Stulecie Lecha Poznań za pasem, a krytyka nie ustaje. Sukces może być dziełem przypadku

Nadchodzi stulecie, a nastroje wśród kibiców Lecha są fatalne. - Może będzie walka o mistrzostwo, ale wcale nie dzięki transferom - mówi nam Ryszard Rybak.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
piłkarze Lecha Poznań WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
Do tej pory "Kolejorz" pozyskał czterech piłkarzy, przy czym przyjście Radosława Murawskiego sfinalizowano już zimą. Atak został wzmocniony Arturem Sobiechem, zaś boki obrony - Joelem Pereirą i Barrym Douglasem.

Aktualnie trenerowi Maciejowi Skorży brakuje przede wszystkim skrzydłowego, którym mógłby być Damian Kądzior, tyle że negocjacje z SD Eibar się przeciągają. Pion sportowy proponuje Hiszpanom zaledwie 150 tys. euro, co na pewno nie przyniesie finalizacji transferu. W mediach społecznościowych krążą też kuriozalne teorie, jakoby to szkoleniowiec ustalił górny pułap sumy odstępnego. Nietrudno się domyślić, że kibice w to nie wierzą, a zarządowi już tradycyjnie zarzucają zwykłe skąpstwo.

Pieniędzy nie brakuje, chęci tak

Od pięciu lat "Kolejorz" inkasuje krocie za wysyłanie w świat młodzieży i w sumie zarobił już na niej prawie 37 mln euro, co daje niemal 163 mln zł!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety nie strzelają pięknych goli? Po tym nagraniu zmienisz zdanie

Ostatnim zawodnikiem, który opuścił ekipę ze stolicy Wielkopolski, jest Tymoteusz Puchacz. Za sprzedaż obrońcy powołanego przez selekcjonera Paulo Sousę do kadry na Euro 2020, przy Bułgarskiej zainkasowali 3,5 mln w unijnej walucie. Tymczasem w drugą stronę transfery są o wiele skromniejsze. Prezesi od lat zapowiadają, że w końcu nadejdzie moment, w którym za jednego piłkarza sprowadzonego do Poznania zapłacą co najmniej 1 mln euro, lecz konkretów brak. O to również ogromne pretensje mają kibice, którzy widzą, jak ich ukochany klub rośnie finansowo, co jednak w ogóle nie przekłada się na ruchy sportowe.

- Jeśli chodzi o działania na rynku transferowym, aż tak bardzo bym się nie czepiał, bo wszyscy mają jakieś kłopoty. Jestem umiarkowanym optymistą. Ten materiał ludzki, jaki Lech ma, gorzej już nie zagra. Może być tylko lepiej. Po drugie, tak jak przez cały miniony rok w klubie nabierano wody w usta jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, tak zmiany w sztabie udowadniają, że właśnie to przygotowanie było złe. Zakładam, że w nowym sezonie nastąpi poprawa, a to już powinno sporo zmienić - powiedział WP SportoweFakty Ryszard Rybak, który grał w Lechu w drugiej połowie lat 80. i sięgnął z nim po Puchar Polski.

Niepokojące luki

Oprócz braków na skrzydłach, ogromne wątpliwości budzi też forma Filipa Bednarka i Mickeya van der Harta. "Kolejorz" nie jest zainteresowany pozyskaniem nowego bramkarza, a kibice mają wątpliwości czy wspomniana dwójka gwarantuje odpowiedni poziom.

- Lech nie ma bramkarzy słabych, ale nie ma też takich, którzy mogą mu wygrać mecz. Na Euro 2020, zwłaszcza w finale, było widać, jak ważna jest rola zawodnika na tej pozycji. Dobry bramkarz musi wywalczyć 6-7 pkt. w sezonie, niczego przy tym nie zawalając. Nie mam poczucia, że Bednarek czy Van der Hart to gwarantują - przyznał Rybak.

Co ze wspomnianymi skrzydłami? Tu nasz rozmówca ma ciekawy pomysł. - Może tam zagrać Joao Amaral. Wiadomo, że jego nominalna pozycja to środek pola, lecz to jest tak uniwersalny zawodnik, że równie dobrze można go ustawić za napastnikiem, a nawet na boku pomocy. Jego powrót to bez wątpienia wartość dodana. Ten piłkarz ma trudny charakter, ale trener bierze pieniądze m. in. za to, by sobie z takimi sytuacjami radzić. Sam Amaral radził sobie w lidze portugalskiej, więc w polskiej tym bardziej da radę.

Może być dobrze, choć z kuriozalnego powodu

Rybak prognozuje, że sezon 2021/2022 może przynieść znaczną poprawę wyników sportowych Lecha (poprzednią edycję zakończył na 11. miejscu w tabeli), choć to wcale nie będzie zasługą dobrych działań na rynku transferowym.

- Na nieszczęście i szczęście Lech będzie skupiony tylko na lidze oraz Pucharze Polski. Terminarz mu sprzyja, ale jest jeden ważny warunek: trener Skorża musi tę drużynę nauczyć wygrywać w meczach, które są nie do wygrania. Piłkarze muszą wreszcie pokazać pazerność. Trzeba umieć zwyciężać w taki sposób, jak Stal Mielec zwyciężyła wiosną w Poznaniu. Jeśli "Kolejorz" będzie grał dobrze, to o punkty się nie boję, jednak to nie wystarczy do sukcesu. Trzeba je dokładać również w słabszych spotkaniach, a dotąd tego brakowało - zakończył.

Podopieczni Macieja Skorży zainaugurują nowy sezon od domowej potyczki z Radomiakiem Radom. Odbędzie się ona w piątek 23 lipca o godz. 20.30.

Czytaj także:
Grzegorz Lato: Mamy kulawą reprezentację. Nie potrafię tego zrozumieć
Polacy na szczycie listy hańby! Jesteśmy najgorsi w XXI wieku

Czy w obecnym składzie Lecha Poznań stać na mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×