[b]
[/b]To najgłośniejszy transfer w historii polskiej ligi. Górnik Zabrze podpisał kontrakt z Lukasem Podolskim, co jest wydarzeniem bez precedensu, bo nigdy wcześniej w rozgrywkach Ekstraklasy nie grał mistrz świata.
Podolski sięgnął po złoty medal z Niemcami w 2014 roku, jest trzecim strzelcem w historii niemieckiej reprezentacji (49 goli), ale na koniec zdecydował się wrócić do polskich korzeni, tam gdzie się urodził.
O tym transferze informował cały piłkarski świat. A czy Górnik już korzysta na tak zwanym efekcie Podolskiego? O tym rozmawialiśmy z Dariuszem Czernikiem, prezesem 14-krotnego mistrza Polski. To właśnie Czernik złożył podpis pod historyczną umową.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Podolski odwiedził wyjątkową fankę. Kibicuje Górnikowi od... 1948 roku
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Co na ten moment możemy powiedzieć o tak zwanym efekcie Podolskiego? Da się już wyliczyć, co konkretnie zyskał klub?
Dariusz Czernik, od stycznia 2020 prezes Górnika Zabrze, wcześniej członek zarządu klubu: Przede wszystkim mamy do czynienia z gigantyczną promocją nie tylko klubu, ale miasta i całej ligi. Od bardzo dawna na świecie nie mówiło się tyle o Górniku i Zabrzu jak teraz. Szczerze? Wydaje mi się, że były trzy takie wydarzenia w historii Zabrza, które pod względem medialności można by porównać. Oczywiście, z zaznaczeniem, że odbywały się w zupełnie różnej rzeczywistości, bo dwa poprzednie jeszcze sprzed ery internetu, mediów społecznościowych i globalnej wioski, jaką dziś jest świat. Myślę tu o wizycie generała De Gaulle'a w 1967 roku, występie Górnika w finale Pucharu Zdobywców Pucharów w 1970 roku i właśnie teraz - przy okazji przyjścia Łukasza Podolskiego.
Prawdą jest, że media sportowe z całego świata informowały o tym transferze.
Nie tylko sportowe. Mam wielu kolegów, ale też członków rodziny w Niemczech. I dostawałem stamtąd relacje, że o Górniku mówiło się w głównych wiadomościach niemieckich stacji. Podkreślam: w głównych wiadomościach. Filmik, którym zaprezentowaliśmy Podolskiego, według naszych szacunków mogło obejrzeć około sto milionów ludzi na całym świecie, od Ameryki po Azję. Pamiętajmy o potężnych zasięgach Podolskiego w social mediach. One idą w miliony. Można więc śmiało powiedzieć, że takiego wydarzenia z udziałem piłkarza Ekstraklasy jeszcze nie było. I chyba długo nie będzie. Ale też jesteśmy ostatnimi, którzy będą się tym zadowalać. Teraz trzeba zrobić wszystko, by "efekt Poldiego" wykorzystać w celu wejścia naszej piłki na wyższy poziom. Pod każdym względem, od sprzedanej koszulki po piłkarski rozwój naszych dzieciaków.
A jak sprzedają się koszulki Podolskiego? Najpierw przygotowaliście te z hasłem "Poldi witaj w domu".
To są wyniki wcześniej nieosiągalne. Jednego dnia, kiedy Łukasz pojawił się na prezentacji, sprzedaliśmy sto koszulek, potem trend utrzymywał się na poziomie 40-50 dziennie. Natomiast największe nadzieje wiążemy z nowymi "domowymi" koszulkami meczowymi. Pomijam już, że są naprawdę kapitalne. W sprzedaży pojawiły się w weekend, efekt był taki, że obroty sklepu były najwyższe w jego historii. A to tylko sparing grany dla 5000 widzów. Łukasz był bardzo, bardzo ciekawy, jak ta koszulka będzie wyglądała. Pokazaliśmy mu ją praktycznie zaraz po tym, jak wysiadł z samolotu, gdy przyleciał na podpisanie kontraktu i prezentację. Bardzo mu się podobała. Do tego zrobiliśmy fajny filmik promujący te stroje. Jest tam taki moment, który pewnie umknie mniej zorientowanemu kibicowi. Pokazujemy zdjęcie 4-letniego Łukasza pod klatką schodową domu w Sośnicy, w którym mieszkała jego babcia. To zdjęcie z 1989 roku. W tym samym miejscu Poldi stanął tydzień temu. To był jego pomysł. Piękny, wzruszający i pokazujący, jak traktuje grę w Górniku. W sobotę ktoś zadał mu pytanie: jak się czujesz po tygodniu, jak się odnalazłeś. - Normalnie. Super! Jak się możesz czuć, jak wracasz do domu! - odpowiedział. Krótko i pięknie. Wracając do koszulek, myślę, że pod względem ich sprzedaży możemy być w pierwszej trójce ligi. A to nie koniec, bo pojawiły się w sprzedaży też inne produkty z wizerunkiem Łukasza. Kubki, poduszki, koszulki, plakaty... Efekt działa, bo jest to piękna opowieść, jakiej w polskiej lidze jeszcze nie było.
