuje Antolić.
Na zdjęciu: Domagoj Antolić Na zdjęciu: Domagoj Antolić
Strach, duży strach, wciąż pozostał

- A jak wygląda sytuacja w Zagrzebiu po tym wszystkim? Po pierwszych wstrząsach wielu ludzi wyszło na zewnątrz. Ale wieczorem wrócili do domów. Były wstrząsy wtórne, niektóre już słabsze, ale strach, duży strach, w ludziach pozostał. Cały czas odczuwamy wielką traumę po tym, co się stało - przyznaje nam zawodnik, któremu 31 grudnia kończy się umowa z Legią. Lada moment Antolić wybierze więc nowy klub, choć w tym momencie sprawy piłkarskie zeszły na dalszy plan.

- Wyobraź sobie sytuację, w której twój budynek trzęsie się co kilka godzin. Ten strach, ta niepewność - to naprawdę ciężko opisać - przekazuje nam legionista.

WP SportoweFakty sprawdziły też, co słychać u Nenada Bjelicy, byłego trenera Lecha Poznań, który do niedawna pracował w Dinamo Zagrzeb, a od lata opiekuje się drużyną NK Osijek.

"Ja obecnie jestem w Austrii, na szczęście. Ale to było przerażające dla nas wszystkich, w różny sposób związanych z tą sytuacją. Miejmy nadzieję, że kolejnych wstrząsów już nie będzie!" - napisał nam Bjelica.

Karlo Muhar: dostarczamy ciepłe ubrania i koce Trzęsienie ziemi zastało w Zagrzebiu i piłkarza Legii (Antolicia), i gracza Lecha - Karlo Muhara. - W momencie gdy ziemia zaczęła się trząść, byłem z rodziną - opowiada nam Muhar. - To było coś przerażającego. Choć dobre wieści są takie, że u mnie i u mojej rodziny wszystko jest w porządku, nikt nie ucierpiał. Oczywiście, natychmiast ruszyliśmy na pomoc najbardziej poszkodowanym. Ja też, choć... Pomagających jest tylu, że czasem ciężko się przebić, nawet gdy też chcesz nieść pomoc. Organizujemy jednak ciepłe ubrania i  koce, wszystko co potrzebne tym, którzy muszą spędzić najbliższe noce poza domem. Pomagam jak mogę i następnego dnia też będę pomagał. Chorwacja jest w tym momencie bardzo zjednoczona - przekazuje nam piłkarz, który do Poznania ma wrócić 6 stycznia.
Źródło: PAP/EPA/ANTONIO BAT Źródło: PAP/EPA/ANTONIO BAT
Są ofiary śmiertelne, a bilans może niestety wzrosnąć

Ostatnie dni pozostawią traumatyczne wspomnienia u wielu Chorwatów. Świadczą o tym również słowa dziennikarza Nikoli Dragicevicia, pracującego dla portalu SofaScore.com, z którym rozmawialiśmy we wtorkowy wieczór.

- Ciężko mi zebrać myśli w tej sytuacji... To już drugie mocne trzęsienie ziemi w Chorwacji w tym roku, pierwsze miało miejsce w marcu, wtedy uderzyło głównie w Zagrzeb. A teraz? Miasto Petrinja ucierpiało najbardziej, najpierw były tam wstrząsy o sile 5 stopni w skali Richtera, a potem już 6.3, co zniszczyło niemal całą miejscowość - relacjonuje nam Dragicević. - Znaczne materialne straty są też w okolicznych miasteczkach. Słyszeliśmy o sześciu ofiarach śmiertelnych, w tym dwójce dzieci, ale niestety ten bilans może wzrosnąć, bo służby wciąż szukają ludzi pod gruzami. W samym Zagrzebiu trzęsienie było mocno odczuwalne, jednak tam ograniczyło się "tylko" do zniszczeń materialnych. Natomiast o sile trzęsienia świadczy też fakt, że było odczuwalne od Bawarii po Grecję, nie wyłączając Włoch i Rumunii. Wstrząsów wtórnych było więcej niż dziesięć - przekazuje nam chorwacki dziennikarz, a jego kolejne słowa są jeszcze bardziej niepokojące.

Ultrasi natychmiast ruszyli na pomoc

- Sejsmolodzy ostrzegają, że w najbliższych dniach i tygodniach mogą nastąpić kolejne wstrząsy, co jest bardzo niepokojące. Natomiast w całym tym nieszczęściu warto odnotować, że naród natychmiast się zjednoczył - zaznacza Dragicević. - Ludzie oferują sobie wzajemnie dach nad głową, a wszystkie grupy chorwackich ultrasów ruszyły natychmiast do Petrinji, aby pomagać tam na wszelkie sposoby. Również chorwaccy sportowcy zareagowali błyskawicznie. Piłkarz Dejan Lovren zaoferował swój hotel na jednej z wysp na Adriatyku dla ludzi najmocniej dotkniętych tym nieszczęściem. Zniesiono również ograniczenia w przemieszczaniu się, nałożone wcześniej z powodu COVID-u, tak aby ludzie odnajdywali się i pomagali bliskim - relacjonuje nam chorwacki dziennikarz.

To było jak wojna

WP SportoweFakty skontaktowały się również z Mate Laciciem, który wiele lat spędził w polskiej lidze jako gracz Cracovii, GKS-u Bełchatów, KGHM Zagłębia Lubin i Dyskobolii Grodzisk Wlkp.

- Trzęsienie, które uderzyło głównie w północną i środkową Chorwację, spowodowało duży chaos - mówi nam Lacić. - Ja mieszkam w Dalmacji, u nas odczuwaliśmy to może przez dwie, trzy sekundy. Ale w epicentrum, w Petrinji, to co widzimy na zdjęciach, to co mówią ludzie - to jakby tam wojna była. Nawet gdy burmistrz Petrinji rozmawiał z mediami, znów mocno zatrzęsło. Miejmy jednak nadzieję, że najgorsze już za nami. Dość strat, dość tych cierpień! - oświadczył na koniec piłkarz, który w polskiej Ekstraklasie rozegrał 144 mecze i zdobył 4 gole.

Piotr Koźmiński, Bartosz Zimkowski

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: brutalny faul, a potem... bijatyka!
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×