Obsesja przywódcy. Viktor Orban odbudowuje węgierską piłkę nożną

Przez wiele lat piłka nożna na Węgrzech była w tragicznym położeniu. Viktor Orban postanowił to zmienić. Za pieniądze podatników zaczął realizować swoje marzenie - próbuje odbudować pozycję węgierskiego futbolu.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Viktor Orban (z lewej) w rozmowie z szefem węgierskiej federacji piłkarskiej, Sandorem Csanyiem Getty Images / Laszlo Szirtesi / Na zdjęciu: Viktor Orban (z lewej) w rozmowie z szefem węgierskiej federacji piłkarskiej, Sandorem Csanyiem
Wszyscy świadomi władcy autorytarni wiedzieli, że sport bardzo uwiarygodnia ich rządy. Nie inaczej jest z Viktorem Orbanem, który doskonale wie, że sukcesy sportowców, zwłaszcza piłkarzy, pomagają przykryć różne niedociągnięcia i nadużycia.

Węgierska piłka kojarzy się, i pewnie po wsze czasy będzie kojarzyć, z wielką "Złotą Jedenastką". To jednak wspomnienie bardzo odległe. Wielkie sukcesu Węgrów miały miejsce około 70 lat temu, w latach 50-56 poprzedniego stulecia. Ważne jest jednak ich tło.

Węgrzy Gustava Sebesa byli oczywiście nowatorscy, ich gra wywodziła się ze szkoły tysiąca podań, co potem było przetwarzane wielokrotnie, a do historii współczesnej zapisało się w formie katalońskiej tiki-taki. Ale Węgrzy korzystali też z potężnego wsparcia aparatu państwowego. Drużyna była potężnym narzędziem propagandy, a jej twarzą był Ferenc Purczeld, któremu nazwisko zmieniono na Puskas. Najsłynniejszy węgierski napastnik w drugiej połowie lat 50. uciekł do Hiszpanii, ale po latach znowu stał się twarzą władzy. Tym razem pośmiertnie.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Michał Listkiewicz: Minęły czasy, gdy baliśmy się Węgrów. Teraz to oni się nas obawiają

Oczko w głowie Orbana

Jakieś 40 km na zachód od Budapesztu, wśród wiejskich zabudowań, stoi budowla zupełnie nienaturalna, wyglądająca niczym statek kosmiczny, który obrał zły kurs i wylądował na pastwisku. Obiekt "Pancho Arena" stoi dumnie przy głównej drodze przecinającej na pół tę niewielką wieś. Lokalizacja nie jest przypadkowa. Obiekt sąsiaduje z domem rodzinnym Orbana.

Ze wsi Felcsut pochodzi też Lorinc Maszaros, najbogatszy człowiek Węgier i zaufany biznesmen Orbana. Ma dwa miejsca na parkingu. Swoją przestrzeń ma też Sandor Csanyi, bankier, drugi najbogatszy człowiek kraju. Jest też miejsce dla Laszlo Szijja, kolejnego zaufanego miliardera Orbana. Elita finansowa spotyka się na stadionie.

"Nawet jeśli nienawidzisz futbolu, chodzisz na te mecze. To jedyne miejsce gdzie elita spotyka się z kimś spoza własnego wąskiego kręgu. Losy wielkich projektów, które wymagają wielkich pieniędzy, decydują się w sky-boksie na stadionie" - opowiadał "Guardianowi" Gyula Mucsi z organizacji Transparency International.

"Pancho" to przydomek, który Puskasowi nadano w Hiszpanii, zaś przepiękny "Pancho Arena" to główny obiekt Puskas Akademii, która jest oczkiem w głowie Orbana.

Oczywiście, byłoby nie fair powiedzieć, że to tylko czysta propaganda. To wynika z fascynacji węgierskiego przywódcy. "90 procent wolnego czasu poświęcałem piłce nożnej. Pozostałe dziesięć zostawało na dziewczyny. Na inne sprawy było już mało czasu" - opowiadał polskiemu dziennikarzowi Igorowi Janke, autorowi książki biograficznej "Napastnik".

Zresztą według legendy, Orban swoją pierwszą międzynarodową wizytę odbył w 1998 roku do Francji, a konkretnie na finał mistrzostw świata w Paryżu. Zdarza się, że ogląda podobno sześć meczów dziennie.