Podolski ma również zwiększyć frekwencję. Da się coś już o tym powiedzieć?
Na jego prezentacji było około 10 tysięcy widzów. Czegoś takiego polska liga jeszcze nie widziała. Oczywiście, mamy nadzieję, że sprzedaż karnetów też będzie rekordowa. Na razie mieliśmy etap sprzedaży zamkniętej, dla tych, którzy mieli karnety już w poprzednim sezonie. O efekcie Podolskiego będzie można natomiast więcej powiedzieć po sprzedaży karnetów dla nowych chętnych. Kibic w Zabrzu jest specyficzny. Trend był taki, że sprzedawaliśmy około 3 tysięcy karnetów, czyli nie bardzo dużo, ale na meczach bywało po 20 tysięcy ludzi. Sam jestem ciekaw, czy przyjście "Poldiego" to zmieni. Wiadomo, że chcielibyśmy sprzedawać jak najwięcej karnetów, co zresztą daje kibicom szereg plusów. Choćby taki, że gdyby, odpukać, znów następowało ograniczenie widowni, to karnetowicze będą mieli pierwszeństwo do wizyty na stadionie.
Czy przyjście Podolskiego spowodowało też "ruch biznesu" wokół Górnika?
Tak. Już widać, że nasz Klub Biznesu jest za... mały, choć jest w nim blisko 500 miejsc. Wcale nie takich tanich, bo mówimy o kilku tysiącach za karnet na sezon. Tymczasem praktycznie brakuje już miejsc. Są listy rezerwowe, czasami grzecznie odmawiamy. Mamy tu już do czynienia z kolejką.
A co z lożami?
Mamy na stadionie 11 lóż. I wszystkie są już zaklepane. Gdybyśmy mieli ich dwa razy tyle, to jestem przekonany, że byłyby sprzedane.
Ale w poprzednim sezonie był problem z ich zapełnieniem?
Nie, nie. Tak to nie. Górnik ma kapitalnych kibiców. Podolski tu nie grał, a potrafiliśmy na dziesięć kolejnych meczów sprzedać komplet ponad 22000 biletów. Mówiąc jednak o lożach, trzeba się było mocno starać, "nachodzić", przekonywać niektórych partnerów, że warto je wykupić. Teraz takiej sytuacji nie ma. Chętni błyskawicznie się znaleźli, ale zawsze pierwszeństwo będą mieli ci, którzy byli z klubem na dobre i złe. W życiu nie potrafiłbym komuś takiemu powiedzieć: fajnie, że z nami byłeś, ale teraz ktoś daje 15 procent więcej i się rozstaniemy. To nie w Górniku. My wszystkich traktujemy najpierw jak przyjaciół klubu, a dopiero potem jak biznesowych partnerów.
Marka "Podolski" może przyciągnąć nowych sponsorów?
Tak. Na tym polu też widać ruch po ogłoszeniu tego transferu. Dostajemy dużo zapytań, prośby o oferty… Choć to nie jest coś na pstryknięcie palcem. To nie działa tak, że we wtorek przyjdzie Podolski, a w czwartek podpiszemy kontrakt na miliony. W dużych firmach procesy decyzyjne zajmują więcej czasu, budżety są z reguły wcześniej rozplanowane, ale zainteresowanie Górnikiem po transferze Łukasza wzrosło i myślę, że w trakcie może już, a na pewno w trakcie rundy czy choćby zimą, może to się przełożyć na konkrety.
Podolski ma być marką również na boisku. Czego się po nim spodziewacie?
