Fortuna Puchar Polski. Wygrana z Górnikiem to początek drogi Arki. Kamil Kiereś liczył na dogrywkę
Arka Gdynia wygrała z Górnikiem Łęczna 2:1 w meczu 1/8 finału Pucharu Polski. Trener Dariusz Marzec zapowiada, że to dopiero początek. Kamil Kiereś miał spory żal do zawodników, że nie dotrwali do dogrywki.
Zwycięskiego gola strzelił kapitan Arki Michał Marcjanik. - Cieszę się, że Michał podniósł tę opaskę i będzie dumnie reprezentował klub. Nasz zespół jest taki, że jest w nim kilku liderów. Mamy ciekawych zawodników i nie chcę wskazywać na jednego. To lider defensywy - dodał trener Arki Gdynia.
Dwaj pierwszoligowcy rozegrali we wtorek pierwszy mecz w 2021 roku. - Dla obu zespołów to spotkanie było niewiadomą. Jesteśmy w trakcie przygotowań do sezonu pierwszoligowego i mamy za sobą sparingi. To było też pierwsze zetknięcie z murawą trawiastą. Boisko było dobrze przygotowane, ale też nie ułatwiało tempa gry. Przyjechaliśmy z zamiarem kontynuowania przygody pucharowej, celem był awans do ćwierćfinału i pięcie się w rozgrywkach. Żałujemy, że odpadamy, bo mecz był globalnie wyrównany, z przewagą strzałów Arki. My też mieliśmy kilka sytuacji. Nie zabrakło nam determinacji po stracie gola w pierwszej połowie i strategia na drugą była taka, że nie chcieliśmy wcześniej dokonywać zmian - skomentował Kamil Kiereś.
- Musi grać dwóch młodzieżowców, co też utrudnia sytuację. Było dużo gry w środkowej strefie, choć Arka częściej spychała nas do niskiego pressingu. Zmiany zostawiłem na dogrywkę i bramka nas irytuje, bo była zdobyta w newralgicznym momencie i do tego z autu. Nikt nie potrafił przeciąć piłki i Arka objęła prowadzenie. Próbowaliśmy coś zrobić, ale się nie udało. To był mecz o stawkę, pierwsze spotkanie w 2021 roku i musimy wyciągnąć bardzo duże wnioski przed pierwszoligowym meczem z GKS-em Bełchatów. To nam zostało - podsumował trener Górnika Łęczna.
Czytaj także:
Peszko zaskoczony nagrodą
Młody obrońca ŁKS-u zagra w MLS