Stare porzekadło mawia, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. W przypadku Dariusza Kołodzieja powyższe przysłowie nie ma jednak pokrycia. Po roku występów w Górniku Zabrze ulubieniec bielskiej publiczności trafił ponownie na Rychlińskiego. O powrotnym przejściu "Kołka" do Bielska-Białej mówiło się jednak dużo wcześniej, bo w przerwie zimowej. Głośno o transferze było także po zakończeniu ubiegłego sezonu, jednak dopiero w trakcie obecnych rozgrywek 27-letni pomocnik zdecydował się na taki ruch. Czym był on spowodowany wyjaśnił sam zawodnik. - Moja decyzja to wypadkowa spraw osobistych, które doprowadziły do tego, że muszę być razem z rodziną. Ostatnio było o mnie w mediach wiele szumu. Spora grupa dziennikarzy pisała o mnie jakiś niestworzone rzeczy - głównie był to stek bzdur. Sprawy tak się potoczyły, że muszę być z rodziną w Bielsku-Białej, a że Podbeskidzie to klub w którym się wypromowałem , to nie mogłem inaczej postąpić jak przyjąć ofertę Górali. Duży wpływ na moją decyzję miał także trener Marcin Brosz, który widzi mnie w koncepcji Podbeskidzia. Bardzo cieszę się z tego powodu, tutaj mam mnóstwo kolegów i tutaj pragnę grać - mówi nowy nabytek bielszczan, Dariusz Kołodziej.
W ubiegłym sezonie "Kołek" zasmakował ekstraklasy w Górniku Zabrze. Niestety dla Kołodzieja jak i całej zabrzańskiej ekipy sezon nie był udany i utytułowany klub z wielkim hukiem wylądował w pierwszej lidze. W pierwszych dwóch spotkaniach na zapleczu ekstraklasy 27-letni pomocnik na boisku przebywał zaledwie 30 minut i musiał zadowolić się ławką rezerwowych zespołu Trójkolorowych. - Jeszcze przed startem sezonu złapała mnie kontuzja. W moim ostatnim meczu z Górnikiem w Płocku zetknąłem się z piłką po miesiącu przerwy w graniu czy to w lidze, czy sparingach. To jest główny powód dla którego nie byłem w pierwszym składzie na inauguracyjnych spotkaniach Górnika. Wiadomo, w Zabrzu jest bardzo mocna kadra, tak więc nie wiadomo czy załapałbym się do podstawowej jedenastki. W Bielsku-Białej też nie sadzę, że dostanę się do składu za nazwisko. Trener Marcin Brosz po raz kolejny zbudował bardzo wyrównany skład, lecz będę ciężko pracował, żeby przebić się do "podstawy" - wyjaśnia dysponujący świetnym uderzeniem wychowanek Hutnika Kraków.
W ekstraklasie Dariusz Kołodziej tylko trzykrotnie trafiał do bramki rywalów Górnika
Zamiana klimatu śląskiego na górski to nie jedyna zmiana do jakiej Kołodziej musi się przyzwyczaić. Zabrze to inny piłkarski świat, gdzie futbol jest świętością, a Trójkolorowi to żywa legenda. - Cała otoczka piłki w Zabrzu, ta blisko dwudziestotysięczna publika, ogromna presja - tam się czuje magię futbolu. Kibice są z drużyną na dobre i na złe, co pokazuje frekwencja w pierwszej lidze przy Roosevelta. Złego słowa nie mogę powiedzieć również o fanach Podbeskidzia, którzy zawsze mocno mnie wspierali. Różnica polega tylko na tradycjach. Jestem przekonany, że w Bielsku za kilkanaście lat będzie tak jak w Zabrzu, bo są już tego zalążki. Miniony rok w Zabrzu zaliczam do udanych. Zakosztowałem wielkiej piłki na najwyższym szczeblu rozgrywek, dostałem szansę współpracować z bardzo charyzmatycznym trenerem Henrykiem Kasperczakiem - na pewno nie zapomnę tego okresu w ekstraklasie. Teraz jednak liczy się tylko Podbeskidzie. W tym sezonie uda nam się awansować. Chcę w barwach Podbeskidzia poczuć smak wielkiej piłki, bowiem temu klubowi tak wiele zawdzięczam - optymistycznie Kołodziej spogląda w przyszłość.
30 sierpnia Podbeskidzie zmierzy się na wyjeździe z Górnikiem Zabrze. Dla Kołodzieja ten mecz będzie szczególnym wydarzeniem, wszak zmierzy się on ze swoimi byłym pracodawcą. - Pewnie nie zostanę miło przyjęty przez kibiców, bowiem jak wcześniej zaznaczyłem, media zrobiły ostatnio wokół mojej osoby mnóstwo negatywnego szumu. Całe moje rozstanie z Zabrzem przebiegło jednak w pokojowej atmosferze. Prezes Jędrych nie ma do mnie żalu, mam nadzieję, że tamtejsi kibice zrozumieją moją decyzję. Fajnie byłoby zdobyć w Zabrzu bramkę, jednak na razie muszę myśleć o miejscu w składzie Podbeskidzia - mówi 27-letni pomocnik.
Po odejściu Krzysztofa Chrapka do poznańskiego Lecha tak naprawdę nie ma kto strzelać bramek dla Górali. Czy Dariusz Kołodziej, który w sezonie 2007/2008 z 14 bramkami na koncie był królem strzelców Górali, będzie następcą Chrapka? - Nie będę mierzył się z Krzysztofem Chrapkiem, bo nie chodzi tu o licytowanie się kto więcej, kto mniej bramek ustrzeli. Bardzo bym się cieszył, jakby mi się udało zdobyć choć połowę jego strzeleckiego dorobku z ubiegłego sezonu, jednak najważniejszy jest awans z Podbeskidziem. To jest na tą chwilę priorytetowa sprawa, a nie ile bramek zdobędę - kończy Kołodziej.