W całym meczu gdynianie oddali ponad 20 strzałów, ale żaden z nich nie znalazł drogi do łódzkiej bramki. Ełkaesiacy zaś zaliczyli pięć prób, z czego wszystkie były celne, a jedna z nich autorstwa Pirulo w 64. minucie okazała się golem na wagę awansu.
- Drużyna dobrze funkcjonowała. Mieliśmy przewagę, stwarzaliśmy sytuacje, dyktowaliśmy warunki gry. O tym, że przegraliśmy, zdecydował jeden z nielicznych błędów, który nam się przytrafił - mówił rozżalony trener ekipy z Trójmiasta Dariusz Marzec na pomeczowej konferencji prasowej.
- Paradoksem jest to, że zagraliśmy bardzo dobry mecz. Byliśmy drużyną lepszą, ale widzimy, że baraże rządzą się swoimi prawami. Zapłaciliśmy za to, że nie awansowaliśmy bezpośrednio. Mimo dobrej gry ponieśliśmy klęskę, która pozbawiła nas szans na grę w ekstraklasie - dodał szkoleniowiec Arki Gdynia.
ZOBACZ WIDEO: Paulo Sousa potrzebuje więcej czasu. "Nawałka i Beenhakker też zaczynali dramatycznie"
Tym samym arkowcy nie zrealizowali celu, jakim był powrót do PKO Ekstraklasy rok po spadku z niej.
- Kluczowy był tu początek sezonu - mieliśmy problemy, przede wszystkim zdrowotne. Były też roszady w składzie, które sprawiły, że pogubiliśmy dużo punktów. Ale w środę mogliśmy zobaczyć zespół w pełni zdrowy, który pokazał na co nas stać. Na przykład Juliusz Letniowski po ciężkiej kontuzji zagrał dobry mecz. W linii pomocy trójkąt z Deją i Alemanem funkcjonował świetnie - zakończył Marzec.
Tymczasem ŁKS Łódź po zmianie szkoleniowca idzie po swoje. Najpierw pod wodzą Marcina Pogorzały biało-czerwono-biali zwyciężyli z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza 3:2, później uratowali w Tychach remis z GKS-em (1:1), a teraz - choć nie byli stroną dominującą - wykonali pierwszy z dwóch kroków w stronę najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Pokazaliśmy po raz kolejny, że nie jesteśmy zespołem tylko na dobre czasy, dobre momenty i mecze, w których dominujemy i jesteśmy zdecydowanie lepsi. Jesteśmy drużyną, z charakterem, która idzie po swoje, niezależnie od sytuacji na boisku. Ci zawodnicy udowodnili, że są nie tylko świetnymi piłkarzami, ale mają też wielkie serca i wielkie jaja - zaznaczył trener ełkaesiaków.
Nasuwa się więc wniosek, że Łódzki Klub Sportowy stał się drużyną pragmatyczną. Strzela tyle, ile potrzebuje, a swoje cele osiąga.
- Po rywalach spodziewaliśmy się wszystkiego. To bardzo dobry zespół, który to właśnie potwierdził. Byliśmy na to przygotowani. Kluczem były cierpliwość, spokój oraz wiara w siebie do końca, niezależnie od momentu, w którym się znajdowaliśmy. Sytuacje, które mieliśmy, były dobre lub bardzo dobre. Arka miała ich więcej, często po swoich fragmentach - uważa Pogorzała.
Szkoleniowiec nie boi się dawać szansy młodym graczom, którzy dotąd jej nie otrzymywali. W niedzielę debiut zaliczył 19-letni obrońca Mateusz Bąkowicz, a w środę pod koniec meczu na placu gry pojawił się Oskar Koprowski. Od jego ostatniego występu w pierwszym zespole minęły ponad trzy lata.
- To wiara w każdego z tych zawodników, ale i dobór taktyczny. Bez żadnego strachu, żadnego zaufania, z pełnym zaufaniem do Oskara. Zarówno jego jak i Mateusza możemy spodziewać się w pierwszym zespole - w treningach i meczach. Na bieżąco będziemy decydować o tym, kto będzie najbardziej potrzebny tej ekipie - zapowiedział szkoleniowiec.
Decydujący o awansie do PKO Ekstraklasy mecz łodzianie rozegrają z Górnikiem Łęczna, który w środę po rzutach karnych pokonał na wyjeździe GKS Tychy (więcej TUTAJ) Początek spotkania na Stadionie Króla w Łodzi w niedzielę o 20:40. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.
Czytaj też: Ważna decyzja działaczy GKS-u Bełchatów