Ekstraklasowy cukrzyk inspiracją dla najmłodszych. Choroba nie może zabić marzeń

Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Jesper Karlstrom (przy piłce)
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Jesper Karlstrom (przy piłce)

Dla niektórych taka diagnoza brzmiałaby jak wyrok, ale oni się nie poddają. Jesper Karlstrom z Lecha Poznań od lat gra w piłkę mimo cukrzycy. Teraz przelewa swoje samozaparcie na najmłodszych.

- Dowiedziałem się, że mam cukrzycę, w wieku 16 lat. Grałem wtedy na turnieju i bardzo często musiałem korzystać z toalety. Czułem się źle, opowiedziałem o tym mamie, więc razem poszliśmy do szpitala na badania. Właśnie one wykazały, że jestem cukrzykiem - wspomina pomocnik "Kolejorza", który trafił do PKO Ekstraklasy dopiero latem ubiegłego roku, ale z chorobą żyje już dziewięć lat.

Gdy tylko Szwed opowiedział w mediach o swojej sytuacji, skontaktowało się z nim stowarzyszenie "To my, CukierAsy", które powstało, by skupiać dzieci zmagające się z tą przypadłością i ułatwić im uprawianie sportu.

Inspiracja dla najmłodszych

- Gdy nastał pierwszy lockdown, postanowiliśmy zrobić coś, co zajmie i zaciekawi naszych podopiecznych. Na początku sezonu 2020/2021 dowiedzieliśmy się, że jest w Lechu piłkarz tak samo "słodki" jak oni. Postanowiliśmy więc zaprosić go na spotkanie - opowiada Mikołaj Illukowicz ze stowarzyszenia "To my, CukierAsy".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to zrobił?! To może być najpiękniejszy gol roku!

Ze względu na ograniczenia koronawirusowe, spotkanie odbyło się w formie wirtualnej, jednak wzięło w nim udział kilkadziesięcioro dzieci, a atmosfera szybko zrobiła się bardzo luźna. - Po dwóch-trzech pytaniach, sam Jesper zaczął podkreślać, że cieszy się, iż mógł zobaczyć się z dziećmi, które też chorują na cukrzycę. Fajnie było widzieć taką obustronną radość - dodał Illukowicz.

- To była duża przyjemność. Ograniczała nas w pewnym stopniu bariera językowa, więc teraz nie mam wyjścia i muszę się nauczyć polskiego. Mam nadzieję, że dzieci cieszyły się tak jak ja - przyznał Karlstrom.

Niełatwa codzienność

Lechita o swojej chorobie wie od dziewięciu lat, ale początki nie były łatwe. - Pierwszą rzeczą, o jaką zapytałem lekarza po usłyszeniu diagnozy, było to, czy będę mógł dalej grać w piłkę. Pani doktor powiedziała, że tak. Tylko ta informacja mnie wtedy interesowała i była dla mnie najważniejsza. Kiedy lekarka powiedziała "tak", skupiłem się, by od tego momentu być jak najlepszym piłkarzem z cukrzycą - wspomina.

Życie Karlstroma nie przeszło drastycznych zmian, choć głównie dzięki temu, że już wcześniej o siebie dbał. - Muszę być dużo bardziej skupiony na tym, co jem. Jeść jak najzdrowiej i najlepiej w regularnych odstępach czasu. Na szczęście nawet przed diagnozą tego pilnowałem. Wiedziałem, że jako piłkarz muszę dbać o swoje ciało i to, czym je odżywiam. Dlatego ta zmiana nie była dla mnie aż tak trudna.

Cukrzyca typu pierwszego (bo to ona najczęściej dotyka ludzi młodych) charakteryzuje się procesem niszczenia komórek produkujących insulinę i utratą zdolności do jej wydzielania. Aby uniknąć wystąpienia objawów, takich jak senność, problemy ze wzrokiem, utrata wagi, nudności czy częste oddawanie moczu, chorym podaje się insulinę z zewnątrz.

- Młody sportowiec czy rodzic muszą pamiętać o ciągłej kontroli glikemii (stężenia glukozy we krwi), odpowiednim rozłożeniu i rodzaju posiłków, a także kontrolować, jak wysiłek wpływa na poziom glikemii - tłumaczy szef sztabu medycznego Lecha, prof. Krzysztof Pawlaczyk.

Przykładem nie tylko Karlstrom

Z cukrzycą da się normalnie żyć, a nawet osiągać ogromne sukcesy. Defensywny pomocnik "Kolejorza" profesjonalnie uprawia futbol, lecz takich przykładów jest więcej. Inspirować innych może również Michał Jeliński - jeden z najwybitniejszych polskich wioślarzy, mistrz olimpijski z Pekinu (2008). On o chorobie dowiedział się pięć lat przed wywalczeniem złotego medalu w Chinach, ale też się zaparł i nie pozwolił, by problemy zdrowotne odebrały mu wiarę w sukces.

- Cukrzyca jest chorobą nazywaną epidemią XXI wieku. Nie może ona jednak eliminować marzeń o uprawianiu sportu nawet na najwyższym poziomie - podkreślił prof. Pawlaczyk.

- Cały czas staramy się pokazywać, że cukrzyca nie jest wyrokiem. Nasze dzieci grają przeciwko dwóm przeciwnikom - temu na boisku i temu, którego mają w sobie. On nigdy nie zasypia. Nikt jednak nie musi zostawiać sportu, a spotkania takie jak z Jesperem Karlstromem dają ogromny zastrzyk energii. Jesper bardzo się zainteresował dalszymi działaniami, zwłaszcza że nie kojarzył podobnej organizacji w Szwecji. Padła propozycja, żeby w czerwcu spotkać się na mistrzostwach Polski dzieci z cukrzycą, które odbędą się w Suchym Lesie pod Poznaniem - dodał Mikołaj Illukowicz ze stowarzyszenia "To my, CukierAsy".

Komentarze (0)