Odważne słowa napastnika Lechii. Ma dość bycia tylko jokerem

Łukasz Zwoliński wielokrotnie dawał sygnały, że należy mu się gra od 1. minuty, jednak trener Piotr Stokowiec dotychczas wyżej cenił sobie umiejętności Flavio Paixao. 28-letni Polak chciałby ogrywać w Lechii większą rolę.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Łukasz Zwoliński WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński
Po tym, jak Lechia Gdańsk lekką ręką oddała Jakuba Araka do Rakowa Częstochowa, trener Piotr Stokowiec ma do dyspozycji zaledwie dwóch napastników: Flavio Paixao oraz Łukasz Zwoliński. Co prawda do kadry pierwszego zespołu puka powoli młody Krystian Okoniewski, jednak jest to bardziej melodia przyszłości.

Czy Lechia ma problem z napastnikami? Teoretycznie nie. Flavio Paixao strzelił już w tym sezonie osiem goli, z kolei Zwoliński cztery. Nie każdy zespół w PKO Ekstraklasie może pochwalić się takim duetem. Tym niemniej, z drugiej strony należy spojrzeć na całą sprawę nieco szerzej. Flavio ma już 36 lat. On sam czuje się dobrze i - z tego, co ustaliliśmy - wkrótce ma podpisać z Lechią nowy kontrakt. Wieku się jednak nie oszuka i prawdopodobnie z miesiąca na miesiąc będzie dostawał mniej minut.

To szansa dla Zwolińskiego, który niejednokrotnie udowodnił już, że może być wartością dodaną do zespołu. Wejście do Lechii miał świetne. W poprzednim sezonie w trzynastu ligowych meczach strzelił siedem bramek, w tym te niezwykle ważne w derbach Trójmiasta lub np. dublet w Białymstoku.

ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach

- Cały 2020 rok, mimo pandemii, której nikt z nas nie planował, uważam za bardzo udany. W Chorwacji pokazałem na co mnie stać, więc cieszę się, że mogłem wrócić do Polski z podniesioną głową - mówi Zwoliński, cytowany przez oficjalną stronę Lechii.

Zwoliński zwraca uwagę na bardzo ważną rzecz. - Stać mnie na więcej, ale z drugiej strony jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę rozegranych meczów i minut spędzonych na boisku, to wystawił bym sobie ocenę 4 na 5 - przyznał.

I rzeczywiście, jeśli spojrzy się na poprzedni sezon, to z szesnastu rozegranych spotkań, tylko w siedmiu zagrał od 1. minuty. W obecnych rozgrywkach jest to szesnaście spotkań i sześć bramek (liga i puchar), ale zaledwie pięć w wyjściowym składzie.

- Myślę o każdym kolejnym treningu, najbliższym meczu i staram się nie wybiegać daleko w przyszłość. Poziom, który prezentuję osiągnąłem dzięki ciężkiej pracy i ambicji. Z tego samego powodu zawsze chcę grać jak najwięcej, wygrywać i strzelać bramki, dlatego dla mnie to jest tylko sześć bramek. Dlatego ciężko jest mi siedzieć na ławce, bo zawsze chcę pomóc kolegom będąc na boisku. Nie jest łatwo być jokerem, a taka rola często przypada mi w udziale. Teraz też trochę meczów mi uciekło przez uraz, nie grałem tylu minut, ile bym chciał, ale jestem bardzo głodny bramek, głodny sukcesów i chcę z Lechią osiągnąć jak najwięcej - powiedział Zwoliński.

Niejednokrotnie podkreślał, że nie chce być jokerem, ale asem w talii trenera Stokowca. Na początku obecnego roku w realizacji celu przeszkodziła mu kontuzja, ale tydzień temu wrócił do gry w Mielcu i strzelił gola, który dał Lechii trzecie zwycięstwo z rzędu. Być może okaże się to punktem zwrotnym.

CZYTAJ TAKŻE:
"To parodysta". Ostry wpis Wojciecha Kowalczyka
Sousa jeździ po Polsce. Przed nim kolejna podróż. Wielki talent na celowniku!

Czy Łukasz Zwoliński powinien grać w wyjściowym składzie Lechii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×