To może być jeden z najciekawszych ruchów w zimowym oknie transferowym PKO Ekstraklasy, przynajmniej pod względem marketingowym. Jagiellonia Białystok jest zainteresowana pozyskaniem Jona Flanagana z RSC Charleroi, który podczas swojej kariery grał m.in. w Liverpool FC i reprezentacji Anglii!
O możliwych przenosinach 28-latka do Polski jako pierwsza informowała belgijska gazeta "DH Les Sports+" na swojej stronie internetowej. W kolejnym tekście dodano, że nawiązał on kontakt z podlaskim klubem i niewiele brakuje do transferu. Te doniesienia są zbieżne z artykułem autorstwa Tomasza Włodarczyka na portalu meczyki.pl, w którym czytamy o rozmowach bliskich finalizacji.
Już wcześniej na łamach WP SportoweFakty informowaliśmy, że Flanagan został zaproponowany przez swojego menadżera kilku polskim klubom i w tym gronie była Jagiellonia. Początkowo nie podjęła ona jednak tematu jego pozyskania. Niemniej okazuje się, że nie było to spowodowane brakiem zainteresowania i sytuacja dość szybko uległa zmianie. Na tyle, że w planach jest już nawet przylot piłkarza i testy medyczne. Choć szczegóły kontraktu nie są jeszcze ustalone...
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo w Sao Paulo. Fanatyczni kibice wyszli na ulice!
Prawy czy lewy?
Flanagan to wychowanek słynnego Liverpoolu. Przez kilka sezonów zagrał dla niego łącznie 54 mecze, w międzyczasie zadebiutował też w reprezentacji Anglii. - Najlepszy okres kariery miał w sezonie 2013/14, gdy Brendan Rodgers wystawiał go na lewej obronie - mówi nam Theo Squires, który jest dziennikarzem portalu liverpoolecho.co.uk.
- Jon grał jak tradycyjny boczny obrońca, czyli był mocno zaangażowany w grę defensywną, waleczny i wykonywał mnóstwo brudnej roboty. Jest prawonożny, ale najlepiej prezentował się z drugiej strony boiska. Jego głównym atutem było pomaganie w obronie przy powstrzymywaniu ataków środkowych napastników, a wadą brak odpowiedniej szybkości. Początkowo budził wątpliwości, ale dość szybko je uciszył. Niestety, wkrótce po debiucie w drużynie narodowej doznał poważnej kontuzji kolana. Pauzował ponad rok i od tego momentu wszystko się załamało - dodaje nasz rozmówca.
Aby wrócić na boisko Flanagan przeszedł kilka operacji i zabiegów. Łącznie pauzował ponad 1,5 roku, a później nie mógł się odnaleźć w żadnym klubie. Nie dał rady odzyskać miejsca w składzie Liverpoolu, nieudane okazały się też wypożyczenia do Burnley FC (2016-17) i Bolton Wanderers (2018). Więcej szans na grę dostał jedynie po przejściu do Rangers FC (2018-20), ale także nie były to regularne występy.
"Musiał mieć coś w sobie"
Ostatnie lata to tak naprawdę pasmo samych niepowodzeń Flanagana i to nie tylko sportowych. Plotkowano, że przesadzał z imprezowaniem i alkoholem. W 2018 roku został skazany przez sąd za pobicie swojej dziewczyny i nieoficjalnie właśnie dlatego nie przedłużono z nim kontraktu w Liverpoolu.
Na boisku Anglik nie pojawia się od początku 2020 roku. Po odejściu z Rangers długo szukał nowego klubu, by w końcu kilka tygodni temu podpisać kontrakt z Charleroi. Od tego czasu jednak tylko trenował, a mecze oglądał z perspektywy trybun. - Kontuzja sprzed kilku lat na pewno go wyhamowała, ale trudno powiedzieć jaki faktycznie miała wpływ na niego w sferze sportowej. Przez kilka sezonów nie miał bowiem choćby jednego, w którym grałby regularnie przez dłuższy czas. Dlatego też trudno o jakąkolwiek rzetelną ocenę - nie kryje Squires.
- Musiał mieć coś w sobie skoro dostał szansę w Liverpoolu, nawet jeśli wszystko trwało krótko. Zresztą potrafił wrócić do pierwszego zespołu prowadzonego już przez Jurgena Kloppa, choć z drugiej strony wyraźnie nie był już tym samym zawodnikiem. Były jeszcze te kontrowersje, przez które musiał odejść... Mam jednak nadzieję, że w nowym klubie dostanie szansę zagrania kilku meczów z rzędu i pokaże swój talent. Myślę, że stać go na przyzwoitą karierę w Polsce - kończy angielski dziennikarz.
[b]
[/b]