Nie ma sensu pompować balonika, wyznaczać jakieś indywidualne cele. Na pewno Poldi potrzebuje trochę czasu, by grać na najwyższym poziomie. Często o tym rozmawiamy, on mówi o jeszcze 2-3 tygodniach. Bardzo jednak chciał zagrać z Banikiem. Po ledwie czterech treningach. Chciał zobaczyć, w jakim jest miejscu. Widzi, że dziś ma moc na 30-35 minut, ale... Grał 45 i nie stracił piłki, nie miał niecelnego zagrania, pokazał kilka zagrań z innej bajki, oddał dwa strzały. Jego lewa noga wciąż może siać spustoszenie w lidze. Rozmawiałem z naszym nowym bramkarzem, Grzegorzem Sandomierskim. Powiedział mi: "Prezesie, gdy Poldi odpali bombę lewą nogą, to aż człowiek ma ochotę się odsunąć". Z kolei Bartek Nowak powiedział mi, że myślał, że sam ma niezły strzał. Dopóki nie zobaczył na boisku uderzenia Podolskiego. Rozmawiałem też z naszym lekarzem, który był przy testach medycznych. Powiedział, że tak silnego zawodnika jeszcze nie widział. Tak naturalnej mocy, takiego "powera". I to jest coś, czego nie wytrenujesz. To dar od Boga. Oczywiście, teraz trzeba to wszystko mądrze wykorzystać. I na boisku, i poza nim. Piłka, sport, jak życie, nie lubi drogi na skróty. Praca, cierpliwość, pomysł, zgranie... Potencjał jest, nasza rola, by go w pełni wykorzystać. Powiem ci jedną fajną rzecz. Mamy takiego młodego obrońcę Szymańskiego. 18 lat, rudy, czyli z charakterem, będzie z niego piłkarz. Jest od Poldiego 18 lat młodszy. Zapytałem go, czy pamięta jego mecz z boiska. A on: "Prezesie, nad łóżkiem miałem jego plakat w koszulce Arsenalu. A dziś mam go zatrzymać na treningu".
A jak się czujesz jako prezes, który doprowadził do największego transferu w historii Ekstraklasy?
Absolutnie tak na to nie patrzę, choć Łukasz wylądował w Pyrzowicach w dniu moich urodzin. Takiego prezentu nikt wcześniej w polskiej piłce nie dostał i nie dostanie, ale to oczywiście żart. To prezent dla wszystkich fanów Górnika, ale też wiele zrobili, by go dostać. Zasłużyli, bo wiele lat pracują na to, by o Górniku powiedzieć, że to więcej niż tylko jeden z wielu klubów. Dla mnie symboliczne było powitanie i wyściskanie się na lotnisku Łukasza ze Stanisławem Oślizło. Spotkanie gigantów. Mistrz świata wita się z 8-krotnym mistrzem Polski, jedynym Polakiem, który jako kapitan wyprowadził polski klub na finał europejskiego pucharu i jeszcze strzelił w nim bramkę. Powiedz mi, w którym polskim klubie to jest możliwe. W jednym. W Górniku Zabrze! I tego nie zabierze nam nikt i stawiam, że nigdy. To była zbiorowa praca, wysiłek wielu osób. Najważniejsze, że obie strony tego chciały, wiedziały, że teraz albo nigdy. Ale – mówię to z pełną odpowiedzialnością - pod kontraktem złożyłem podpis w imieniu wielu, wielu ludzi. Trzeba podkreślić rolę Artura Płatka, Łukasza Milika, kibiców Górnika, władz miasta, naszych partnerów, choć wolę słowo przyjaciół klubu, nie zapominamy też o Krzysiu Maju, który niestety nie doczekał tego momentu. To był mój serdeczny przyjaciel, przegadaliśmy wiele nocy do rana, mówiąc też o grze Łukasza w Górniku. Na pewno byłby dziś bardzo szczęśliwy.
Niestety, jednym z tych, którzy nie doczekali debiutu Podolskiego był słynny "Leon", charakterystyczny kibic z dzwonkiem, "pan od kogutów". Cała liga go opłakuje.
Znałem go chyba ze 30 lat, czyli niemal całe dorosłe życie. Miał świetne poczucie humoru. Kiedy skończyłem już 50 lat i w zasadzie zakończyłem pracę w dziennikarstwie, mówił o mnie: "Poznajcie Darka, najzdolniejszego dziennikarza młodego pokolenia Unii Europejskiej". Stadion to był jego dom. W swoim spał, ale na Roosevelta 81 mieszkał. Doczekał prezentacji Podolskiego, ale niestety już nie pierwszego meczu. Nie wiem, czy wiesz, ale był świetnym biegaczem na średnich dystansach. Kiedy został powołany do wojska w 1955 roku, był w Legii między innymi z Ernestem Pohlem. Ale po odsłużeniu wybrał Zabrze i Górnik jako swoje miejsce do życia i jego największą miłość. Jeden z jego dzwonków trafi do trumny. Niech nam dzwoni z nieba, bo na naszym stadionie już nigdy nie będzie kompletu. To jedno miejsce było, jest i będzie jego.
Uhonorujecie go?
Już w sobotę na prezentacji były wzruszające chwile, których nigdy nie zapomnimy. Tak, jak nie zapomnimy o Leonie. We wtorek jest pogrzeb, na pewno będą tłumy. To w tym momencie najważniejsze. Na pewno zostanie uhonorowany w odpowiedni sposób. O to potrafimy w Zabrzu zadbać.