Junior Diaz przyznaje: Navas chciał grać w Wiśle, pytał mnie o dwie rzeczy

Archiwum prywatne / Junior Diaz / Na zdjęciu: Junior Diaz
Archiwum prywatne / Junior Diaz / Na zdjęciu: Junior Diaz

Ta historia krąży od lat. Czy to prawda, że Keylor Navas mógł zagrać w Wiśle Kraków? Postanowiliśmy raz na zawsze ją wyjaśnić. - Rozmawiałem z nim o tym dwa razy - mówi nam Junior Diaz, były gracz Wisły, kolega Navasa z reprezentacji Kostaryki.

W bieżącym sezonie ligowym Keylor Navas to absolutna światowa czołówka. Dowód na to znajduje się choćby w statystykach - Kostarykanin ma najwyższy procent obronionych strzałów z wszystkich bramkarzy pięciu czołowych lig Europy. Był też jednym z bohaterów meczu Ligi Mistrzów PSG - Barcelona, broniąc wiele strzałów, w tym rzut karny wykonywany przez Lionela Messiego.

A często, gdy Keylor robi coś spektakularnego, w Polsce przypomina się historię z 2010 roku, kiedy Navas miał być bliski przejścia do Wisły Kraków. Ale czy rzeczywiście to prawda, a nie legenda? Postanowiliśmy wyjaśnić sprawę i zapytać o to Juniora Diaza, który grał wtedy w Wiśle i doskonale pamięta tę sprawę. 37-latek wciąż gra w piłkę, założył też akademię piłkarską.

WP SportoweFakty: To jak to było z tą niedoszłą grą Keylora Navasa w Wiśle Kraków? Polskie media sporo o tym pisały. Prawda to czy naciągana historia?

Junior Diaz, były gracz Wisły Kraków, FC Brugge, 1. FSV Mainz, 80-krotny reprezentant Kostaryki:
To prawda. Nic nie jest naciągane. W pewnym momencie temat transferu do Wisły Keylora był bardzo żywy. Dobrze to pamiętam, bo sam w tym wszystkim uczestniczyłem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie, co on zrobił! Fantastyczny gol piłkarza-amatora

W jakim sensie?

Wisła szukała wtedy bramkarza, a Navas już wówczas był w bardzo dobrej formie, pokazywał się z dobrej strony między innymi w reprezentacji Kostaryki. Ja i Gianluca di Carlo, włoski menedżer, który sprowadził mnie do Krakowa, pomyśleliśmy więc, że może warto spróbować ściągnąć Keylora do Wisły. Rozmawiałem o tej sprawie między innymi z trenerem Henrykiem Kasperczakiem. Skontaktowałem wszystkie zainteresowane strony, a temat zaczął się rozkręcać.

Z samym Navasem też rozmawiałeś o jego transferze do Wisły?

Oczywiście, że tak. I to dwukrotnie. Mocno go namawiałem na to, żeby przyszedł do Krakowa. Zachwalałem klub i miasto. Keylor też dużo dopytywał i o Wisłę, i o Kraków. A ja mówiłem mu samą prawdę, nic nie musiałem "ściemniać". Bo byliśmy wtedy piłkarsko mocni, zdobywaliśmy mistrzostwo Polski, walczyliśmy w pucharach. Mówiłem więc Navasowi uczciwie, że trafi do bardzo dobrego klubu i pięknego miasta. Zapewniałem, że będzie mu tu dobrze. I piłkarsko, i życiowo.

Jak na to reagował?

Był zainteresowany, na poważnie brał opcję tego transferu. Ale z drugiej strony mówił mi też uczciwie, pamiętam to dobrze, że miał kilka innych ofert. Ja powiedziałem panu Kasperczakowi o Navasie, ale to też nie było tak, że trener dowiedział się o nim ode mnie. Wisła już wtedy znała Keylora. Myślę, że na różne sposoby kilka jego meczów miała już obejrzanych. Natomiast moje słowa utwierdziły ich w przekonaniu, że warto się o niego postarać.

Ostatecznie jednak Navas nie trafił do Krakowa. W polskiej prasie można było przeczytać, że między innymi przez niejasną sytuację kontraktową. Jego umowa z kostarykańskim klubem kończyła się już po zamknięciu okienka transferowego w Polsce.

Od tej strony nie znam tej sprawy, bo nie uczestniczyłem w rozmowach. Wydaje mi się jednak, że powodem mogło być to, o czym wspomniałem przed chwilą. Keylor już wtedy miał kilka innych propozycji, między innymi z Hiszpanii. Potrafię sobie więc wyobrazić, że po prostu wybrał ofertę, która w jego ocenie była wtedy atrakcyjniejsza. I poszedł do Hiszpanii (grę w tym kraju zaczynał od występów w Albacete - przyp. PK). Choć jak mówię, Wisły absolutnie nie wykluczał, chciał tu zagrać, choć podkreślam, to była według mnie jedna z kilku opcji jakie wtedy miał.

