PKO Ekstraklasa. Lechia - Górnik. Piłka nożna jest przewrotna. Sytuacja gdańszczan zmieniła się o 180 stopni

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Flavio Paixao
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Flavio Paixao

Lechia Gdańsk pokonała Górnika Zabrze 2:0 w meczu PKO Ekstraklasy. Drużyna znad morza jeszcze niedawno zdawała się mieć olbrzymi kryzys, teraz ma już niewielką stratę do premiowanego grą w europejskich pucharach podium.

W teorii faworytami meczu byli zabrzanie, którzy wygrali pierwsze starcie obu zespołów 3:0, a do tego odwrócili losy spotkania w ostatniej kolejce, pokonując w Mielcu Stal. Lechia, która bardzo słabo zaczęła rok obudziła się jednak w Bełchatowie i nieoczekiwanie znów zbliżyła się punktowo nawet do podium.

Początek spotkania był spokojny, a tempo gry starał się podwyższać Richmond Boakye. Dla 13-krotnego reprezentanta Ghany był to pierwszy mecz w wyjściowym składzie Górnika i było widać po nim jakość. Nie przełożyło się to jednak na konkrety, o które postarała się Lechia Gdańsk.

W 24. minucie dynamiczną akcję rozpoczął Joseph Ceesay, który podał piłkę do Flavio Paixao, wypuszczając bardziej doświadczonego kolegę w pole karne rywala. Portugalczyk zachował się zespołowo i dograł do wbiegającego przed bramkę Macieja Gajosa, który otworzył wynik spotkania. Sędzia liniowy zauważył tu spalonego, jednak powtórki wyraźnie pokazały, że Gajos na pozycji spalonej był tylko podczas podania Ceesaya, a gdy dogrywał do niego Paixao, nie złamał linii. Decyzja mogła być jedna - gol uznany po wideoweryfikacji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kamil Glik wyglądał jak RoboCop

Górnik po straceniu gola nieco się cofnął i dopiero po kilku minutach zaczął nieśmiało atakować Lechię, której obrońcy byli bardzo pewni w swoim działaniu. Zabrzanie nieco się odkryli i wykorzystała to Lechia. Doskonałą akcję przeprowadził Joseph Ceesay, który minął obrońców Górnika w polu karnym i strzelił z ostrego kąta. Martin Chudy odbił piłkę przed siebie, a tam na jego nieszczęście stał Flavio Paixao, który podwyższył wynik spotkania.

Przed przerwą doszło do niebezpiecznej sytuacji. Jarosław Kubicki i Erik Janza zderzyli się kolanami. Obaj wrócili do gry, czego nie można powiedzieć o trzech innych piłkarzach Górnika. Marcin Brosz w przerwie zdecydował się bowiem aż na tyle zmian w składzie.

Nie przyniosło to jednak tuż po przerwie oczekiwanych rezultatów. Strzał w aut z pięciu metrów od bramki Krzysztofa Kubicy czy uderzenie z dystansu wprost w bramkarza Richmonda Boakye, to było zdecydowanie za mało na będącą w komfortowej sytuacji Lechię. Kiks Kubicy w 63. minucie przebił zdecydowanie Ceesay, który po podaniu Paixao nie trafił do bramki z trzech metrów! piłka przeleciała centymetry od słupka.

Mijały minuty, a więcej do powiedzenia mieli gdańszczanie, którzy potrafili pokazać jak powinno się kontrolować wynik przy dwubramkowym prowadzeniu. Gospodarze wygrali 2:0 i awansowali na piąte miejsce w tabeli, z zaledwie dwoma punktami straty do podium! Jeszcze tydzień temu niektórzy mówili o potrzebie zmiany trenera w Gdańsku i o tym, że odpadając z Fortuna Pucharu Polski, sezon dla Lechii się skończył. Piłka nożna, szcególnie w polskim wydaniu bywa bardzo przewrotna.

Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 2:0 (2:0)
1:0 - Maciej Gajos 24'
2:0 - Flavio Paixao 41'

Składy

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Bartosz Kopacz, Michał Nalepa (90+1' Mario Maloca), Kristers Tobers, Rafał Pietrzak - Jan Biegański - Joseph Ceesay (70' Conrado), Jarosław Kubicki (90+1' Mateusz Żukowski), Maciej Gajos, Kenny Saief (84' Karol Fila) - Flavio Paixao.

Górnik Zabrze: Martin Chudy - Adrian Gryszkiewicz, Przemysław Wiśniewski, Stefanos Evangelou - Erik Janża, Alasana Manneh (82' Roman Prochazka), Norbert Wojtuszek (46' Giannis Masouras) - Jesus Juimenez, Bartosz Nowak (46' Daniel Ściślak) - Piotr Krawczyk (46' Krzysztof Kubica), Richmond Boakye.

Żółte kartki: Saief, Kopacz (Lechia).

Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław).

Komentarze (1)
avatar
Baltazar Gąbka
20.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Górnik jest piłkarsko słaby...tu nie pomoże żaden Klopp....