Biało-Czerwoni przegrali ze Szwecją (2:3), zajęli ostatnie miejsce w grupie E i jadą do domu. Nieszczęście w decydującym spotkaniu zaczęło się już w 2. minucie, gdy ekipa Trzech Koron objęła prowadzenie.
- Nie można wyjść na boisko na mecz o wszystko i tak szybko stracić gola - irytuje się Grzegorz Lato. - Potem mieliśmy swoje sytuacje, Robert Lewandowski dwa razy trafił w poprzeczkę, ale gdy zrobiło się 2:0, myślałem, że już po zawodach. "Lewy" się zrehabilitował, jednak te kilka minut przy stanie 2:2 nie przyniosło nam nic konkretnego, a ostatecznie Szwedzi zdążyli nas jeszcze raz rozklepać i trafili na 3:2.
Król strzelców mistrzostw świata 1974 jest bardzo rozczarowany postawą kadry. - Staram się być z tą drużyną na dobre i złe, ale takiego braku koncentracji jak na początku nie potrafię zrozumieć. Pozwoliliśmy przeciwnikowi ustawić spotkanie, podcięliśmy sobie skrzydła, a zanim się pozbieraliśmy, minęła cała pierwsza połowa. Wszyscy nasi piłkarze grają w dobrych klubach, mamy niby mocny skład, lecz reprezentacja jest kulawa.
ZOBACZ WIDEO: Co dalej z Paulo Sousą? Jasne stanowisko byłego reprezentanta
Powtarzają się niestety koszmarne scenariusze z XXI wieku. - Gdy sobie przypomnimy nasze turnieje przez ostatnie 20 lat, to poza jedynym Euro we Francji, prawie zawsze było tak, że pierwszy mecz w łeb, drugi w łeb i ewentualnie wygrywaliśmy coś na koniec - dodał Lato.
Od byłego napastnika kadry dostało się też Paulo Sousie. - Od dawna uważałem, że jeśli Jerzy Brzęczek wprowadził reprezentację na turniej, to on powinien ten cykl zamknąć. Nie wiem czy zrobiłby coś więcej, już nigdy tego nie sprawdzimy, ale fakty są takie, że wszystkie największe sukcesy reprezentacja odnosiła z Polakami na ławce. Kazimierz Górski i Antoni Piechniczek zajęli 3. miejsce na mundialach, a Jacek Gmoch 5. Później mieliśmy Leo Beenhakkera, pod którego wodzą byliśmy najgorszą drużyną na Euro 2008, a teraz mamy Paulo Sousę, który na Euro 2020 zdobył jeden punkt. Tyle w temacie selekcjonerów - zakończył.