Nigdy już nie dowiemy się, co by było, gdyby przyszedł do Wisły, ale powiedz czy i jak bardzo zaskoczyło cię to, że tak wysoko zaszedł?

Znam go niemal od początku jego kariery. Wiedziałem, że potencjał ma ogromny. Czuło się, że prędzej czy później wyląduje w wielkim klubie. Oczywiście, wiele lat wstecz nie jest łatwo określić, że trafi na przykład do Realu Madryt. Ale kiedy już tam szedł, byłem przekonany, że sobie poradzi, że to nie będzie jakiś niewypał.

W Kostaryce jest pewnie idolem?

Nie tylko w Kostaryce. Myślę, że możemy mówić o całej Ameryce Centralnej, ale i Południowej. Navas jest punktem odniesienia dla innych bramkarzy z tego regionu świata. Pokazuje, że golkiper stąd też może wejść nam sam szczyt.

Nie było wam dane zagrać razem w Wiśle, ale ty w Krakowie przeżyłeś dużo fajnych chwil.

Gra w Wiśle to jeden z najważniejszym momentów mojej kariery. To był mój pierwszy europejski klub, niezwykle istotny krok. Już po pół roku od przyjścia zostałem mistrzem Polski. Najlepiej smakowało mi jednak drugie mistrzostwo, bo miałem w nim bardzo duży udział. Pamiętam, że w tamtym sezonie opuściłem tylko jeden mecz, za żółte kartki. Czułem więc, że naprawdę pomogłem klubowi zdobyć ten tytuł. A feta na rynku była wspaniała, niesamowita. Oj, brakuje mi tego rynku, zamku, rzeki. Pobyt w Krakowie był piękny nie tylko piłkarsko. Spacery po tym mieście miały wyjątkowy smak.

Masz jeszcze z kimś kontakt, pamiętasz jakieś polskie słowa?

Od czasu do czasu z Marcinem Baszczyńskim na przykład. "Jeszcze trochę pamiętam po polsku" (te słowa Junior Diaz wypowiada w naszym języku - przyp. PK). 

Grając w Europie, zwłaszcza w Niemczech, spotkałeś trenerów, o których dziś jest bardzo głośno. Który szkoleniowiec w trakcie kariery najwięcej cię nauczył?

Myślę, że Thomas Tuchel, z którym pracowałem w Mainz. Oczywiście, nie mógłbym też pominąć Juergena Kloppa, wspaniałego trenera i człowieka. Ale na przykład Macieja Skorżę też dobrze wspominam.

A czy to prawda, że na twoją prośbę niedawno Juergen Klopp przysłał specjalne życzenia dla dzieciaków trenujących w twojej akademii?

Tak, to prawda. Poprosiłem Kloppa o motywacyjne przesłanie dla chłopców, którzy trenują w mojej akademii, bo jakiś czas temu taką założyłem. Nie było żadnego problemu. Juergen nagrał klip, który potem puszczałem chłopakom. Fajna sprawa i kolejny dowód, że Klopp to ktoś więcej niż trener. To również, a może przede wszystkim, dobry człowiek.

Wspomniałeś, że masz w Kostaryce szkółkę piłkarską. Ale wciąż grasz zawodowo w piłkę, prawda?

Tak, jestem piłkarzem mistrza Kostaryki LD Alajuelense. A jak długo będę jeszcze grał? Kontrakt mam do lata. Chętnie pograłbym jeszcze rok, a potem zakończył karierę. Wtedy skupię się na mojej akademii i zrobieniu kursu trenerskiego.

A na ile jesteś zadowolony ze swojej kariery?

Wyjechałem z Kostaryki do Europy, a to wcale nie jest takie proste dla piłkarza z mojego kraju. Spędziłem piękny czas w Wiśle, zdobywając mistrzostwa Polski. Zagrałem w pucharach i w jednej z pięciu najlepszych lig na świecie, bo za taką uznaje się Bundesligę. Pracowałem ze świetnymi trenerami, zagrałem bardzo wiele meczów w reprezentacji Kostaryki. Tych piłkarskich marzeń udało mi się zrealizować całkiem sporo. Myślę że mogę być zadowolony z kariery tak na 90 proc.

Po jej zakończeniu, jak mówiłeś, skupisz się na akademii. Czy możliwe, że najzdolniejszych adeptów swojej szkółki wysyłałbyś do Wisły?

Chodzi mi coś takiego po głowie! Zamierzam współpracować też ze wspomnianym Gianlucą di Carlo, jesteśmy w stałym kontakcie. Myśl o tym, żeby nawiązać współpracę z Wisłą we mnie kiełkuje. Mogłoby coś fajnego z tego wyjść.

Komentarze (0)