Po tym, jak Lechia Gdańsk lekką ręką oddała Jakuba Araka do Rakowa Częstochowa, trener Piotr Stokowiec ma do dyspozycji zaledwie dwóch napastników: Flavio Paixao oraz Łukasz Zwoliński. Co prawda do kadry pierwszego zespołu puka powoli młody Krystian Okoniewski, jednak jest to bardziej melodia przyszłości.
Czy Lechia ma problem z napastnikami? Teoretycznie nie. Flavio Paixao strzelił już w tym sezonie osiem goli, z kolei Zwoliński cztery. Nie każdy zespół w PKO Ekstraklasie może pochwalić się takim duetem. Tym niemniej, z drugiej strony należy spojrzeć na całą sprawę nieco szerzej. Flavio ma już 36 lat. On sam czuje się dobrze i - z tego, co ustaliliśmy - wkrótce ma podpisać z Lechią nowy kontrakt. Wieku się jednak nie oszuka i prawdopodobnie z miesiąca na miesiąc będzie dostawał mniej minut.
To szansa dla Zwolińskiego, który niejednokrotnie udowodnił już, że może być wartością dodaną do zespołu. Wejście do Lechii miał świetne. W poprzednim sezonie w trzynastu ligowych meczach strzelił siedem bramek, w tym te niezwykle ważne w derbach Trójmiasta lub np. dublet w Białymstoku.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach
- Cały 2020 rok, mimo pandemii, której nikt z nas nie planował, uważam za bardzo udany. W Chorwacji pokazałem na co mnie stać, więc cieszę się, że mogłem wrócić do Polski z podniesioną głową - mówi Zwoliński, cytowany przez oficjalną stronę Lechii.
Zwoliński zwraca uwagę na bardzo ważną rzecz. - Stać mnie na więcej, ale z drugiej strony jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę rozegranych meczów i minut spędzonych na boisku, to wystawił bym sobie ocenę 4 na 5 - przyznał.
I rzeczywiście, jeśli spojrzy się na poprzedni sezon, to z szesnastu rozegranych spotkań, tylko w siedmiu zagrał od 1. minuty. W obecnych rozgrywkach jest to szesnaście spotkań i sześć bramek (liga i puchar), ale zaledwie pięć w wyjściowym składzie.
- Myślę o każdym kolejnym treningu, najbliższym meczu i staram się nie wybiegać daleko w przyszłość. Poziom, który prezentuję osiągnąłem dzięki ciężkiej pracy i ambicji. Z tego samego powodu zawsze chcę grać jak najwięcej, wygrywać i strzelać bramki, dlatego dla mnie to jest tylko sześć bramek. Dlatego ciężko jest mi siedzieć na ławce, bo zawsze chcę pomóc kolegom będąc na boisku. Nie jest łatwo być jokerem, a taka rola często przypada mi w udziale. Teraz też trochę meczów mi uciekło przez uraz, nie grałem tylu minut, ile bym chciał, ale jestem bardzo głodny bramek, głodny sukcesów i chcę z Lechią osiągnąć jak najwięcej - powiedział Zwoliński.
Niejednokrotnie podkreślał, że nie chce być jokerem, ale asem w talii trenera Stokowca. Na początku obecnego roku w realizacji celu przeszkodziła mu kontuzja, ale tydzień temu wrócił do gry w Mielcu i strzelił gola, który dał Lechii trzecie zwycięstwo z rzędu. Być może okaże się to punktem zwrotnym.
CZYTAJ TAKŻE:
"To parodysta". Ostry wpis Wojciecha Kowalczyka
Sousa jeździ po Polsce. Przed nim kolejna podróż. Wielki talent na celowniku!