Spacerek Legii? Historia pokazuje, że wcale nie musi być tak łatwo

PAP / Andrzej Lange / Na zdjęciu: Mateusz Hołownia
PAP / Andrzej Lange / Na zdjęciu: Mateusz Hołownia

Legia Warszawa jest zdecydowanym faworytem nadchodzącego dwumeczu z Florą Tallin. Jak jednak uczy historia, w przypadku naszych zespołów, niewiele to musi znaczyć. Już raz polscy fani musieli przełknąć gorzką tallińską pigułkę.

Niemal równo 12 lat temu, 22 lipca 2009 roku, polscy fani przeżyli jedną z najboleśniejszych wpadek w historii polskich drużyn w europejskich pucharach. Wisła Kraków, naszpikowana wielkimi jak na polskie warunki gwiazdami, skompromitowała się w Tallinie.

Po remisie 1:1 w Krakowie, Wiślacy mieli walczyć o honor na wyjeździe. W Tallinie jednak, pomimo zmasowanych ataków, ani Paweł Brożek, ani Piotr Ćwielong, ani Andraż Kirm nie potrafili pokonać bramkarza rywali. Levadia natomiast cierpliwie czekała na swoją okazję. Ta nadeszła w 90. minucie, gdy po błędzie Mariusza Pawełka bramkę zdobył Włądisław Iwanow. To co przed rozpoczęciem dwumeczu wydawało się niemożliwe, stało się faktem.

Teraz tej historii będzie się starać nie powielić warszawska Legia. "Wojskowi" pokazali już jednak, że są w całkiem niezłej dyspozycji. W I rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów wyeliminowali, przynajmniej na papierze, sporo mocniejsze FK Bodo/Glimt.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjął piłkę na własnej połowie, a potem... Coś nieprawdopodobnego!

Warszawianie jednak w przeszłości także kilkukrotnie pokazywali, że potrafią potknąć się na, wydawałoby się, banalnych przeszkodach. Tak było chociażby trzy lata temu, gdy Legia przegrała w II el. LM ze słowackim Spartakiem Trnawa. Było to o tyle kompromitujące, że o sile Słowaków stanowili piłkarze odrzuceni przez Ekstraklasę jak Boris Godal, Erik Grendel czy Jan Vlasko.

Podobnie sytuacja wygląda jeżeli chodzi o estońską Florę. W jej kadrze także znajdziemy kilku znajomych z polskich boisk.

Kapitanem zespołu jest były gwiazdor naszej ligi, 36-letni Konstantin Vassiljev. Przed laty Estończyk był wyróżniającym się piłkarzem Piasta Gliwice oraz Jagiellonii Białystok. Teraz, mimo upływu lat, wciąż odgrywa ważną rolę we Florze.

W obecnym sezonie 131-krotny reprezentant Estonii w 11 meczach zdobył 4 bramki i zanotował 5 asyst.

Innym ważnym zawodnikiem Flory jest Henrik Ojamaa. 30-latek w trakcie kariery zwiedził kawał naszego kraju. Występował w Legii Warszawa, Miedzi Legnica, a jeszcze w zeszłym roku w Widzewie Łódź. Pobytu w tym ostatnim nie wspomina jednak najlepiej.

- Staram się "zablokować" w głowie wspomnienia dotyczące drugiej ligi. To był bardzo stresujący czas dla wszystkich piłkarzy w klubie. Wolę pamiętać tylko to, że awansowaliśmy do pierwszej ligi. Nie pokazałem tego, co powinienem w Widzewie, choć starałem się. Mam jednak co do tego klubu pozytywne odczucia - mówił w rozmowie z naszym serwisem Ojamaa.

Ostatnim z byłych ekstraklasowiczów, z którymi przyjdzie się mierzyć Legionistom jest Sergei Zenjov. Były zawodnik Cracovii to także ważne ogniwo w talii trenera Juergena Henna.

W Polsce 32-letni skrzydłowy okazał się całkowitym niewypałem. W 41 meczach w barwach "Pasów" zdobył zaledwie 5 bramek i 2 asysty. Zimą 2019 roku postanowiono rozwiązać z nim umowę za porozumieniem stron. W Estonii, pomimo zaledwie 19 meczów w barwach Flory, już o jedną bramkę przebił swój dorobek z Krakowa.

Czy Legia zmaże plamę sprzed trzech lat i tym razem nie da się zaskoczyć byłym ekstraklasowiczom? Pierwsze starcie Warszawian z Florą już w środę, 21 lipca, o godzinie 21:00.

Czytaj także: 
UEFA zaprezentowała 10 najładniejszych bramek Euro. Znamy zwycięzcę. Co z Lewandowskim?
Wymiana FC Barcelona z Atletico Madryt dogadana? To może być hit!

Źródło artykułu: