Selekcjoner wybrał się na mecz Pucharu Polski Lech - Raków, by po raz pierwszy na żywo obejrzeć kandydatów do gry w reprezentacji. - Mamy 8-10 zawodników z polskiej ligi, których obserwujemy, z U-21 przyglądamy się trzem. Przez półtora miesiąca będziemy przyglądać się temu, jak sobie radzą - zapowiedział Paulo Sousa podczas expose. Wlał tym w serca ligowców nadzieję, której ci u schyłku kadencji Jerzego Brzęczka już nie mieli.
Na swoje ostatnie zgrupowanie poprzedni selekcjoner powołał tylko jednego zawodnika z klubu PKO Ekstraklasy - Jakuba Kamińskiego. Zresztą, młody lechita z powodu urazu nie mógł wziąć w nim udziału. Jakub Moder i Michał Karbownik w listopadzie byli już piłkarzami Brighton and Hove Albion wypożyczonymi odpowiednio do Lecha i Legii.
Nie to, że Brzęczek nie patrzył na PKO Ekstraklasę. Za jego kadencji w kadrze zadebiutowało 7 graczy z krajowych klubów. Problem polega na drenażu polskiej ligi, bo z tej siódemki za granicę nie ruszył jeszcze tylko Alan Czerwiński. Wydawało się, że reprezentacyjny potencjał PKO Ekstraklasy został już wyczerpany, ale Sousa chciał sądzić, że jest inaczej. Być może tak mu ktoś podpowiadał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia zatrzymał strzał do niemal pustej bramki
We wtorek po raz pierwszy na własne oczy przekonał się, że polskie kluby nie sypią talentami jak z rogu obfitości. Marznąc w Poznaniu, mógł zdać sobie sprawę z tego, że ci piłkarze, którzy jeszcze nie mają w ręce zagranicznego kontraktu, wcale nie zostali przeoczeni przez skautów - zostali przez nich negatywnie zweryfikowani.
Wybrał się na ćwierćfinał Pucharu Polski, by obejrzeć kandydatów do gry w reprezentacji. Przede wszystkim Tymoteusza Puchacza i Jakuba Kamińskiego z Lecha i Kamila Piątkowskiego z Rakowa. Lechici nie wykorzystali szansy. Ich występy najlepiej podsumowałby grany przez Henryka Bistę sędzia Jaskóła z "Piłkarskiego Pokera": "Nie, i jeszcze długo, długo nie".
Puchacz dał się zapamiętać tylko z żółtej kartki za bezmyślny faul na Piątkowskim i z demotywujących reakcji, jakie nie przystają kapitanowi drużyny. Rajdy, którymi imponował jesienią, są już tylko mglistym wspomnieniem. A zachowań obrońcy u niego nie stwierdzono.. Kamińskiego natomiast Piątkowski schował do kieszeni. Dariusz Żuraw podsumował grę swojego skrzydłowego, ściągając go z boiska jako pierwszego.
Jedynie Piątkowski udowodnił, że jest poważnym kandydatem do gry w kadrze A. Nie jest to jednak żadnym zaskoczeniem, bo przecież już w styczniu podpisał kontrakt z Red Bullem Salzburg. Austriacy dostrzegli w nim kolejny po Dayocie Upamecano diament do oszlifowania i nie bez przyczyny zapłacili za niego 7 mln euro.
Jego przypadek potwierdza tylko wspomnianą tezę o tym, że polscy piłkarze w PKO Ekstraklasie dzielą się na tych zweryfikowanych przez skautów pozytywnie i negatywnie. Nie ma w lidze szarej strefy, nikogo pośrodku - pod tym względem jest czarne i białe. Nowy selekcjoner też szybko zda sobie z tego sprawę i zorientuje się, że nie będzie "drugim Beenhakkerem".
Holender odkrył w polskiej lidze piłkarzy - jak mawiał - "international level", ale dziś ekstraklasa jest wydrenowana. Z kraju wyjeżdżają coraz młodsi zawodnicy, po jednej czy dwóch dobrych rundach. Zagraniczne kluby kupują nie tyle ich umiejętności co potencjał, by u siebie poddać ich obróbce. Jak Piątkowskiego, czy wcześniej Modera i Jóźwiaka.
W takich warunkach Sousa musi zweryfikować plany i pogodzić się z tym, że z PKO Ekstraklasy będzie mógł powołać dwóch, trzech zawodników. W środę pojawi się przy Łazienkowskiej 3, by obejrzeć na żywo mecz Legia - Piast. W tym spotkaniu będzie się przyglądał głównie Bartoszowi Kapustce, który odbił się od Premier League i Bundesligi, ale PKO Ekstraklasę szybko zaczął przerastać. Trzecim poważnym kandydatem do gry w kadrze jest 17-letni Kacper Kozłowski z Pogoni Szczecin.
Według naszych informacji, powołania na mecze el. MŚ 2022 z Węgrami (25.03), Andorą (28.03) i Anglią (31.03) Sousa ma wysłać już pod koniec tego tygodnia. Nie chce czekać zbyt długo, bo przez pandemię podróżowanie jest utrudnione, a selekcjoner nie chce mieć żadnych niespodzianek na pierwszym zgrupowaniu