Powolny upadek

Wielka węgierska piłka powoli wymierała. Jeszcze w latach 60. i na początku 70. Węgrzy liczyli się w Europie, ale krok po kroku coraz mniej europejskich drużyn na hasło "Węgry" myślało o mocnej obronie. Na mistrzostwach Europy Węgrzy nie grali od 1972 do 1986 roku. Na mistrzostwach świata ostatnie sukcesy odnosili w latach 60. Co prawda jeszcze pograli na trzech mundialach, w latach 1978, 1982, 1986, ale był to łabędzi śpiew.

Gdy w poprzedniej dekadzie Orban zaczął odbudowywać futbol na Węgrzech, wiele najbliższych osób odradzało mu to. Piłka była w kryzysie, wypełnienie stadionów podczas meczów ligowych wynosiło mniej niż 20 procent ich pojemności, zaś węgierskiego piłkarza klasy międzynarodowej można było szukać ze świecą, a i tu bez wielkich szans. Jeśli w Polsce mówiliśmy o kryzysie, na Węgrzech było to coś znacznie głębszego.

A dziś? Reprezentacja Węgier dwa razy z rzędu awansowała na mistrzostwa Europy, w 2016 roku nawet wyszła z grupy. Za tym idą kolejni zawodnicy. Po długiej przerwie reprezentacja Węgier do lat 17 zaczęła regularnie uczestniczyć w rozgrywkach o mistrzostwo Europy. W 2019 roku odpadła w ćwierćfinale po karnych z Hiszpanią, ale wcześniej, w grupie, pokonała Portugalię. Ta sama drużyna w 2019 roku zagrała na mistrzostwa świata w swojej kategorii wiekowej. Po raz pierwszy od 34 lat. W starszych kategoriach wiekowych Węgrzy czekają na wyniki.

Małe pieniądze, mały futbol - wielkie pieniądze, wielki futbol

Coraz większe pieniądze sprawiły, że węgierskie drużyny powoli idą do góry w Europie. Ferencvarosi TC w tej edycji zagrał nawet w Lidze Mistrzów, w ciągu ostatnich pięciu lat dwie węgierskie drużyny wystąpiły w fazie grupowej Ligi Europy. Niby nic wielkiego, ale postęp. Węgierska liga już dziś przegoniła polską, a naszych klubów nie stać już, żeby ściągać piłkarzy z Węgier jak to miało miejsce jeszcze kilka lat temu. Liga węgierska w klasyfikacji UEFA zajmuje 28. miejsce i można się śmiać, bo to przecież bardzo nisko, ale warto mieć świadomość, że kilka sezonów temu była na miejscu 36. Za Albanią, Liechtensteinem, Mołdawią czy Islandią.

Jak mawiał Ferenc Puskas: "Małe pieniądze, mały futbol, wielkie pieniądze, wielki futbol". Orban rozumuje w podobny sposób. Powolne działania, inwestycje w szkolenie, ulgi podatkowe dla klubów, nowe stadiony. Dziś Węgrzy są na 21. miejscu w Europie jeśli chodzi o średnią wysokość zarobków zawodników (średnio ponad 15 tysięcy złotych). A że różnice między czołówką a resztą są spore, to na Węgrzech piłkarz z głodu nie umrze.

W kraju powstają małe akademie, gdzie mają szkolić się przyszli zawodowcy, powstał projekt renowacji stadionów w całym kraju. Dodatkowo węgierski rząd bardzo mocno dotuje piłkę nożną za granicą, tam gdzie mieszkają Węgrzy. W kluby w Serbii, Rumunii i na Słowacji zainwestowano już ok. 50 milionów euro. Beneficjentami są m.in. DAC Dunajska Streda czy Vojvodina Nowy Sad. Jak wyliczył Reuters, 1 na 400 dolarów z krajowego budżetu, jest przeznaczany na rozwój piłki nożnej.

Można na to drogie prywatne hobby finansowane z państwowych pieniędzy patrzeć różnie. Ma to wielu zwolenników. - On uważa, że sport to wspaniałe narzędzie, żeby poprawić obraz Węgier za granicą. To ma wpływ na ekonomię, turystkę, media. Wszystko. Świetnym przykładem są wyścigi Formuły 1 na torze Hungaroring. Efekt usprawiedliwiał wydane pieniądze - opowiadał Reutersowi Agoston Mraz, dyrektor bliskiego Fideszowi (partia Orbana) think tanku Nezopont Group.

Mecz 1. kolejki eliminacji MŚ 2022 Węgry - Polska w czwartek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1 i TVP Sport.

ZOBACZ Europa wschodnia kolonią bogatej piłkarskiej Europy

Czy Węgry w ciągu 10 lat będą liczyć się w europejskiej piłce?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×