Sukcesy Roberta Lewandowskiego, kolejne gole i bite rekordy w ostatnich latach nam spowszedniały. Większe zdziwienie budzą informacje, że w jakimś meczu gola nie strzelił, niż doniesienia o kolejnych trafieniach. To, co stało się jednak w sobotę, jest wydarzeniem wyjątkowym.
Wydawało się bowiem, że bariera 40 goli w jednym sezonie, ustawiona w 1972 roku przez legendę niemieckiej piłki Gerda Muellera, jest nie do złamania. Że to po prostu góra, na którą we współczesnym, "wyżyłowanym" futbolu nie da się wdrapać. A jednak, legendę, niemal "świętego" niemieckiego futbolu, doścignął właśnie Lewandowski. I wciąż nie powiedział ostatniego słowa, bo w ostatniej kolejce będzie chciał Muellera przeskoczyć.
Jest coś pięknego i autentycznego w historii, którą pisze Robert Lewandowski. Może być inspiracją dla tysięcy młodych chłopaków. Lewy opowiadał o tym niedawno na naszych łamach - w specjalnym, dedykowanym artykule (tu link - KLIKNIJ) podkreślał, że był takim samym, zwykłym dzieciakiem, jak dziesiątki jego rówieśników. Na treningi dojeżdżał z podwarszawskiego Leszna malutkim busikiem i komunikacją miejską, nie wyróżniał się warunkami fizycznymi, kilka razy mierzył się z sytuacjami, które mogły łatwo zatopić jego przygodę z futbolem. Całe jego życie kręciło się jednak wokół piłki, miał swój cel, swoje marzenia. Droga, którą pokonał, jest materiałem na dobrą, filmową produkcję, inspirującą i pokazującą, że SIĘ DA.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie miało prawa się udać! Niesamowity trik gwiazdy
Dwie dekady temu kibic przeżywał wielkie, piłkarskie emocje i radość z sukcesów polskich piłkarzy na Zachodzie, gdy Andrzej Niedzielan strzelał gola dla NEC Nijmegen, a minuty na boisku zaliczali Andrzej Kobylański i Mariusz Kukiełka. Nic dziwnego, że Lewandowski wychowywał się - pisze o tym sam we wspominanym artykule - w środowisku, w którym wciąż słyszał, że Polakowi sukces pisany nie jest. Lewy udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych. A skalę jego dokonań będziemy chyba w stanie realnie ocenić (i zrozumieć jego wielkość) dopiero, gdy zakończy karierę i da nam na nią popatrzeć z dystansu. Gdy zobaczymy, że takiego piłkarza nie mieliśmy nigdy wcześniej i być może nigdy mieć już nie będziemy.
Jego wielkość nie polega tylko na niesamowitej skuteczności, sile, wytrenowaniu. Również na tym, że po latach grania w Niemczech, udowadnianiu, że jest tam najlepszy, wciąż potrafi się zmotywować. Wciąż, do każdego meczu, podchodzi w taki sposób, jakby grał mecz o finał Ligi Mistrzów. Takie podejście sprawia, że można myśleć - nie tylko marzyć - o biciu niepobijalnych rekordów. A co najważniejsze - Polak wciąż nie powiedział ostatniego słowa.
Czytaj także: "Osiągnąłem niemożliwy cel". Szczere wyznanie Roberta Lewandowskiego